"To jest jakaś absurdalna, kabaretowa historia" - tak Nałęcz skomentował zarzuty PJN pod swoim adresem. Ugrupowanie Joanny Kluzik-Rostkowskiej zaapelowało do Bronisława Komorowskiego, by odwołał go ze stanowiska. A chodzi o komentarz Nałęcza do informacji o SMS-ach, które rzekomo mieli dostawać ważni politycy PO tuż po katastrofie smoleńskiej, w których mowa była o winie pilotów. Miał je widzieć właśnie gen. Petelicki. Nałęcz stwierdził wtedy, że dziwi go postawa generała komentującego prywatną korespondencję, i że w II RP byłoby to nie do pomyślenia dla wojskowego z honorem.

Reklama

Dziś Nałęcz wyznał, że od tego czasu otrzymuje od gen. Petelickiego "chamskie SMS-y". Nie wiem, skąd on ma mój numer, zdaje się że to jest umiejętność jego poprzednich etapów służby, nie w mundurze generalskim. Przysyła mi SMS-y. Jeżeli tak ma wyglądać honor polskiego generała, to ja muszę zaapelować do PJN, żebyście organizowali poważniejsze akcje polityczne" - stwierdził prezydencki doradca.

Odpowiedziała mu Elżbieta Jakubiak z PJN. "Pan ma niezwykłą zręczność atakowania ludzi w sposób, który nie daje możliwości obrony. To się niczym nie różni od takiego sposobu, który był na uniwersytecie - jest tak samo dosadny, krzywdzący i obraźliwy" - mówiła posłanka. "Uważam, że doradca prezydenta to jest ktoś, kto nie ujawnia swoich sympatii politycznych, przychodzi jako rozjemca rozjątrzonej sceny politycznej. Oczywiście, że takie wypowiedzi o strzelaniu sobie w łeb w stosunku do kogokolwiek, nie przystoją profesorowi i doradcy prezydenta" - dodała.