Waldy Dzikowski , wiceszef PO, nie ma wątpliwości - w czasach kryzysu nie należy wypłacać budżetowych dotacji partiom politycznym. Jego partia już w najbliższą środę chce złożyć w Sejmie odpowiedni projekt zmian, który zniesie subwencje. Najpierw projekt musi jednak uzyskać akceptację klubu. Platforma sprawdza też, czy można zawiesić przekazywanie subwencji w rozpoczętym już roku 2009.

Reklama

Pomysł PO nie ma większych szans na powodzenie. Jacek Kurski z PiS powiedział dziś, że jest to "zamach na demokrację". "Bez uczciwych pieniędzy dla partii politycznych nie ma demokracji. Wygrywają wtedy złodzieje, aferzyści, którzy podporządkowują sobie polityków. I taki jest wybór. Ja wiem, że finansowanie partii jest niepopularne, i to co mówię, nie przysporzy mi sympatii ludzi(...) Prawo i Sprawiedliwość jeśli kiedykolwiek wygrało wybory, to tylko dlatego, że na początku lat 2000 uczciwie zaczęto płacić po 100 mln zł na partie. To stworzyło równe szanse. Inaczej będą nami rządzić złodzieje albo klienci złodziei" - mówił Kurski w RMF FM.

SLD też jest przeciwko zakazowi subwencji, przy czym promuje "model degresywny", czyli taki, który zabiera najwięcej innym i najmniej SLD. Przedstawił go w niedzielę Tadeusz Iwański z klubu Lewicy. Ten model zakłada, że największe partie, takie jak PO i PiS straciłyby połowę subwencji, a mniejsze ugrupowania dostawałyby pieniądze niewiele mniejsze niż obecnie.

Ludowcy też nie popierają pomysłów PO. Chcą ograniczenia finansowania partii z budżetu, ale nie całkowitego zakazu wypłacania subwencji. "Kierunek jest dobry, ale nie da się tego zrobić od razu" - mówił w niedzielę szef Klubu PSL Stanisław Żelichowski.

Reklama

Rok temu subwencje dla partii wyniosły ponad 100 milionów zł. Platforma Obywatelska dostała niemal 38 mln zł, PiS - 35,5 mln zł, PSL - około 14 mln zł a SLD ponad 13,5 mln zł.

Już rok temu PO chciała całkowitej likwidacji subwencji. Żadna inna partia nie poparła tego pomysłu. Mimo to teraz znowu forsuje pomysł, który nie ma szansy na realizację. Posłowie opozycji nie mają złudzeń, że Platformie wcale nie chodzi o obcięcie dotacji. Wręcz przeciwnie. Ich zdaniem, PO zachowując się w ten sposób, robi wszystko, żeby utrzymać wysokie subwencje równocześnie kreując się na partię, która ich nie chce. "To czysto PR-owska zagrywka" - krótko tłumaczy Jacek Kurski.