Ale zamiast dyskusji o problemach mniejszości, posłowie naciągnęli ich na prawie 2 tys. zł. Nie chcieli bowiem zapłacić rachunku za ucztę w miejscowej karczmie. I po długotrwałych utarczkach z kelnerami, ich biesiadne zobowiązania uregulowali przedstawiciele Związku Ukraińców w Polsce.

Reklama

"Doszło do wielkiego nieporozumienia, bo nikt wcześniej nie poinformował nas, że za kolację z wyszynkiem posłowie nie będą chcieli płacić gotówką" - powiedziała "Faktowi" właścicielka krasiczyńskiej gospody. A dwa tysiące piechotą nie chodzi. Szkoda tylko, że pieniądze, które w pierwotnym zamyśle Związek Ukraińców miał wykorzystać na krzewienie kultury mniejszości, wylądowały ostatecznie w poselskich żołądkach.

Skandaliczne zachowanie parlamentarzystów podczas wyjazdowych komisji sejmowych staje się powoli normą. "Fakt" pokazał to już kilkakrotnie. Nie dość, że za pieniądze wszystkich podatników jeżdżą po Polsce i nocują w najbardziej ekskluzywnych hotelach - to jeszcze zachowują się w sposób, jaki z całą pewnością nie przystoi reprezentantom Sejmu.

Nie inaczej jest z komisją mniejszości narodowych i etnicznych, która od środy do czwartku gościła na Podkarpaciu. Temat jej obrad - jak zawsze był doniosły i brzmiał poważnie. "Omówienie sytuacji i problemów mniejszości narodowych i etnicznych z terenu łemkowszczyzny i bojkowszczyzny" - napisano na stronach internetowych Sejmu. Niestety jak zwykle okazało się też, że posłowie skupili się na zgłębianiu bardziej przyziemnych tematów.

Reklama

Posłowie ulokowali się w przepięknym zespole pałacowym w Krasiczynie. W hotelowych pokojach miejsc nie zagrzali jednak długo. Po krótkiej toalecie w te pędy ruszyli bowiem do eleganckiej karczmy. A tam biesiadom i hulankom nie było końca. Mimo że politycy reprezentowali komisję mniejszości narodowych - to trunki z patriotycznego obowiązku wybrali jednak jak najbardziej polskie.

Ognista woda spowodowała powstanie wielkiego porozumienia ponad podziałami. W jednym tempie - kieliszki w górę niczym szable - wznosili zgodnie Marek Balicki z SDPL i Miron Sycz z Platformy. I tylko ludowiec Leszek Deptuła nieśmiało kibicował kolegom z winem w prawicy.

Niestety okazało się, że alkohol tylko na krótką chwilę łagodzi obyczaje. Po skończonej uczcie bowiem żaden z posłów nie chciał uregulować rachunku. Uratowali ich dopiero przedstawiciele mniejszości ukraińskiej - bo to oni w końcu uiścili należność.

Więcej zdjęć na eFakt.pl