Jego dorobkiem pozostanie m.in. skuteczne zaskarżenie do Trybunału Konstytucyjnego przepisów godzących w prawa obywatelskie - sztandarowy przykład to obszerna skarga do TK na zbyt szerokie uprawnienia służb specjalnych do stosowania technik operacyjnych i pobierania billingów. Skarga w zasadniczej części okazała się skuteczna. Seremet był też aktywny w sprawie ścigania przez prokuraturę przestępstw popełnianych na tle rasowym i narodowościowym. Żaden prokurator generalny nie zaangażował się wcześniej w ten temat tak głęboko jak Seremet, który wydał wytyczne i zorganizował szkolenia dla utworzonej w jednostkach w całym kraju sieci prokuratorów wyspecjalizowanych w tym temacie.

Reklama

Krytykowano go za poszczególne śledztwa: smoleńskie, które zaważyło na całej kadencji Seremeta, a także za śledztwo w sprawie afery Amber Gold. Krytycy wskazywali, że prokuratura nie działała lub działała źle w czasie, gdy sprawa nie zataczała jeszcze tak szerokich kręgów jak w 2012 r., gdy działalność tej firmy skończyła się bankructwem i zarzutami dla jej twórców. Gdyby - twierdzili krytycy - już w 2009 czy 2010 r. organa ścigania skoordynowały swe rozproszone działania w sprawie Amber Gold, nie mogłoby dojść do nieprawidłowości na taką skalę. Sam Seremet w publicznych wypowiedziach przyznawał, że sprawa Amber Gold to jego największa porażka zawodowa.

Pozycją prokuratora generalnego zachwiała też tzw. afera podsłuchowa, która wybuchła po tym, jak jeden z tygodników opublikował w 2014 r. nielegalnie nagrywane w dwóch warszawskich restauracjach rozmowy biznesmenów i polityków, m.in. członków rządu Donalda Tuska. Prokuratura prowadziła śledztwa zarówno badając, czy treść rozmów zawierała przestępstwo (nie stwierdzając go, umorzono śledztwa ws. rozmów b. ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z szefem NBP Markiem Belką oraz b. ministra transportu Sławomira Nowaka z b. wiceministrem finansów Zbigniewem Parfianowiczem), jak i w sprawie nielegalnego podsłuchiwania polityków. To główne śledztwo po 15 miesiącach zamknięto oskarżeniem biznesmena Marka Falenty i jego współpracownika Krzysztofa Rybki, a także kelnerów z restauracji, w których do podsłuchów dochodziło.

Reklama

Od prokuratury oczekiwano szybkiego wyjaśnienia tej sprawy. Ówczesny premier Donald Tusk sugerował nawet, że może się okazać, iż scenariusz tej afery może "być pisany cyrylicą". Seremet zapewniał, że organa ścigania podołają postawionemu przed nimi zadaniu. Tymczasem w sprawie nastąpił nagły zwrot, gdy w czerwcu 2015 r. Zbigniew Stonoga upublicznił w internecie niemal całe akta śledztwa podsłuchowego, co dodatkowo skomplikowało działania prokuratury. Zarzucano jej, że nie zapobiegła takiej możliwości. Seremet odpowiadał, że dostęp do akt z mocy prawa ma wiele osób. Okoliczności ujawnienia akt badano w osobnym śledztwie; Stonoga usłyszał zarzuty.

Reklama

"Mam dość prymitywnego, trwającego na oczach publiczności – nierozumiejącej na ogół sedna sprawy – okładania się prostymi jak cepy diagnozami, mającymi stwierdzać przypadłości prokuratury. Przez niemal 6 lat znosiłem krytyczne oceny mojego kierowania tą instytucją. Płynęły one z wielu stron, były motywowane różnymi intencjami, najczęściej interesami politycznymi, grupowymi, korporacyjnymi, indywidualnymi etc. Byłem z prokuratorami, gdy odsądzano ich od czci i wiary, zarzucając im publicznie historyczne zaprzaństwo. Chroniłem niezależność prokuratorów i prowadzonych przez nich śledztw przed ingerencją polityków pragnących mieć wpływ na ich przebieg" - pisał w Seremet artykule prasowym z 2015 r.

Oddzielenie prokuratury od rządu było jedną ze sztandarowych zapowiedzi Donalda Tuska, gdy - będąc jeszcze w opozycji - razem z Platformą Obywatelską ubiegał się o zwycięstwo w wyborach parlamentarnych w 2007 r. Konieczność uniezależnienia organów ścigania od bieżącej polityki uzasadniano trendami międzynarodowymi, przywoływano też przykłady z minionych lat, gdy politycy stojący na czele ministerstwa sprawiedliwości (a więc i prokuratury) podejmowali - choćby nawet pośrednio - decyzje o toku poszczególnych postępowań. Politycy PiS sprzeciwiali się tej argumentacji, podkreślając, że właśnie dzięki temu, iż minister jest prokuratorem generalnym, rząd ma realny wpływ na politykę karną państwa - i tak być powinno.

