A wszystko za sprawą pytania Sądu Okręgowego w Warszawie, który zanim podejmie decyzję co zrobić z zażaleniami 23 osób pokrzywdzonych działaniami Macierewicza, chce poznać stanowisko Sądu Najwyższego.

Reklama

Raport sygnowany przez Antoniego Macierewicza, został upubliczniony przez byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego 7 lat temu. Zostały w nim wymienione nazwiska oficerów tej służby, ale i osób prywatnych, które miały brać udział w "przestępczych działaniach" lub nielegalnie współpracować z WSI.

Wiele z nich pozwało za to do sądu skarb państwa - odszkodowania i koszty przeprosin wyniosły już 1 mln 200 tys. zł. Część zawiadomiła prokuraturę o złamaniu przez Macierewicza prawa. I choć śledczy uznali, że Macierewicz przekroczył swoje uprawnienia i dopuścił się w raporcie kłamstw oraz pomówień, umorzyła śledztwo. Powód? Nie może on odpowiadać jako funkcjonariusz publiczny za treść raportu bo nie miał z komisją likwidacyjną "stosunku pracy".

Pokrzywdzeni złożyli na te decyzje zażalenie ale sąd jej nie rozpatrzył bo kluczowe w tej sprawie jest ustalenie, czy Macierewicz był funkcjonariuszem publicznym czy też nie. Stąd pytanie do Sądu Najwyższego. Początek posiedzenia o 11.00.

Reklama