Prezydent jest ponad małość prezesa. Marzy mi się, żebyśmy w Polsce w najważniejszych sprawach byli razem. Bez fochów, much w nosie - mówił w TOK FM doradca prezydenta. Wysłanie wiceprzewodniczącego PiS na spotkanie jest niepoważne. Nie wyobrażam sobie żeby np. w dwudziestoleciu międzywojennym prezydent zaprosił polityka a ten powiedział "nie". Bo prezydent nie jest godny rozmowy ze mną. Ja wielki polityk mam iść do prezydenta? Taki polityk byłby skończony. Nie tylko w międzywojniu, ale w każdym normalnym kraju - dodał jednak, komentując postępowanie Jarosława Kaczyńskiego, który najpierw zignorował posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, a potem, na spotkanie z prezydentem wysłał wiceprezesa partii.

Reklama

Zdaniem Nałęcza, prezes PiS stawia interesy partii ponad interesy Polski. Logiki w tym nie ma. Bo wtedy mu [za prezydentury Lecha Kaczyńskiego - red.] kompetencje RBN nie przeszkadzały. Wiadomo, że chodzi o fochy, osobiste urazy. Ale stosunek do prezydenta wybranego w powszechnych wyborach nie powinien być związany z osobistą niechęcią - zauważył.

Nałęcz przypomniał, że gdy prezydentem był Lech Kaczyński, to Donald Tusk nie odmawiał spotkań z prezydentem. A jasne jest, że premier Donald Tusk i prezydent Kaczyński podstawiali sobie nogi. PiS nazwał takie zachowanie "przemysłem pogardy". Jak więc nazwać to, co PiS robi wobec Bronisława Komorowskiego? - pytał retorycznie.