Po wygranych przez PO wyborach, to jej koncepcje realizował koalicyjny rząd utworzony z PSL oraz parlament. Pierwszym ministrem sprawiedliwości w rządzie PO-PSL został Zbigniew Ćwiąkalski, i to za jego czasów opracowano projekt zmian ustawowych prowadzących do oddzielenia prokuratury od rządu. Pracowano nad nim także za czasów następcy Ćwiąkalskiego - Andrzeja Czumy i kolejnego ministra - Krzysztofa Kwiatkowskiego, któremu przyszło tę ustrojową zmianę wdrażać. To Kwiatkowski był więc ostatnim ministrem i zarazem prokuratorem generalnym.

Aby wybrać pierwszego szefa prokuratury niezależnego od rządu, należało przeprowadzić konkurs - ustawa wyznaczyła zasady: konkurs przed Krajową Radą Sądownictwa, która pretendentów publicznie przesłucha i wyłoni dwóch kandydatów, spośród których ostatecznego wyboru dokona prezydent. I tak jesienią 2009 roku na konkurs w KRS zgłosiło się pięcioro sędziów i jedenaścioro prokuratorów różnych szczebli.

Po przesłuchaniach 7 stycznia 2009 r. Rada wybrała 51-letniego wówczas Andrzeja Seremeta - sędziego Sądu Apelacyjnego w Krakowie, rzecznika dyscyplinarnego tego sądu, z szansami na nominację do Sądu Najwyższego. Argument o byciu rzecznikiem dyscyplinarnym miał podkreślić, że funkcja oskarżyciela nie jest Seremetowi obca i że jako sędzia przez lata oceniał pracę prokuratury. Jego rywalem, mocą decyzji KRS, został dwa lata starszy prok. Edward Zalewski - ówczesny szef Prokuratury Krajowej. Seremet otrzymał 15 głosów członków KRS, Zalewski - 13 głosów. "Życiorysy obu kandydatów wskazują, że z pewnością poradzą sobie z tym odpowiedzialnym zadaniem. Niewątpliwie to jest jedna z najważniejszych funkcji w państwie. (...) To zdaniem Rady najlepsi kandydaci" - mówił przewodniczący KRS sędzia Stanisław Dąbrowski. Prezydent Lech Kaczyński, który na początku 2010 r. dokonał wyboru, wskazał Seremeta.

Jest on absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego (na studiach był członkiem NZS). Od połowy lat 80. orzekał w sądzie rejonowym i wojewódzkim w Tarnowie. W latach 1991-92 zrezygnował ze stanowiska sędziego i wyjechał do USA (jak wyznał, zawsze fascynował go ten kraj; odwiedził tam rodzinę i znajomych, i trochę pracował). Potem wrócił do Polski i znów został sędzią. Od 1997 r. orzekał w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie. Był nawet delegowany do Sądu Najwyższego, zebrał za ten okres dobre opinie i mówiło się, że prędzej czy później zostanie sędzią SN na stałe.

- Zdarzają się chwile, w których sędzia, prawnik i obywatel powinien odważyć się i podjąć nowe wyzwania - mówił Seremet w KRS. Deklarował, że chce, by prokuratura sama wszczynała postępowania w ważnych sprawach, "nie czekając kunktatorsko na doniesienie" i nie oglądając się na politykę czy media. Zadeklarował, że chce u prokuratorów "odbudować zdolności retoryczne, by umieli obronić swoje racje na sali sądowej". Tak jak pozostali kandydaci na PG, Seremet opowiedział się za zmianą formuły nadzoru w prokuraturze. Chciał też zmiany formuły sądownictwa dyscyplinarnego - pierwsza instancja miałaby być w prokuraturze, a odwoławcza - już w sądzie.

Dodawał, że należy "wyplenić złe nawyki w pracy prokuratorów" - m.in. zbyt pochopne występowanie o areszty. Liczył też na większą aktywność prokuratorów w trakcie procesów sądowych. - Urzędujący prokurator nie nadaje się na medialną gwiazdę i nie powinien komunikować się poprzez spektakularne konferencje prasowe - dodał. Opowiedział się również za tym, by to sądy stosowały wszystkie środki zapobiegawcze - a nie tylko areszt (obecnie prokurator może sam nakładać na podejrzanych poręczenia majątkowe, dozór policyjny, zakaz opuszczania kraju, a o areszt musi wystąpić do sądu). Akcentował, że prokuratura musi odbudować swój prestiż, nadszarpnięty nie tylko w ostatnich latach; że wymaga ona zmian, ale nie rewolucji. Podobnie jak większość kontrkandydatów opowiedział się za doprowadzeniem do tego, by prokuratura - jako ważny urząd państwowy - znalazła się w konstytucji.

Seremet urząd Prokuratora Generalnego RP objął 31 marca 2010 r. Jego pierwszym zastępcą został Marek Jamrogowicz z Krakowa, a pozostałymi: prok. Marzena Kowalska i Robert Hernand. Pierwszy miesiąc miał być czasem formowania kadry PG i wręczania nominacji kadencyjnym szefom prokuratur różnego szczebla, ale spokój nie był dany Seremetowi i prokuraturze. 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku doszło do katastrofy samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim i 95 oficjelami na pokładzie, w podróży na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.

