Gdy żegnałem się z siłami zbrojnymi, urządzono mi kocią muzykę, i to wrzeszcząc w czasie hymnu narodowego. To byli ci sami ludzie, z tymi samymi transparentami, którzy w czasie kampanii wyborczej siali przeciwko mnie nienawiść na rozkaz. Do nich przemawiał prezydent Andrzej Duda na Krakowskim Przedmieściu, zwracając się: "Kochani" - mówi Bronisław Komorowski w wywiadzie z "Gazetą Wyborczą".

Reklama

Komorowski komentuje zapowiedzi prezydenta Dudy, który chce odbudować wspólnotę Polaków. - Podobno naśladownictwo jest najwyższą formą uznania. Poczekajmy na czyny. Czy kancelaria nowego prezydenta jest pluralistyczna, czy tylko pisowska? Czy będą gesty wobec ludzi odmiennej tradycji, idei czy światopoglądu? - mówi były prezydent, którego hasłem prezydentury było budowanie wspólnoty Polaków.

Jarosław Kurski, jeden z autorów wywiadu, pyta też Komorowskiego jak to jest słyszeć o sobie wrzaski: "agent WSI", "Komoruski", "zdrajca". - Trudno poradzić sobie z falą autentycznej nienawiści. Nienawiści niemającej nawet najmniejszego potwierdzenia w faktach. Zrobić ze mnie agenta WSI tylko dlatego, że byłem przeciwnikiem głupich decyzji w sprawie wywiadu wojskowego? To aberracja - przyznaje były prezydent.

Reklama

Komorowski odnosi się też do sprawy ustawy o in vitro, za podpisanie której został skrytykowany przez Episkopat. - W sprawie in vitro nie mogę pogodzić się z lekceważeniem cudu powołania życia i uznaniem zapłodnienia pozaustrojowego za grzech - uważa były prezydent. Msza w kościele Sióstr Wizytek i gest ks. Kazimierza Sowy, ks. Andrzeja Lutra i ks. Stanisław Opieli, którzy przeprosili za "wiele niesprawiedliwości, także bardzo podłych, wypowiadanych przez ludzi, których nazywamy ludźmi Kościoła" była dla Komorowskiego bardzo wzruszająca. - Jak łyk świeżego powietrza, znak nadziei, że nie wszystko stracone - mówi.

Reklama