[Zdarzenia] Mają związek z osobami, które działały w dziedzinie połączeń gazowych między Polską a Rosją. Każdy, kto interesował się na tej sali problemem pieremyczki, czyli połączenia gazowego, które miało omijać Ukrainę, pamięta także zdarzenia, z którymi związane są niektóre osoby, które pojawiają się w kontekście afery podsłuchowej.
O co tu chodzi? Premier nie operuje nazwiskami, ale nawiązanie do pieremyczki – to prawdopodobnie odniesienie do słynnej historii memorandum w sprawie budowy drugiej nitki gazociągu jamajskiego, jakie 4 kwietnia 2013 r. podpisał EuRoPol GAZ – kontrolowany przez PGNiG – z rosyjskim Gazpromem.
Głównymi aktorami w tamtej historii byli – oprócz prezesa EuRoPol GAZ Mirosława Dobruta – szef resortu skarbu Mikołaj Budzanowski (który nie wiedział o planach podpisania memorandum) i prezes PGNiG Grażyna Piotrowska-Oliwa. Budzanowski został zdymisjonowany 19 kwietnia. Kilka dni później ze stanowiska prezesa PGNiG odwołano Piotrowską-Oliwę. Premier Tusk mówił, że zarząd PGNiG, kluczowej spółki w tej sprawie, nie budzi jego zaufania i nie daje gwarancji, że będzie realizowała interesy publiczne.
Prezes Piotrowska-Oliwa już w sierpniu 2013 r. znalazła nową pracę – została członkinią rady nadzorczej spółki Hawe. Jej akcjonariuszem jest Marek Falenta zatrzymany we wtorek w związku z aferą podsłuchową. Piotrowska-Oliwa jest oburzona sugestiami premiera, jakoby miała związek z aferą podsłuchową. W wypowiedzi cytowanej przez Pb.pl nazwała je skandalicznymi i niezrozumiałymi. – Jestem tym dogłębnie oburzona, ponieważ nie mam żadnego związku ze sprawą taśm – powiedziała.
Reklama
Wiemy, że osoby zaangażowane lub kojarzone z podsłuchującymi i nagrywającymi zaangażowane były w interesy, wobec których państwo polskie miało swoje określone zdanie i wobec których podejmowało określone działania. Chcę podkreślić znaczenie tego tła. Po pierwsze mówimy o osobach zaangażowanych w działalność gospodarczą związaną ściśle z energetyką. Sytuacja, z jaką mamy do czynienia w ostatnich dniach, poprzedzona została dość zdecydowanymi działaniami służb państwowych wobec importerów i dystrybutorów węgla. Zdajemy sobie sprawę, że ten wątek może być wątkiem pobocznym albo niewyłącznym.
Reklama
Określone zdanie państwa polskiego w kwestii węgla najprościej jest zrozumieć, łącząc następujące fakty. Pomimo że mamy własne kopalnie, a energetyka w większości oparta jest na węglu, to na zwałach zalega 15 mln ton surowca o wartości 3 mld zł, a branża wydobywcza finansowo szoruje po dnie. Tymczasem ilość importowanego towaru na naszym rynku wzrosła z 5 proc. krajowego wydobycia w 2006 r. do 15 proc. w 2013 r. Dlatego w rządzie opracowano projekt koła ratunkowego dla branży polegającego na zapewnieniu zbytu dla polskiego węgla.
Pierwsza część tego planu to wielcy odbiorcy, czyli energetyka. Elektrownie od dawna mają podpisane długoterminowe umowy ze spółkami węglowymi, dodatkowo minister skarbu Włodzimierz Karpiński zapowiedział, że budowane właśnie bloki będą opalane tylko polskim węglem. Łącznie będzie to 12–15 mln ton rocznie. Niewykluczone, że SkładyWęgla.pl (spółka, w której udziałowcem jest zatrzymany Marek F.) mogły chcieć zacząć się rozpychać na tym rynku, oferując np. tańszy surowiec. To godziłoby w interesy polskiego górnictwa.

CZYTAJ TAKŻE: Nawet 80 nielegalnych nagrań? A w tle Rosjanie, mafia węglowa...>>>

ZOBACZ TEŻ: Biznesmen z zarzutami, ale na wolności. Poręczenie: milion złotych>>>

Druga część to mniejsi odbiorcy. SkładomWęgla.pl udało się uzyskać mocną pozycję względem małych i średnich odbiorców. Stąd też pojawił się pomysł stworzenia Polskich Składów Węgla – spółki, która docierałaby do tej samej grupy klientów, tyle że z polskim surowcem. Zatrzymania w SkładachWęgla.pl, nawet jeśli miały miejsce na skutek przestępstw, są mimo wszystko na rękę polskim kopalniom.
Ten, kto podjął decyzję o podsłuchiwaniu i ujawnieniu podsłuchów, pisze scenariusz w konspiracji, a jego efektem są straty dla państwa polskiego, a nie zyski. Nie wiem, jakim alfabetem jest pisany, ale wiem, kto może być beneficjentem chaosu państwa polskiego, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Wtręt o alfabecie nie był zapewne przypadkowy. Czy premierowi chodziło o Rosję? Czy to sugestia, że to Rosjanie mogliby być zainteresowani destabilizacją w Polsce? Np. z powodów politycznych: Polska dyplomatycznie angażowała się w czasie ukraińskiego kryzysu, była i jest jednym z największych orędowników sankcji wobec Rosji za jej zaangażowanie na Ukrainie. Rozchwianie sceny politycznej może osłabić pozycję Polski na forum UE. Powody biznesowe? Można spekulować, że to odpowiedź na rosnące ryzyko ograniczenia importu rosyjskiego węgla. Albo na nieprzychylność polskich władz dla rosyjskich interesów w sektorze gazowym.

CZYTAJ TEŻ: Premier wygrał walkę o życie. Sejm udzielił mu wotum zaufania>>>