Z nieoficjalnych informacji wynika, że podsłuchiwano łącznie około 80 osób, w tym także prawników.

Zakres działań specgrupy był praktycznie nieograniczony - cel był jeden dowiedzieć się, kto stoi za biznesmenem Markiem Falentą. Nie przebierano przy tym w środkach, w tym także omijano np. policyjne procedury. W praktyce oznacza to, że podsłuchy zakładano rzekomo na osoby nieznane; w ramach śledztwa dotyczącego napaści na tle rasowym w Białymstoku, aby zataić sprawę przed prokuraturą i sądami.

Reklama

Z nieoficjalnych informacji wynika, że w ten sposób podsłuchiwano m.in. dziennikarzy "Wprost", publikujących stenogramy nagrań z warszawskich restauracji, a także wszystkich ludzi mediów, którzy kontaktowali się z Falentą. Dodatkowo także prawników biznesmena i byłych szefów służb specjalnych podejrzewanych o to, że mogą mieć związek z nielegalnymi nagraniami polityków, biznesmenów i wysokich urzędników państwowych w latach 2013-14.

Reklama

Jak wynika także ze wstępnych wyników audytu przeprowadzonego w KGP - ujawniło je Radio ZET - na czele specgrupy stanął ówczesny szef Biura Spraw Wewnętrznych KGP. Z kolei "wszystko miał nadzorować komendant główny policji Marek Działoszyński, działając na polecenie ówczesnego szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza", pisała Rp.pl.

Nie zachowały się nagrania rozmów - miały zostać skasowane; dowodami w sprawie są teraz jedynie notatki służbowe funkcjonariuszy i ich zeznania.

Reklama

Sienkiewicz zaprzeczył, że ma związek ze sprawą. - Minister nie ma dostępu do danych z kontroli operacyjnej. Nie wydawałem żadnych poleceń, to nie było za moją zgodą - mówił "Gazecie Wyborczej". I przyznawał, że nie jest pewien, że wszystkie te informacje są prawdzie, bo - jego zdaniem - "to może być elementem polowania na poprzedników, politycznych przeciwników”. - Żadnej grupy nie powoływałem ani nie informowano mnie o jej działaniach - skwitował.

Afera, która wybuchła po tym jak ujawniono nagrania z warszawskich restauracji, doprowadziła do dymisji kilku ministrów rządu PO - stanowisko stracił także Bartłomiej Sienkiewicz. I choć sam także był nagrywany, to potem nadzorował śledztwo w tej sprawie, przypominają także media.