Monika Olejnik odniosła się do afery wokół wpisu na blogu działacza PiS Artura Nicponia.

Reklama

- Prezes Kaczyński stwierdził, że postać mu się wydaje nierealna ze względu na nazwisko, ale zawiesza działacza. Jest to jak najbardziej realny człowiek, członek zarządu wrocławskiego PiS - pisze Olejnik. Dodaje, że zarówno Tusk jak i Kaczyński nawzajem oskarżają się o mowę nienawiści i nie przestają do siebie strzelać.

Dalej dziennikarka przywołuje w tym kontekście nazwisko Stefana Niesiołowskiego. - Nicponia ukarzą, ale dlaczego nikt nie karze Stefana Niesiołowskiego, który - jak mówi prezes Kaczyński - zionie codziennie nienawiścią do PiS. Może dlatego, że Stefan Niesiołowski - owszem - chce, żeby PiS zniknął ze sceny politycznej, ale za pomocą kartki wyborczej. Zamachy bombowe Niesiołowski ma już za sobą. Siedział zresztą za to kilka lat w więzieniu za czasów PRL - czytamy w komentarzu.

Monika Olejnik zarzuca Kaczyńskiemu, że nie odwołuje swoich słów o tym, że dokonano zbrodni i morderstwa na 96 osobach i od kilku lat "miesza ludziom w głowach". Przywołuje - jako przykład - słowa prezesa PiS w Legnicy, gdzie stwierdził on, że Maria Kaczyńska została pochowana niegodnie, a potem wydał oświadczenie, że nie chcą ekshumacji, bo była pochowana godnie.

Reklama

- Teraz twierdzi, że ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego było poparzone, co sugeruje oczywiście zamach. Może niech się prezes wreszcie zdecyduje i ekshumuje swojego brata, bo przecież sekcję zwłok przeprowadzili Rosjanie, za zgodą zresztą Jarosława Kaczyńskiego. Może ponowna sekcja brata odpowie Kaczyńskiemu na pytanie, czy to był zamach, czy nie - radzi Olejnik.

Na koniec dziennikarka Radia ZET i TVN24 ironizuje, że oprócz filmu o Smoleńsku powinien powstać film o zamachu Brunona K., a w role wykładowcy-zamachowca powinien wcielić się Cezary Gmyz - "słynny łowca przecieków"

Czy zamach był realny, rozstrzygnie sąd, na razie jedynym sukcesem ABW i prokuratury jest to, że nie było przecieku. A to pewnie tylko dlatego, że redaktora Gmyza zwolniono z "Rzeczpospolitej", bo gdyby w niej był, to pierwsi o tej akcji zapewne przeczytaliby czytelnicy - -puentuje Olejnik.