Przeciwko przyjęciu konwencji byli przede wszystkim posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Argumentowali, że ratyfikacja będzie równoznaczna z promowaniem ideologii gender. Na sali sejmowej w czasie dyskusji padały jednak ostrzejsze słowa. Poseł niezrzeszony Zbigniew Girzyński mówił o mordowaniu cywilizacji, Beata Kempa z Solidarnej Polski nazwała konwencję Rady Europy potworkiem legislacyjnym. Małgorzata Sadurska z PiS stwierdziła z kolei, że antyprzemocowy dokument niszczy polską rodzinę.

Reklama

Tu nie chodzi o ochronę kobiet. Tu nie chodzi o przemoc, ale o przemodelowanie naszego społeczeństwa. Chodzi o wprowadzenie pojęcia płci społeczno-kulturowej - przekonywała z mównicy sejmowej Marzena Wróbel, posłanka Solidarnej Polski.

Gdyby udało się przyjąć wcześniej konwencję, tysiące kobiet by nie zginęło i zostałoby uratowanych przed przemocą - argumentowała Wanda Nowicka, posłanka niezrzeszona. Wierzę, że choć czekaliśmy długo na ratyfikację, to szybko zostanie wdrożona. Kto dziś jest przeciwko konwencji, opowiada się po stronie sprawców przemocy - dodawała.

To nie jest dokument ideologiczny ani antyreligijny, tylko prawno-organizacyjny - odpowiadał przeciwnikom konwencji poseł SLD Tadeusz Iwiński.

Będę apelował do prezydenta, również na piśmie, aby nie ratyfikował konwencji antyprzemocowej - zapowiadał rano w TVN24 kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda. Ta ustawa jest szkodliwa, pod płaszczykiem przemocy domowej odnosi wszelkie patologie do rodziny,
do tradycji, przemyca wrogie treści sprzeczne z naturą i jest przesiąknięta ideologią lewacką. Ludzie ją popierają, ale tylko dlatego, że nazwa jest chwytliwa
- przekonywał.

Reklama
PAP / Bartłomiej Zborowski

Ustawę poparli w większości posłowie koalicji rządowej, SLD oraz Twój Ruch. Przeciwko ustawie głosowali politycy Prawa i Sprawiedliwości.

Prace nad uchwaleniem ustawy trwały od wielu miesięcy. Dokument budzi sprzeciw zarówno wśród opozycji, jak i organizacji pozarządowych. Głównym zarzutem wobec konwencji jest promowanie - poprzez jej zapisy - środowisk homoseksualnych oraz ideologii gender.
Przeciwko ratyfikacji konwencji wypowiedział się między innymi Episkopat. "Konwencja nie promuje zwalczania realnych przyczyn przemocy, którymi są: alkoholizm, coraz szersze upowszechnianie brutalnej przemocy i pornografii w dostępnej kulturze masowej. Jej założenia wynikają ze skrajnej, neomarksistowskiej ideologii gender" - napisali w oświadczeniu biskupi.

Autorzy konwencji twierdzą, że jest to pierwszy w Europie dokument, który wprowadza rozwiązania mające chronić kobiety przed wszystkimi formami przemocy i dyskryminacji. Dokument oparty na założeniu, że przemoc nierozłącznie wiąże się z płciową nierównością i by z nią walczyć, najpierw trzeba poradzić sobie z dyskryminacją i stereotypami.