Andrzej Lepper robi objazd po kraju. Odwiedza tereny rolnicze dotknięte przez suszę. 31 lipca 2006 r. czarne rządowe bmw wicepremiera zajeżdża na pole kukurydzy należące do Władysława Wiśniaka z Lechowa pod Tomaszowem Mazowieckim. Kamery, kilkunastu dziennikarzy, mieszkańcy wsi i lokalni działacze Samooborny tłoczą się wokół Leppera. Tuż za jego plecami stoi Aneta Krawczyk.

Reklama

"Bohaterem był Andrzej Lepper. Aneta Krawczyk robiła tylko <za tło>, nie powiedziała ani słowa nawet się nie przedstawiła" - wspomina fotoreporter Marian Zubrzycki.

Opadal Anety stoi poseł Stanisław Łyżwiński, w drugim szeregu Jacek Popecki, asystent Łyżwińskiego, prywatnie ojciec chrzestny najmłodszego dziecka Anety. Wygląda na to, że wszyscy działacze lokalnej Samoobrony są w jak najlepszej komitywie - zgodna drużyna pracująca na sukces swojego lidera.

Dziś, choć minęły ledwie cztery miesiące, trudno uwierzyć, że taka sytuacja zdarzyła się naprawdę. Aneta Krawczyk rzuciła na działaczy Samoobrony najcięższe oskarżenia: Lepper miał ją wykorzystywać seksualnie. Łyżwiński dał pracę w zamian za seks, namawiał do aborcji i jest ojcem jej córki, do której nie chce się przyznać. Najczarniejszym bohaterem jest Jacek Popecki: wstrzykiwał kobiecie zastrzyki zwierzęce, które mogły uśmiercić płód. Skandalem, który wywołały słowa Anety zainteresowały się wszystkie światowe media. Piszą o tym nawet na Borneo.

Reklama

Aneta Krawczyk - rozwiedziona, matka dwojga dzieci, pochodząca ze wsi Trzebce (20 kilometrów od Radomska) pojawiła się w Samoobronie w 2001 r. Absolwentka studium ekonomii i organizacji przedsiębiorstw została wicedyrektorem biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego w Tomaszowie Mazowieckim. Po 1,5 miesiąca awansowała na szefową biura.

W wyborach samorządowych do Sejmiku Województwa Łódzkiego w 2002 r. wystartowała z najlepszego, pierwszego miejsca na liście &bdquo;Samoobrony”. Głosowało na nią blisko 15 tysięcy osób, co jest doskonałym wynikiem jak na debiutantkę. Aneta przyznaje, że tak dobrą pozycję zawdzięcza Łyżwińskiemu.

"Nie przejdzie do historii samorządu" - ocenia Jarosław Berger, były radny sejmiku, a dziś radny miejski z ramienia lewicy "Głosowała tak jak jej kazał Jacek Popecki, a on znowu robił to, co powiedział Łyżwiński".

Reklama

Niedługo po zdobyciu mandatu radnego, na przełomie 2002 i 2003 roku musiał się rozgrywać największy dramat Anety - jeśli dawać wiarę jej słowom. Łyżwiński i Popecki namawiali ją do usunięcia dziecka. Ten ostatni miał w dodatku szprycować ją zastrzykami.

"Gdy tylko zaczęła się kadencja, ona już była w widocznej ciąży. Zachowywała się rutynowo, specjalnego pożytku sejmik z niej nie miał. Później zniknęła na kilka miesięcy. Od początku chodziły plotki, że to dziecko Łyżwińskiego" - wspomina Marek Ratuszniak, z LPR.

W lutym 2003 r. Aneta urodziła i powróciła do samorządu. Jej kariera rozwijała się w najlepsze.

Mimo tego, że dopiero raczkowała w polityce i uchodziła za niezbyt przebojową radną (niemal nie zabierała głosu na posiedzeniach) w lipcu 2004 r. z rekomendacji Samoobrony- zaczęła kierować pracami komisji współpracy zagranicznej i regionalnej. Utrzymała się na stanowisku przewodniczącej komisji przez rok, do czasu gdy rozpadła się koalicji PSL, LPR i jej partii.

"Cała Samoobrona była zdyscyplinowana. Razem głosowali, razem wychodzili protestacyjnie z sali. Ale ona była najbardziej zrównoważona z tej grupy. Nie było z nią problemów" - mówi Stanisław Witaszczyk, ówczesny marszałek województwa.

Widać, że Anecie podobała jej się nowa rola. Zaczęła się bawić w dziennikarstwo. W marcu 2005 r. w partyjnym "Głosie Samoobrony" pisała o problemach Radomska. Mierzyła jednak wyżej. We wrześniu 2005 r. wystartowała w wyborach do Sejmu, z łódzkiej listy Samoobrony. Wpływ na jej układanie musiał mieć Stanisław Łyżwiński, szef partii w tym województwie. Mimo, że była na kiepskim przedostatnim miejscu, zdobyła 5. miejsce, zagłosowało na nią 2.419 wyborców.

"Marzyła o tym, żeby zostać posłanką" - mówi jeden z lokalnych działaczy Samoobrony. "Niewiele jej zabrakło do szczęścia".

Aneta nie miała powodów narzekać. Ciągle była radną, a jej partia weszła do koalicji rządowej.

Wszystko zepsuło się rok później, gdy Samoobrona przegrała wybory samorządowe. Aneta straciła mandat radnej i środki do życia. Partia odwróciła się od niej. Słyszała tylko niejasne obietnice, że "może po nowym roku coś się dla niej znajdzie".

Aneta w rozmowie z reporterem DZIENNIKA przyznała, że nigdy nie ujawniłaby skanadlu, gdyby znów dostała mandat radnej: "Łyżwiński był pewien, że się nie odważę mówić. Słyszałam, że mam siedzieć spokojnie i być lojalną, a zostanę nagrodzona".

Technik weterynarii Jacek Popecki, któremu grozi sprawa karna komentuje całą sprawę: "Ja po prostu nie rozumiem, co nastąpiło w głowie pani Anety" - wyznaje DZIENNIKOWI.