Sąd Apelacyjny nie miał wątpliwości, uznał, że wolność słowa nie daje zgody na mówienie nieprawdy i nakazał posłowi PiS przeprosiny w "Naszym Dzienniku" - pisze "Gazeta Wyborcza".

Reklama

Chodzi o wywiad w prawicowym dzienniku, w którym Jacek Sasin stwierdził, że Bronisław Komorowski kpił ze śmierci Lecha Kaczyńskiego. Według jego relacji miał powiedzieć na zakrapianym spotkaniu, że Lecha nie ma, ale został jeszcze ten drugi. Radosław Sikorski powiedział, zdaniem Sasina powołującego się na Macieja Łopińskiego, który z kolei usłyszał o sytuacji od anonimowego pracownika kancelarii, Nie martw się Bronek, mamy jeszcze jedną Tutkę.

Po tym wywiadzie rozpętała się burza. Prezydent od razu pozwał Sasina. W pierwszej instancji sąd nakazał przeprosiny. Obie strony złożyły jednak apelację. PRawnikom prezydenta nie podobało się to, że treść przeprosin okrojono i miały być zamieszczone nie na pierwszej, a na szóstej stronie dziennika. Adwokaci posła PiS uznali za to, że ich klient jest niewinny.