Wszystko zaczęło się od tekstów "Newsweeka", który opisał, kto i ile zarabia na zleceniach akceptowanych przez Kostrzewskiego. Prezes był tymi informacjami zaskoczony, wielu rzeczy nie wiedział. A czara goryczy przepełniła się po zapowiedzi Donalda Tuska, że finansowanie partii z budżetu zostanie zniesione - twierdzi informator "Newsweeka", który zasiada w kierownictwie partii.

Reklama

Jak dowiaduje się tygodnik, Stanisław Kostrzewski nie był w stanie powiedzieć Jarosławowi Kaczyńskiemu, ile pieniędzy jest na kontach ugrupowania. Nawet specjalny zespół, powołany w komitecie politycznym, nie był w stanie dociec prawdy. Nic więc dziwnego, jak pisze tygodnik, że nowego skarbnika nie wybrano, a poprzedni, w ramach pocieszenia, dostał tylko miejsce we władzach partii. Widziałem już wiele konfliktów prezesa z Kostrzewskim. Zawsze kończyło się tak, że Stanisław jednak się utrzymywał. Być może tak będzie i tym razem, ale jego pozycja jeszcze nigdy nie była tak słaba - tłumaczy "Newsweekowi" jego informator.

Co na te rewelacje Kostrzewski? Jestem w domu, a nie w pracy i nie odpowiem panu. Jak chce się pan czegoś dowiedzieć, to proszę wysłać pytania na piśmie - mówi tygodnikowi.