Na sobotnim kongresie w Pruszkowie Piechociński pokonał dotychczasowego szefa ludowców Waldemara Pawlaka - uznawanego przed zjazdem za faworyta w tym starciu - stosunkiem głosów 547 do 530. Pawlak złożył w poniedziałek dymisję z funkcji wicepremiera i ministra gospodarki; Piechociński, który deklarował, że sam do rządu wejść nie zamierza, opowiadał się za tym, by Pawlak pozostał w rządzie.

Reklama

Trudno obserwując to, co się dzieje po wyborze Piechocińskiego, nie określić tego mianem wielkiej improwizacji - ocenił Chwedoruk. Jego zdaniem jest to tym bardziej zaskakujące, że polska polityka bardzo się sprofesjonalizowała.

Paradoksalnie szczególnie PSL był tego dobrym przykładem. W ostatnich latach rola przypadku została znacznie ograniczona. Kampanie wyborcze były świetnie przeprowadzone, dobrze przygotowane. Ale problemy finansowe sygnalizowały, że jest tam problem - mówił Chwedoruk PAP.

Jednocześnie politolog ocenił, że na sobotnim kongresie Stronnictwa działacze pokazali działanie demokracji wewnątrzpartyjnej. Według niego, wybór dokonany przez ludowców pokazuje niezadowolenie polskiej wsi z kryzysu, rządów premiera Donalda Tuska i z małej podmiotowości PSL w ramach koalicji.

Reklama

Jego zdaniem, istotnym wskazaniem, jaki dalszy kurs obierze ta partia, będą wyniki sondaży. Jeśli ludowcy znajdą się poniżej progu wyborczego (5 proc. dla partii - PAP), skonsolidują się wobec walki o byt, jeśli zaś dalej będą w okolicach 5 proc., to można się spodziewać cichej wojny domowej - powiedział Chwedoruk.

Zaznaczył przy tym, że taki wewnętrzny konflikt w partii uczyniłby z PSL mało wiarygodnego partnera dla koalicjanta. Może powstać pytanie, czy PO będzie akceptowała jego obecność w koalicji - dodał Chwedoruk.

Przestrzegał ludowców przed powtórzeniem scenariusza zrealizowanego w przeszłości przez SLD, który - jak mówił - całą kadencję strawił na konflikt poprzedniego kierownictwa partii z tymi, którzy wybrali (wówczas) Grzegorza Napieralskiego.

Reklama

SLD ledwo przetrwało, a dysponowało tuż po wyborach o wiele większym poparciem niż PSL, które balansuje na granicy progu wyborczego. Analogiczny spór w PSL zniszczyłby je, postawił na granicy przetrwania - powiedział Chwedoruk.

Na sytuację Piechocińskiego jako lidera wpłynie - według niego - to, co ugra on w rozmowach z PO ws. ważnych dla PSL kwestiach np. reorganizacji sądów.

Pozycję Piechocińskiego na stanowisku szefa PSL jako jeszcze dość niepewną określił dr Bartłomiej Biskup. Piechociński będzie musiał szukać konsensu - to wyzwanie, gdy różnica w liczbie zdobytych głosów nie jest zbyt duża - ocenił.

Zaznaczył, że fakt, iż Piechociński waha się, czy wejść do rządu sam w sobie jeszcze niczego nie oznacza. Nie wiemy, czy robi to, bo chce większej demokratyzacji partii, czy po prostu boi się odpowiedzialności albo obawia się wejścia do rządu, którego notowania nie rosną - mówił Biskup.

Jego zdaniem sytuacja w koalicji nie ulegnie większej zmianie - nawet jeśli nastąpią przetasowania kadrowe. Należy dać tylko czas PO na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji - dodał.

Biskup uważa, że zapewne nastąpią zmiany na stanowiskach podsekretarzy stanu w ministerstwach przypadających PSL. Janusz Piechociński zapowiedział otwarcie partii, jej zdemokratyzowanie - na tym wypłynął. Musi teraz pootwierać grona decyzyjne, bo tego oczekują od niego działacze - podkreślił Biskup.

Dodał, że nie spodziewa się zmian w sondażowych wynikach PSL. Nie uważam, by wiejskiemu elektoratowi zależało na tym, czy partii będzie przewodził Pawlak czy Piechociński - stwierdził.