Premier Donald Tusk powiedział w czwartek w Brukseli, że nie wyklucza, iż kwestia zapłodnienia metodą in vitro zostanie uregulowana w drodze rozporządzenia szefa resortu zdrowia, jeśli dyskusja na ten temat w parlamencie wciąż będzie blokowana. Zapowiedział, że będzie rozmawiał na ten temat z ministrem zdrowia Bartoszem Arłukowiczem. Marek Balicki, minister zdrowia w rządach Leszka Millera i Marka Belki, ocenia zapowiedź premiera pozytywnie. To, że zapowiada, jest mało wiarygodne, bo zapowiadał już wiele razy, ale sama treść jest bardzo obiecująca. Rzeczywiście minister zdrowia może w drodze rozporządzenia rozwiązać problem finansowania in vitro - powiedział PAP.

Reklama

Jak wyjaśnił, możliwe jest to poprzez ustanowienie w drodze rozporządzenia narodowego programu zdrowotnego lub poprzez dopisanie procedury in vitro do tzw. koszyka świadczeń gwarantowanych, tj. wydanie rozporządzenia do ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Jedna droga - i chyba tę miał na myśli premier - to przyjęcie rozporządzeniem ministra zdrowia programu zdrowotnego, którego celem będzie finansowanie in vitro. Wtedy można określić warunki, jakie będą wymagane, kryteria itd. Nie mamy ustawy, więc to należałoby w tym programie określić. Jest podstawa w ustawie o świadczeniach opieki zdrowotnej właśnie do ustanowienia takich programów w drodze rozporządzeń. To może zrobić minister zdrowia. Premier musi go do tego zobligować, ale jest to możliwe w ciągu kilku miesięcy - powiedział Balicki.

Przypomniał, że taki program - na lata 2006-2008 - był przyjęty w resorcie zdrowia w 2005 r., gdy on nim kierował. Niestety, kiedy wybory wygrało PiS, uznało, że in vitro nie jest metodą leczenia i ten program został zawieszony. Jest więc do czego sięgnąć. Minęło jednak siedem lat, dziś wiele rzeczy trzeba by tam dopisać, bo procedura jest już doskonalsza - dodał. Balicki zaznaczył, że program musiałby przewidywać zamrażanie zarodków. W przeciwnym razie, ze względu na niską efektywność, byłby wątpliwy w sensie ekonomicznym i ograniczyłby sens stosowania procedury in vitro. W ocenie b. ministra zdrowia możliwe byłoby też dopisanie zapłodnienia in vitro do tzw. koszyka świadczeń gwarantowanych, czyli listy procedur, które są finansowane ze środków publicznych. Wyjaśnił, że w tym przypadku szczegółowe warunki musiałby określić w swoim zarządzeniu prezes NFZ.

Także zdaniem dr hab. Moniki Płatek z Instytutu Prawa Karnego UW rozporządzenie jest wystarczającym instrumentem, aby włączyć in vitro do zestawu metod leczenia bezpłodności. W jej ocenie nie jest tu przeszkodą brak ustawy regulującej sprawy bioetyczne. Nie jest tak, że nie ma odpowiedniej ustawy, do której można wydać rozporządzenie. Bo jest ustawa, na podstawie której mamy świadczone inne formy usług medycznych - mamy ogólną ustawę o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych - powiedziała PAP.

Reklama

Według niej zasady postępowania w tym przypadku byłyby wywiedzione z ogólnych przepisów, tak jak w przypadku innych metod leczenia bezpłodności. Po prostu dodajemy rozporządzenie, które reguluje sposób działania w przypadku takiej bezpłodności, która wymaga zabiegu in vitro. Nie trzeba tworzyć nowych bytów, wystarczy stosować prawo istniejące - zaznaczyła. Nie ma specjalnych ustaw na temat udrażniania jajników czy udrażniania nasieniowodów męskich - dodała. W jej ocenie brak refundacji zabiegów in vitro jest przyczyną dyskryminacji osób, których nie stać na jego wykonanie. Najwyraźniej samorządowcy Częstochowy doszli do wniosku, że nieuczciwe jest, aby tego rodzaju zabiegi, które są formą leczenia bezpłodności, były dostępne tylko dla najbogatszych - powiedziała (w czwartek częstochowscy radni zdecydowali, że leczenie niepłodności metodą in vitro miasto będzie dofinansowywać kwotą 3 tys. zł - PAP).

Inaczej zapowiedź Tuska ocenia przewodniczący sejmowej komisji zdrowia Bolesław Piecha (PiS). W jego ocenie słowa premiera są nieprzemyślane, a wypowiedź nie przez przypadek padła w Brukseli, czyli daleko od Polski. Żeby w Polsce stanowić prawo, musi być zachowany istotny porządek prawny, a porządek prawny to konstytucja, ustawa, a z ustawy - delegacja do rozporządzenia. Moim zdaniem nie ma wystarczającej delegacji w ustawach zdrowotnych, żeby umieścić w nich procedurę in vitro - powiedział PAP. Jego zdaniem teoretycznie jest możliwe dopisanie in vitro do koszyka, ale wówczas procedura musiałaby być finansowana przez państwo.

Zwrócił również uwagę, że narodowe programy zdrowotne zazwyczaj ustanawiane są w drodze ustawy, rzadko rozporządzeniem premiera, ale nie ministra zdrowia. Falandyzacja prawa jest możliwa, przeżyliśmy to. Ale wydawało mi się, że te czasy są już odległe. To jest tchórzostwo, czyli brak stanięcia przed opinią publiczną i zmierzenia się z poważnym problemem, który budzi kontrowersje. Po prostu - premier jest tchórzem- ocenił Piecha. Jeżeli premier nie ma zaufania do swojego zaplecza parlamentarnego, niech poda się do dymisji - dodał.