Miller podkreślił, w debacie nad wnioskiem "S", że PO powinna zgodzić się na referendum m.in. dlatego, że "zamiar wydłużenia wieku emerytalnego został ukryty w ostatniej kampanii wyborczej".

Reklama

Macie więc panie i panowie sposobność do zadośćuczynienia obywatelom za ten niegodny czyn, okazję do powyborczej rehabilitacji i namawiam was do pozytywnego stosunku do tej sprawy - oświadczył Miller. Jeśli jednak - jak powiedział - wniosek "S" zostanie odrzucony, to SLD w najbliższym czasie złoży własny wniosek - podobny, choć nie tej samej treści - o rozpisanie referendum ws. podniesienia wieku emerytalnego.

Damy państwu ostatnią szansę, aby poprzeć inicjatywę referendum - powiedział szef SLD. Ocenił też, że piątkowe wystąpienie w Sejmie szefa NSZZ "Solidarność" Piotra Dudy, w którym uzasadnił wniosek "S" o referendum, było przekonujące i błyskotliwe.

Miller, odpowiadając Tuskowi, stwierdził: Bystrość nie opuszcza ludzi inteligentnych, zwłaszcza, gdy nie mają racji. Jeśli chodzi o to porównanie - my nie mieliśmy braku odwagi, żeby tuż przed wyborami w 2001 roku przedstawić prawdziwy obraz finansów i gospodarki. Zrobił to nasz kandydat na ministra finansów (Marek Belka - PAP) tuż przed wyborami - powiedział. Według niego kosztowało to jego partię co najmniej kilka punktów procentowych poparcia, a być może coś większego - samodzielne sprawowanie władzy.

Reklama

Tak samo i plan (Jerzego) Hausnera, który pan wtedy odrzucał, lansując projekt +3 razy 15+, który nigdy nie doczekał się nawet wzmianki jak pan doszedł do władzy, już nie mówiąc o realizacji, tak samo plan Hausnera myśmy przedstawiali (...) przed wyborami, a nie po wyborach. I też zapewne nas to kosztowało sporo kłopotów - mówił, zwracając się do szefa rządu.

>>>Emerytalna awantura w Sejmie

Szef Sojuszu ocenił, że w związku z tym ma moralne prawo, by obecnie mówić: bierzcie z nas przykład i nie chowajcie się za kolejne daty wyborów. Tusk podczas swego wystąpienia odniósł się także do wsparcia, jakiego w ostatni wtorek Miller udzielił protestującym przed kancelarią premiera związkowcom z "S", którzy śpiewali "Mury" Jacka Kaczmarskiego. Jeśli chodzi o tę ostatnią kwestię, wie pan, ja zostałem zaproszony do wysłuchania tej pieśni i jej wysłuchałem, nie nalegałem i niczego nie żądałem, uznałem, że ci działacze Solidarności, a zwłaszcza pani, która ją wykonała, to zrobiła to z potrzeby serca i życzliwości - powiedział szef SLD.

Jednocześnie stwierdził, że to dziwne, iż premier stawia taki zarzut, bo - jak mówił - przypuszcza, że Tusk wie, jaki jest rodowód tej pieśni. To jest pieśń hiszpańskiego komunisty, która została potem przez pana Kaczmarskiego zaadoptowana. Więc rozumiem, że pan nie ma pretensji do Solidarności, że uczyniła z pieśni hiszpańskiego komunisty swój hymn. A w ogóle, to muszę pana poinformować, że będę dalej bywał tam, gdzie chcę, słuchał tego, czego chcę, niezależnie od pana wskazań i gustów - zakończył swoje wystąpienie lider SLD.