W wojnie Ludwika Dorna z Jarosławem Kaczyńskim trwa wymiana ostrych ciosów. "To prezes PiS szkodzi partii" - mówił były marszałek, a Kaczyński zarzekał się, że nie zamierza go przepraszać.

Reklama

"Żyjemy w dziwnym kraju. Ci, którzy ścigają przestępców, są następnie ścigani, to dzisiaj praktyka powszechnie stosowana. Jeśli ktoś się wstawił za krzywdzonymi dziećmi, to jest ścigany przez media i ma przepraszać. No, ja się nie nadaję do wpisywania do takiej praktyki" - powiedział Jarosław Kaczyński pytany wczoraj w "Sygnałach dnia", czy przeprosi Dorna za nagłośnienie sprawy wniosku byłego marszałka o obniżenie alimentów na dzieci z pierwszego małżeństwa.

Na reakcję nie trzeba było długo czekać. W "Kontrapunkcie" Radia RMF Dorn przeprowadził analizę zdolności przywódczych Kaczyńskiego:

>>>Dorn na łamach DZIENNIKA: Płacę alimenty, na jakie mnie stać

Ludwik Dorn: Dla mnie PiS to nie jest pan Kaczyński. To jest pewien zespół ludzi i nadzieja dla Polski. Pan Kaczyński szkodzi partii, występuje przeciw tej nadziei. (...) Mam nadzieję, że pana Kaczyńskiego moja partia prędzej czy później za szkodzenie jej rozliczy.

Reklama

>>>Żona Dorna do PiS: Zostawcie nas w spokoju

Konrad Piasecki, RMF FM: Sprawa alimentów to jest dla Kaczyńskiego powód czy pretekst do wyrzucenia pana z partii?
Sądzę, że powstał polityczny plan, który właśnie się zawalił, nie tylko wyrzucenia mnie z partii, ale także moralnego zdezawuowania, bym był niewiarygodny, i dlatego w sposób karygodny i obrzydliwy sięgnięto do motywów osobistych. Skąd ta obawa? Sądzę, że stąd, iż ja na jesieni zeszłego roku sformułowałem pewne przewidywania i zasadniczą krytykę kierunku, w którym pan Kaczyński prowadzi partię, i te moje obawy się potwierdzają, a mamy przed sobą kongres. Na kongresie będzie można postawić panu Kaczyńskiemu zasadnicze pytania. Wiem, że w partii istnieje bardzo duże niezadowolenie i rozgoryczenie. A ja jestem kimś, kto zapowiadał, że tak będzie, co więcej, który temu rozgoryczeniu emocjonalnemu może nadać pewien wymiar polityczny i intelektualny.

Jak pan zostanie wyrzucony z PiS, to będzie koniec Ludwika Dorna w polityce?
Ja wtedy powiem jak generał MacArthur w 1942 roku, kiedy Japończycy wyrzucili go z Filipin: "Ja tu jeszcze wrócę". I wrócił. A czy mi się uda wrócić, to zobaczymy. Mam nadzieję, że będę miał do czego wrócić, że pan Kaczyński nie wykończy mojej partii.