Kierownictwo prezydenckiego BBN spodziewało się, że od ministra Klicha, który stracił zaufanie do Skrzypczaka, otrzyma komplet dokumentów na temat wojskowego: pismo, w którym generał oddaje się dyspozycji prezydenta wraz z adnotacjami jego przełożonych: szefa sztabu gen. Franciszka Gągora oraz ministra Klicha, wyrażającymi stanowisko w tej sprawie.

Reklama

>>>Kto kłamie? Skrzypczak czy Klich

Takie ustalenia zapadły dzień wcześniej między szefem BBN Aleksandrem Szczygło a ministrem Klichem, którzy spotkali się w Jarocinie na pogrzebie kpt. Daniela Ambrozińskiego, poległego w Afganistanie.

>>>Skrzypczak: Nie daruje kłamstwa Klichowi

Szczygło, który na wniosek ministra Klicha przygotowuje jego spotkanie z prezydentem, chciał też wiedzieć, czy Donald Tusk popiera odwołanie generała. Decyzja prezydenta o odwołaniu dowódcy Wojsk Lądowych wymaga bowiem kontrasygnaty premiera. Jednak we wtorek, jak się dowiadujemy, minister obrony nie potrafił mu udzielić na to pytanie odpowiedzi. Szczygło chciał też wiedzieć, kogo szef MON zaproponuje na miejsce Skrzypczaka, jeśli zdecyduje się zakończyć z nim współpracę.

Reklama

Nie otrzymał jednak tych informacji od Klicha. "Dotarła tylko krótka, jednozdaniowa prośba ministra o spotkanie z prezydentem" - mówi nam rzecznik BBN Jarosław Rybak.

Minister Klich wezwał Skrzypczaka na dywanik. Spotkanie trwało ponad dwie godziny, później minister nie odbierał telefonów. A generał wyszedł z niego wyraźnie podenerwowany. Mówił, że przeprosił ministra, choć swoich krytycznych słów nie kierował bezpośrednio do niego. Zgodził się z poglądem ministra, że swoją krytykę na temat systemu zakupów dla armii wyraził w niewłaściwym miejscu i czasie (po raz pierwszy stało się to w niedzielę podczas powitania ciała poległego żołnierza).

Reklama

czytaj dalej



"Proszę nie pytać mnie o wrażenia z tej rozmowy, bo czekam na decyzję moich przełożonych" - powiedział generał. Kolejne jego spotkanie - z ministrem Szczygłą - trwało już krócej.

Szczygło przyznał, że jemu także, gdy był szefem MON, trudno było współpracować ze Skrzypczakiem, ale uznał, że "tak układają się relacje z żołnierzami, którzy chcą coś zrobić dla wojska". Wyraził nadzieję, że podczas dzisiejszego spotkania z prezydentem Klich przedstawi swoje stanowisko w sprawie generała. Odbędzie się ono w sopockim Belwederku o godz. 13.00.

Co na to wszystko premier Tusk? Rzecznik rządu Paweł Graś poinformował, że premier nie zajmie stanowiska, bo "decyzja należy do kompetencji szefa MON i prezydenta". Stwierdził, że generał powiedział o parę słów za dużo, bo być może "nad trumną żołnierza poniosły go emocje". Dodał jednak: "my to rozumiemy".

Brak opinii Tuska budzi zdziwienie w otoczeniu prezydenta. "Nie wyobrażam sobie, by stanowisko, które zaprezentuje minister, nie było też stanowiskiem rządu i premiera" - powiedział nam szef kancelarii prezydenta Władysław Stasiak. Zasugerował, że konflikt dotyczący Sił Zbrojnych może być dużo głębszy. Podobnie uważa wiceszef BBN Witold Waszczykowski.

"To rozgrywka w rządzie między premierem Tuskiem, ministrem Klichem i generałami. Nie wiadomo, czy chodzi o pozycję samego ministra. Proszę zwrócić uwagę na postępowanie premiera, który leci do Afganistanu i nie bierze ministra ze sobą!" - mówi.

czytaj dalej



p

Grzegorz Osiecki: Wie pan, jaka będzie decyzja prezydenta w sprawie generała Skrzypczaka?
Aleksander Szczygło: Nie wiem.

Czego jeszcze brakuje prezydentowi do podjęcia decyzji?
Opinii dotyczących tego, co ostatnio się wydarzyło. Opinii do szefa sztabu generała Gągora i ministra Klicha.

A sam wniosek generała Skrzypczaka nie wystarczy?
W wojsku jest droga służbowa. Kiedy żołnierz występuje z jakąś prośbą, to jego zwierzchnicy przekazując ją dalej, powinni chociażby napisać - popieram albo nie. Ale to wymaga pewnego wysiłku i widać, że jest z tym problem.

A z czego wynika ten problem?
Jak zwykle u ministra Klicha z braku decyzyjności. Wyraźnie widać, że minister obrony narodowej i premier chcą umyć ręce w tej sprawie.

Chcą zmusić prezydenta do podjęcia decyzji?
Tak.

A jakie mieliby z tego korzyści?
Chociażby to, że to rząd musiałby podejmować decyzję w sprawie odwołania generała, który jest osobą ważną, poważną i poważaną.

To znaczy, że to decyzja ryzykowna z politycznego punktu widzenia ?
Nie z politycznego, tylko z PR-owskiego.

To dlatego ze strony prezydenta słychać, że chce mieć jasne stanowisko?
Prezydent chce wiedzieć, co sądzi rząd. Ja niczego nie muszę zmieniać w swojej opinii, a niektórzy, jak zobaczyli, że mogą stracić PR-owsko, zaczynają kluczyć i mają problem.

czytaj dalej



Kto kluczy?
Rząd oczywiście. Dlaczego minister Graś mówi, że premier nie będzie w tej sprawie podejmował decyzji, tylko zostawia to ministrowi i prezydentowi. Przecież zgodnie z procedurą musi podjąć decyzję, kontrasygnując bądź nie decyzję prezydenta.

Pana wyjście z generałem Skrzypczakiem do mediów, to forma poparcia dla niego?
Moje wspólne wystąpienie wynika z szacunku dla pana generała i tego, że go cenię. W ogóle cenię dowódców sił zbrojnych. Za moich czasów podlegali oni bezpośrednio ministrowi, a nie szefowi sztabu i mieli dostęp do ministra. Korzystali z tego i na bieżąco rozwiązywaliśmy problemy. Nie musiało się to toczyć poprzez sztab, bo z tego wynika, że decyzje nie są podejmowane tygodniami. To jest teraz problem.

A czy publiczna krytyka przez generała zwierzchników nie była przekroczeniem granicy, za którą jest dymisja?
Tego właśnie chcemy się dowiedzieć od rządu.

A jaka jest pana opinia w tej sprawie?
Najpierw usłyszy ją pan prezydent.

A istnieje możliwość, że prezydent nominuje generała na kolejną kadencję, bo do tego nie potrzebuje wniosku ministra?
Już mówiłem, że na każdej decyzji potrzebna jest kontrasygnata premiera. Jeśli oni generała tak krytykują, to jak pan sobie wyobraża, że premier zgodzi się powołać generała na drugą kadencję. Przecież słychać, co o generale mówi minister Klich.

A może ta rezerwa do podjęcia decyzji w tej sprawie z obu stron wynika, z tego, że także w kontekście wyborów prezydenckich to trudna decyzja?
Mogę tylko powiedzieć, że nie chciałbym, żeby dobrzy żołnierze odchodzili z wojska, bo rządzą nami amatorzy.

•Aleksander Szczygło, b. minister obrony. Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego