Poniżej całość informacji, jaka pojawiła się w serwisie dziennik.pl 15 stycznia 2010 roku. Dotyczyła ona prezentacji projektu Konstytucji RP autorstwa Prawa i Sprawiedliwości. O tym, co się z nim znalazło, mówił Jarosław Kaczyński:

Jak podkreślił, jest to projekt, który przechodzi od III RP do IV RP "spokojnie, na zasadzie ewolucyjnej, na zasadzie ciągłości". J. Kaczyński dodał, że projekt tej konstytucji "mocno osadza się w polskiej tradycji niepodległościowej i demokratycznej".

Reklama

Według projektu - jak mówił prezes PiS - premier zostaje "jednoznacznie" szefem władzy wykonawczej. "Nie ma tej dwugłowej władzy wykonawczej" - zaznaczył Jarosław Kaczyński. W jego ocenie, "nie miało to żadnego sensu".

Prezes PiS poinformował, że obok wzmocnienia władzy premiera projekt konstytucji zakłada wzmocnienie pozycji prezydenta, który "musi mieć funkcję poważną". Prezydent - według projektu - nie jest już częścią władzy wykonawczej, jest - jak mówił J. Kaczyński - "ponad wszystkimi władzami i dysponuje różnego rodzaju instrumentami, które zapewniają mu rolę strażnika praworządności, niepodległości państwa, strategii".

Reklama

Proponowana przez PiS zmiana konstytucji zakłada, że prezydent mógłby odmówić powołania premiera lub ministra, gdyby miał informacje "z wiarygodnych źródeł", że dana osoba takiej funkcji pełnić nie powinna - powiedział w piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Reklama

"Były takie spory w ciągu ostatnich lat, kiedy prezydent mówił, że są informacje na podstawie, których pewnej osoby na bardzo ważne stanowisko nie można powołać, a premier mimo wszystko powoływał. Tego rodzaju sytuacji już na podstawie tej konstytucji być nie może" - mówił J. Kaczyński na konferencji prasowej.

Prezes PiS zapewnił, że byłaby to "instytucja nadzwyczajna". Ocenił jednocześnie, że "uniknęlibyśmy pewnych spraw - ostatnio głośnych, gdyby obecny prezydent miał takie prawo, bo pewnie przynajmniej wobec dwóch ministrów zastosowałby to weto".

Prezydent powinien być przewodniczącym rady sądownictwa oraz zwierzchnikiem służby cywilnej.

Szef PiS powiedział, że prezydent otrzymałby nowe kompetencje, m.in. mógłby uczestniczyć w ustalaniu strategii państwa oraz "w pewnych okolicznościach, innych niż te dotychczasowe" mógłby rozwiązywać Sejm.

Według projektu, prezydent miałby też prawo do zorganizowania referendum nad ustawami, których nie akceptuje oraz możliwość - za zgodą rządu - wydawania rozporządzenia z mocą ustawy.

W ocenie prezesa PiS, projekt wzmacnia także pozycję premiera, który otrzymuje prawo dawania pozostałym członkom rządu wiążących wytycznych w sprawach realizacji polityki państwa. Wzmocnieniu pozycji premiera służy też - mówił J. Kaczyński - rezygnacja z instytucji wotum nieufności Sejmu wobec poszczególnych ministrów.

Zdaniem prezesa PiS, takie zmiany w konstytucji mogłyby spowodować lepszą współpracę między prezydentem i premierem. Jak mówił, w ostatnim czasie dochodziło bowiem do licznych prób dezawuowania pozycji prezydenta, np. poprzez odmowę udostępnienia mu samolotu rządowego.

Projekt PiS mówi też o prawie do jawności. Ten zapis - jak powiedział J. Kaczyński - wynika m.in. z ostatnich zarzutów wobec dziennikarzy o ujawnienie tajemnicy śledztwa. W projekcie znajduje się także zapis o prawie do zachowania symboli, także religijnych. Ma to być gwarancją dla obywateli na wypadek, gdyby - jak argumentował prezes PiS - znaleźli się w Polsce ludzie, którzy twierdziliby, że krzyże, kapliczki przydrożne czy kościoły im przeszkadzają.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości podkreślił, że nowa konstytucja po zmianach zniesie "korporacyjny ustrój w Polsce" i umożliwi "likwidację patologii". "Korporacje zawodowe są dopuszczalne, ale nie mogą podważać prawa do zawodu" - przekonywał J.Kaczyński. Ocenił też, że korporacje istnieją też wewnątrz aparatu państwowego, a sądownictwo jest "w gruncie rzeczy poza państwem".