Jolanta Fedak, przedstawiając ten pomysł podczas briefingu w Sejmie podkreśliła, że w systemie emerytalnym bardzo słabo zabezpieczone są kobiety wychowujące dzieci, a kapitał emerytalny przez nie zgromadzony może nie wystarczyć nawet na minimalne emerytury.

Reklama

Krokiem we właściwym kierunku byłoby uzupełnienie - dla kobiet, które urodziły lub adoptowały dzieci - kapitału o 20-30 tysięcy, żeby one również mogły skorzystać z propozycji emerytury częściowej - zaznaczyła Fedak. Podkreśliła, że o koncepcji takiej częściowej emerytury mówił premier Donald Tusk.

Fedak nie przesądziła, czy podwyższenie kapitału emerytalnego miałoby dotyczyć wszystkich matek, czy też tych z więcej niż jednym dzieckiem. Generalnie chodzi nam o to, żeby matki mogły skorzystać z emerytury - podkreśliła.

Fedak pytana, czy propozycja PSL zakłada 20-30 tysięcy zł dla matki za każde urodzone dziecko powiedziała: To kwestia określenia parametrów, jest to jeszcze przedmiotem rozmowy - może to być za każde dziecko jakaś suma, może być za drugie, trzecie dziecko jakaś suma. To jest sprawa do bardzo szczegółowych decyzji.

Reklama

Premier proponuje kobietom możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę, jeśli uzbierany kapitał emerytalny pozwala na wypłatę co najmniej minimalnego świadczenia. Dopłaty, o których mówimy, są wyrównaniem szans matek w stosunku do kobiet, które nie mają dzieci. Te drugie mogą nieprzerwanie pracować i wypracować odpowiedni kapitał emerytalny. Z kolei matki poświęcając czas na opiekę nad dziećmi mogą nie uzbierać takiego poziomu kapitału - precyzuje rzecznik PSL Krzysztof Kosiński.

Wcześniej PSL proponowało, aby kapitał emerytalny rodziców był podwyższany o 10 procent za dziecko.

Szef sejmowej komisji finansów publicznych Dariusz Rosati (PO) krytykuje ten pomysł i podkreśla, że obie propozycje PSL zwiększają kwotę wypłat z funduszu emerytalnego w sytuacji, kiedy nie ma zwiększonych dochodów.

Reklama

To oznacza, że odchodzimy od podstawowej zasady reformy emerytalnej przeprowadzonej w 1999 roku, a mianowicie, że system emerytalny jest finansowo neutralny dla budżetu. Jeśli komuś dołożymy procent albo kwotę, to ktoś będzie musiał za to zapłacić, w tym wypadku budżet państwa - zaznaczył Rosati w rozmowie.

Jak przekonywał, nie należy łączyć reformy emerytalnej z polityką prorodzinną. Polska potrzebuje polityki prorodzinnej, ale matkom trzeba pomagać teraz, a nie dopiero, kiedy będą przechodzić na emerytury. PSL stara się ulżyć matkom, ale budżet tego nie wytrzyma, a kobiety i tak nie uzależniają decyzji o macierzyństwie od ewentualnych dopłat do kapitału emerytalnego - dodał.

Według Rosatiego, można zastanawiać się nad innym kompromisowym rozwiązaniem dla kobiet. A mianowicie ustalić pewien minimalny poziom emerytury - taki powyżej minimum socjalnego, który nie będzie zmuszał matek do ubiegania się o pomoc społeczną, czyli będzie gwarantował utrzymanie - i dać możliwość przechodzenia na wcześniejszą emeryturę tym, którzy zgromadzą kapitał emerytalny pozwalający na wypłatę świadczeń na takim poziomie - tłumaczył polityk PO.

Pod warunkiem, że ta osoba nie ustawi się następnego dnia w kolejce do pomocy społecznej mówiąc, że ma głodową emeryturę, z której nie da się wyżyć. Bo główny cel podwyższenia wieku emerytalnego polega na tym, że emeryci mają mieć więcej pieniędzy. A symulacje pokazują, że jeśli nie podniesiemy wieku emerytalnego, to za około 30 lat kobiety przechodzące na emeryturę otrzymają świadczenia w wysokości obecnych 700-800 złotych - zaznaczył Dariusz Rosati.