"Mówiłem jej, że do odzyskania pieniędzy od byłego męża potrzebuje profesjonalnej, najlepiej międzynarodowej kancelarii prawnej, która specjalizuje się w tego rodzaju sprawach" - mówi nam jeden ze znajomych Nowińskiej. Jego zdaniem była żona Janusza Palikota poszła po prostu po rozum do głowy. "Uznała, że Giertych jest dobry do medialnego nagłośnienia tej sprawy, ale ta nie posuwa się naprzód. A jej naprawdę chodzi o ujawnienie i podział faktycznego majątku Palikota" - twierdzi nasz rozmówca.

Reklama

>>>Palikot dostał od żony ultimatum

Co na ten temat mówi sama Nowińska? "Nie chciałabym tego komentować. Takie poczyniłam ustalenia" - powiedziała nam tylko. Nie chciała odpowiedzieć na pytanie, czy jej decyzja ma związek z opisywanymi przez media kontaktami Romana Giertycha z politykami Platformy Obywatelskiej w sprawie TVP. "Nowińska podejrzewa, że brak postępów w odzyskaniu pieniędzy od Palikota ma związek z układami Giertycha z kolegami jej byłego męża" - mówi nam osoba, która rozmawiała z Nowińską o tej sprawie.

>>>Palikot: Jestem wart 10 milionów

Janusz Palikot i Maria Nowińska byli małżeństwem kilkanaście lat. Rozwiedli się w 2005 roku. Palikot porzucił wtedy biznes i został posłem PO. Zasłynął tym, że należące do niego wydawnictwo sfinansowało kampanię reklamową książki Donalda Tuska "Solidarność i duma". Działo się to w przededniu kampanii prezydenckiej i według wszelkich wyliczeń koszt kampanii znacznie przewyższył sumę, jaką firma Palikota mogłaby uzyskać ze sprzedaży całego nakładu.

Reklama

Wówczas Nowińska nie dawała się namówić na żadne ataki na byłego męża. "To już przeszłość" - mówiła. Po wyborach złożyła do lubelskiego sądu wniosek o ponowny podział majątku. Bo według niej były mąż w oświadczeniu majątkowym złożonym w Sejmie podał inną wycenę swojego majątku niż podczas rozprawy rozwodowej.

Ale mijały długie miesiące, a sprawa stała w miejscu. Nowińska żaliła się znajomym, że żaden adwokat w Lublinie nie chce jej reprezentować, bo boją się Palikota. I dopiero w styczniu 2008 roku znalazła kancelarię, która wzięła jej sprawę. I to od razu nie byle jaką. Pełnomocnikiem Nowińskiej został Giertych, który jeszcze pół roku wcześniej był wicepremierem. Jego LPR w wyborach nie przekroczyła progu wyborczego. Sam Giertych o mandat poselski walczył właśnie w Lublinie.

Reklama

Giertych zapewniał wówczas, że przyjął tę sprawę wcale nie ze względu na rozgłos medialny. "Będą się zdarzały sprawy tego typu, procesy, w których trzeba mieć pewną determinację i doświadczenie. A nie przeszkadza mi, jak może przeszkadza innym prawnikom, że będę odpowiadał na pytania dziennikarzy, bo jestem przyzwyczajony" - mówił wówczas. Wczoraj jednak na nasze pytanie, czy nadal jest pełnomocnikiem Nowińskiej, odpowiadać nie chciał. "Spraw związanych z moją działalnością adwokacką nie komentuję" - stwierdził.

Jak w PO komentuje się rozstanie Nowińskiej z Giertychem? Nikt nie chciał rozmawiać oficjalnie. Jeden z członków władz partii odetchnął jednak. "Dobrze, że Giertycha nie będzie już w tej sprawie, bo sposób prowadzenia tej sprawy zaczynał nam szkodzić" - stwierdził. Chodziło o sprawę sprzed kilku tygodni. Nowińska napisała wówczas list do premiera. Sugerowała, że Palikot finansował Platformę z należnych jej pieniędzy. Potem oskarżyła Donalda Tuska o wpływanie na organy ścigania. Jej słowom wtórował Giertych.