Od wielu lat nie pracuję dla ugrupowań politycznych. Pracuję wyłącznie dla konkretnych ludzi. Jeżeli chodzi o moją pracę dla Pani Marszałek to z tego zadania wywiązałem się w stu procentach. To, że współpracowałem w tym czasie jeszcze z innymi osobami, nie miało żadnego wpływu na moje zaangażowanie w pracę dla Ewy Kopacz - mówi Piechowicz w wywiadzie dla mPolska24.pl.

Reklama

Dla Ewy Kopacz Piechowicz pracował od dwóch lat. Wcześniej doradzał Bartoszowi Arłukowiczowi. -Do KPRM-u poszedłem dlatego, że pani Premier zdecydowała się wziąć odpowiedzialność za państwo, a sprawdzonych ludzi zabiera się ze sobą. Ja od początku wiedziałem, że do KPRM-u przychodzę na krótko. Już w grudniu podjąłem decyzję o tym, że odchodzę. Umówiłem się na współpracę z innym politykiem - relacjonuje Piechowicz.

Twierdzi, że medialny opis skandalu, po którym z kancelarią rozstało się kilka osób - oprócz niego samego, posadę za współpracę z Wiplerem straciła rzeczniczka rządu Iwona Sulik - był zmanipulowany.

CZYTAJ WIĘCEJ: Seria dymisji w KPRM: Sulik, Piechowicz...

Piechowicz przeprosił jednak Iwonę Sulik, bo to na jego prośbę była rzeczniczka Kopacz spotkała się z Wiplerem.

Reklama

Politykowi nowej partii KORWIN nie szczędził zaś słów krytyki. Były doradca nie wróży mu sukcesu w polityce:

W zasadzie cała jego ewolucja przebiegła w takim oto modelu: Został pobity przez kobietę na Mazowieckiej i to tak nim wstrząsnęło, że udał się na Wiejską, żeby tam pobić inną kobietę, mam na myśli Iwonę Sulik.

Reklama

Piechowicz w wywiadzie wyliczał też polityków, dla których pracował - wśród nich jest były prezydent Aleksander Kwaśniewski, Marek Borowski, Marek Balicki, Dariusz Rosati, Bartosz Arłukowicz, Tomasz Nałęcz, Włodzimierz Cimoszewicz.

Piechowicz podzielił się też swoją opinią na temat dzisiejszych standardów uprawiania polityki i PR. Stwierdził, że od Kazimierza Marcinkiewicza, a raczej od jego rzecznika Konrada Ciesiołkiewicza polska polityka jest polityką „paciorków” albo jak kto woli gadżetów.

- Słynna scena, w której to Kazimierz Marcinkiewicz wychodzi do dziennikarzy z telefonem komórkowym, z którego płyną dźwięki utworu Chopina stojąc na tle pomnika kompozytora stała się punktem zwrotnym. Od tego czasu bardziej liczy się opakowanie „pudełka” niż jego zawartości - powiedział.