Budżetowe zasilanie to standard w całej Europie. Wyjątkiem jest Wielka Brytania. W pozostałych krajach, tak jak w Polsce, wielkość dotacji jest powiązana z liczbą zdobytych w wyborach mandatów. Stosowane są różne mechanizmy wyrównawcze, by nie było zbyt dużych dysproporcji między zwycięzcami a końcówką wyborczego peletonu.
SLD, szykując się do sejmowej batalii na temat finansowania partii politycznych, porównał finanse partii w różnych krajach. Przelicznik lewicy mierzy wydatki na partię na głowę mieszkańca. W Polsce są one 5 razy niższe niż w Czechach czy Niemczech i aż 13 razy niższe niż w Szwecji.
Jak policzył DGP, do najzamożniejszych należą ugrupowania niemieckie. Roczny budżet chadeków w 2011 r. wyniósł 141 mln euro, z czego 40 mln pochodziło z kasy państwa, a 44 mln ze składek. Jeszcze bogatsza jest lewica. Socjaldemokraci dysponują majątkiem ocenianym na 150 mln euro. W Niemczech kwota, którą otrzymuje dana partia z budżetu państwa, zależy od wyników wyborczych do Parlamentu Europejskiego, Bundestagu i Landtagów. Górna granica dofinansowania wszystkich ugrupowań wynosi 133 mln euro rocznie. Skromniejsze są finanse czołowych ugrupowań reszty dużych państw unijnych. Brytyjska partia konserwatywna miała w 2011 r. budżet w wysokości ok. 27 mln euro, a lewicowi laburzyści – 36 mln euro. We Włoszech najbogatsze jest ugrupowanie Silvia Berlusconiego. W 2012 r. zarobiło 68,7 mln euro. Z kolei we Francji zwycięzca wyborów może liczyć na ok. 30 mln euro z budżetu.
Znacznie skromniejsze są wydatki na partie polityczne w naszej części Europy. Budżet Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CSSD), która ma najwięcej miejsc w parlamencie, wyniósł w 2011 r. 239 mln koron (ok. 40 mln zł). Węgierski Fidesz wydał w 2011 r. 1,3 mld forintów (ok. 19 mln zł), z czego 14,7 mln z budżetu. Dla porównania PiS dostało w 2012 r. ponad 17 mln zł z dotacji i zebrało ok. 1 mln ze składek. PO dostała 18 mln zł z budżetu. Subwencje mniejszych ugrupowań, jak PSL czy SLD, to ok. 7 mln zł. Jeszcze kilka lat temu finansowanie dla partii politycznych w Polsce było dwukrotnie wyższe, ale zostało ścięte w wyniku kryzysu. Z tego czasu największe partie mają spore zaskórniaki. Według nieoficjalnych informacji PO zgromadziła na kontach ponad 60 mln zł. PiS nie ujawnia, ile ulokowało w bankach. Usłyszeliśmy tylko, że to znacznie mniejsze sumy.
Reklama
Reklama
Polskie partie są nie tylko biedniejsze. Także przepisy dotyczące finansowania są stosunkowo restrykcyjne. Finansowanie polskich partii ogranicza się w zasadzie do środków z budżetu, składek i darowizn osób prywatnych. Nie mogą one czerpać dochodów z darowizn od firm, co jest dozwolone np. w Czechach, Wielkiej Brytanii czy we Włoszech. Zresztą w Polsce próg darowizny jest niski. To 15-krotność minimalnego wynagrodzenia, czyli ok. 22,5 tys. zł. Ugrupowania nie mogą również prowadzić nawet ograniczonej działalności gospodarczej (jak choćby węgierski Fidesz, który może prowadzić działalność wydawniczą) ani wynajmować nieruchomości (jak partie w Czechach). W niektórych krajach, jak we Francji czy na Węgrzech, partie mogą korzystać z ulg podatkowych.
W niektórych krajach partie mogą korzystać z ulg podatkowych