Zasnąłem w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, ale z pewną dozą niepokoju. Uważam, że udało się bardzo wiele – zaproponować sposób radosny i łączący ludzi obchodów święta niepodległości. Jednak z bólem i niepokojem obserwowałem to, co działo się wieczorem w Warszawie - mówił Bronisław Komorowski w "Faktach po Faktach". Największe na nim wrażenie zrobiła ogromna ilość ludzi, która witała ten marsz – machano z okien i balkonów, a wiele osób się dołączyło. Jego zdaniem marsz to dowód na to, że w Polsce powinniśmy się szanować, niekoniecznie się kochając.

Reklama

Prezydent wyjaśnia, że marsz, który organizuje udowodnił, że dokonało się coś niebywałego - po raz pierwszy chyba, że w panteonie chwały jest miejsce dla bardzo różnych – od socjalistów, po narodowców. Tego oczekiwali i jedni i drudzy, bo potrzebujemy głównego nurtu tradycji, który by szedł środkiem drogi - stwierdził Bronisław Komorowski w rozmowie z Justyną Pochanke.

Prezydent uważa, że chuligańskie wybryki i starcia z policją skłoni wielu młodych ludzi do porzucenia skrajnych narodowców. Po 11 listopada wielu młodych wyciągnie wnioski i ci, którzy cenią własne państwo, włączą się do marszu, który idzie środkiem. Ja ich serdecznie zapraszam. Można mieć radykalne poglądy, ale trzeba szanować tych, którzy mają inne poglądy - zauważył. Jednocześnie skierował ostre słowa w stronę organizatorów. Ktoś, kto zaprasza chuliganów stadionowych, bierze odpowiedzialność za ich zachowanie. To nie kwestia poglądów politycznych, to kwestia odpowiedzialności do eskalacji chuligaństwa i przeniesienie go na ulicę - powiedział.

Pytany o katastrofę smoleńską i ostry komentarz profesora Zbigniewa Brzezińskiego prezydent powiedział, że musi się zgodzić z ekspertem. Stwierdził też, że politycy prawicy powinni panować nad słowami i przemyśleć swe wypowiedzi. Są jak uczeń czarnoksiężnika, który uwalnia złe moce, a potem nad panuje. Hasła ONR powinny być dla nich przestrogą - są już ci, którzy mówią ostrzej od nich - zauważył.

Reklama

Prezydent wyjaśnił też, po co zaprosił do siebie Andrzeja Seremeta. Chce sprawdzić, czy są dodatkowe wnioski, które mógłby przekazać politykom opozycji, przychodzącym na obrady Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Stwierdził też, że na świecie są stosowane techniki dywersji politycznej, warto więc zapytać, czy są jakieś ślady. Jego zdaniem nie wolno też wysuwać oskarżeń o zamach, nie mając dowodów. Jeśli się je ma, trzeba iść do prokuratury. Jeśli nikt tego nie robi, to znaczy, że sprawa jest dęta politycznie - powiedział.