"Przed katastrofą smoleńską poprosiliśmy marszałka Komorowskiego, żeby nie skracał posiedzenia Sejmu, tylko żeby przeniósł głosowanie na wieczór dnia poprzedniego, by pewna grupa naszych posłów mogła pojechać na uroczystości do Katynia pociągiem. Komorowski odmówił. Nie dał żadnej odpowiedzi i głosowanie się odbyło. W związku z tym trzy osoby poleciały samolotem do Smoleńska i dzisiaj nie żyją. Gdyby marszałek Komorowski nie był taki małostkowy – bo marszałkowanie Komorowskiego było strasznie małostkowe, w czym Schetyna szczęśliwie jest od niego dużo lepszy - to te trzy osoby by dzisiaj żyły. Co najmniej trzy. Gdyby nie Komorowski, to żyłaby dzisiaj Grażyna Gęsicka, która nigdy nie zasłużyła na wypowiedzi, że się prostytuuje, od których to wypowiedzi Palikota Komorowski nigdy się nie odciął i nie przeprosił" - mówi w rozmowie z portalem Onet.pl Jarosław Kaczyński.

Reklama

"Ola Natali-Świat i Stanisław Zając też chcieli jechać pociągiem. Prawdopodobnie jeszcze dwie osoby chciały jechać pociągiem, czyli razem pięć osób, a trzy na pewno mogłyby dzisiaj żyć, gdyby marszałek Komorowski nie był tak małostkowy. Chodziło o uroczystości katyńskie, więc przeniesienie głosowania nie powinno było być problemem" - dodaje prezes PiS.

Jarosław Kaczyński twierdzi, że mógł mówić o tym w kampanii prezydenckiej, ale tego nie zrobił.

"Odniosłem się do tej sprawy teraz, żeby pokazać, że dla PO skraca się posiedzenie Sejmu, a dla uczczenia 70. rocznicy mordu katyńskiego nie. Nie wiem, czy to by coś zmieniło, czy to by polepszyło wynik wyborów – pewnie to by pogorszyło mój wynik, ale społeczeństwo powinno wiedzieć, kogo wybiera na prezydenta. O takim człowieku powinno się mieć pełną wiedzę. Demokracja to system, w którym każdy ma pełną, taką samą wiedzę, by najlepiej wybrać. Donald Tusk dwa tygodnie przed wyborami znał zapisy z wieży na lotnisku w Smoleńsku, ale nie pokazał ich Polakom, bo chciał wygrać wybory prezydenckie" - stwierdził Kaczyński.

Reklama

Prezes PiS wyjaśnił też, dlaczego mówił, że Bronisław Komorowski został wybrany przez nieporozumienie.

"Mówiąc o wyborze Komorowskiego przez nieporozumienie, powiedziałem tylko tyle, że Komorowski jest przedstawicielem skrajnie lewego skrzydła PO i wiele osób o tym nie wiedziało, więc te osoby, które wybierały go z pozycji konserwatywnej były w błędzie. Polacy nie mieli pełni wiedzy, a to podstawa demokracji" - uważa prezes PiS.

Jarosław Kaczyński wyjaśnił też, dlaczego nie poda ręki Bronisławowi Komorowskiemu.

Reklama



"Komorowski lubi się obnosić ze swoim pochodzeniem i tak się składa, że znałem ojca pana Komorowskiego, z którym krótko pracowałem, a nawet bywałem na jego seminariach w Zakładzie Badań nad Szkolnictwem Wyższym. Byłem wtedy bardzo młodym człowiekiem, bo miałem 22 lata, a ojciec pana Komorowskiego nie był wtedy jeszcze profesorem, a docentem. Był człowiekiem kulturalnym, dobrze ułożonym, sympatycznym, a Komorowski takich cech nie ma. Komorowski lubi eksponować, że wywodzi się z pewnego typu świata – o czym według mnie nie powinno się dużo mówić - ale cech tego środowiska nie ma" - powiedział Kaczyński.

Na uwagę, że podał rękę gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu, prezes PiS odpowiedział: "Komorowskiemu brakuje dobrego wychowania. Zachowuje się w sposób małostkowy i kiedy nie muszę, to już mu ręki podawać nie będę.

Jarosław Kaczyński ocenił także dokonania Bronisława Komorowskiego jako prezydenta.

"Natężenie gaf i angażowanie się w beznadzieje projekty, jak ocieplenie stosunków z Rosją - które w obecnym wydaniu jest beznadziejne i szkodliwe dla Polski - składa się na ocenę wyraźnie negatywną" - powiedział prezes PiS.

Mocno oberwało się też premierowi Donaldowi Tuskowi. Według Kaczyńskiego szef polskiego rządu "moralnie i politycznie odpowiada za katastrofę smoleńską".

"Czy w sferze prawa karnego, jeśli chodzi o niedopełnienie obowiązków, to się jeszcze okaże. Wymiar sprawiedliwości powinien sprawdzić, czy urzędujący premier nie dopełnił obowiązków. W normalnie funkcjonującej demokracji Tuska już by nie było w polityce. Podałby się do dymisji i musiałby przestać być posłem, a on zamiast to zrobić zaczął zwalczać opozycję. Chciałbym, żebyśmy mieli taką odpowiedzialność w demokracji jak w USA, gdzie gdy złapano żonatego polityka z inną kobietą, to politycznie było już po nim. Nie ma demokracji bez odpowiedzialności" - uważa szef PiS.