W dniu tragedii w centrali prokuratury trwały gorączkowe ustalenia nad składem i formułą działania grupy śledczej, która miałaby badać okoliczności katastrofy na miejscu. Tymczasem już tego samego dnia wieczorem do Smoleńska dotarł naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski z grupą mundurowych śledczych i zaczęli działać. Tym samym - jak się okazało później - przesądzone zostało, że śledztwo prowadzić będzie prokuratura wojskowa.

Większa część kadencji Seremeta upłynęła właśnie pod znakiem śledztwa smoleńskiego. W tym czasie szef polskiej prokuratury kilkakrotnie spotykał się ze swym rosyjskim odpowiednikiem prokuratorem Jurijem Czajką, z przedstawicielami Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. W sferze deklaracji wszystko wydawało się załatwione, ale po przejściu do realiów okazało się, że strony rosyjskiej nie da się przekonać do przekazania Polsce wraku rozbitego samolotu oraz kilku innych ważnych dowodów, które - jak powtarzają od lat Rosjanie - są dowodem w ich postępowaniu i nie zwrócą ich do czasu prawomocnego zamknięcia sprawy. Śledztwo w głównym wątku trwa do dziś. W osobnym "cywilna" prokuratura oskarżyła b. wiceszefa BOR gen. Pawła Bielawnego, który stoi pod zarzutem nieprawidłowości w ochronie VIP-ów w czasie lotów do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 r. Jego proces ruszył w listopadzie 2014 r.

Dalsze losy śledztwa smoleńskiego będą znane po 4 kwietnia - wtedy bowiem w życie wejdzie ostatnia część nowej ustawy o prokuraturze, likwidująca pion prokuratury wojskowej. Przez najbliższy miesiąc prokurator generalny, lub prokuratorzy skierowani przezeń do nadzoru nad prokuraturą wojskową, mogą nowymi decyzjami zmienić kierunek tego postępowania.

Szef prokuratury - instytucji oddzielonej od władzy wykonawczej - nie był od niej całkowicie niezależny, bo to minister sprawiedliwości miał decydujący głos w sprawie budżetu prokuratury, on także wydawał rozporządzenie nadające prokuraturze regulamin wewnętrznego urzędowania: najważniejszy akt prawny dla pracy wszystkich jej jednostek. O kształt tych dokumentów Seremet toczył boje z kolejnymi ministrami sprawiedliwości. Część postulatów prokuratury ministrowie uwzględnili, ale Seremet nigdy nie mógł być pewny, że uzyska to, o co walczy.

W grze pozostał też Edward Zalewski - kontrkandydat Seremeta w ubieganiu się o szefostwo prokuratury. Z nominacji prezydenta Bronisława Komorowskiego znalazł się w Krajowej Radzie Prokuratury i został jej przewodniczącym. Na linii Zalewski-Seremet czuło się "szorstką przyjaźń", co miało znaczenie o tyle, że KRP odgrywała ważną rolę w procesie nominacji prokuratorów funkcyjnych i powoływania prokuratorów do PG. Niektóre kandydatury Seremeta (np. Andrzej Janecki do PG) długo czekały na zgodę Rady.

Ministrowie i premierzy PO aktywnie korzystali z jeszcze jednego uprawnienia związanego z kontrolą działalności Seremeta: zaopiniowania i przyjęcia (lub odrzucenia) dorocznego sprawozdania PG. W ustawie nie ma dookreślonego terminu na decyzje ministra i premiera, więc bywało, że opinie ministrów i szefów rządów poznawaliśmy kilka miesięcy po sprawozdaniu Seremeta. W 2014 r. opinia ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego o sprawozdaniu była negatywna, również premier Tusk je odrzucił, ale nie skorzystał z uprawnienia do wszczęcia procedury odwołania prokuratora generalnego. W 2015 r. wydawało się, że sprawy zajdą jeszcze dalej, bo premier Ewa Kopacz oświadczyła, że zamierza odrzucić sprawozdanie i wystąpić o skrócenie kadencji Andrzeja Seremeta. Gdy okazało się, że aby wszcząć takie postępowanie, potrzebna jest opinia ministra sprawiedliwości i Krajowej Rady Prokuratury, sprawa ucichała.

Jednym z głównych zadań legislacyjnych kolejnych ministrów było zakończenie prac nad wielką nowelizacją Kodeksu postępowania karnego i zasad ogólnych wymiaru kary w Kodeksie karnym. W nowej, obowiązującej od lipca 2015 r. rzeczywistości prawnej, zmienił się sposób prowadzenia śledztwa, a prokurator oskarżający przed sądem toczy bój z obroną, zaś sąd ogranicza się do bycia arbitrem w tym, w założeniu kontradyktoryjnym, sporze. Zapowiadano, że dopełnieniem tej reformy będzie nowa ustawa o prokuraturze, w której dookreślona będzie rola tej instytucji. Projekt opuścił nawet ministerstwo sprawiedliwości, ale nie przyjął go ani rząd Donalda Tuska, ani Ewy Kopacz. Sejm obecnej kadencji pracuje nad rządowym projektem odwracającym kontradyktoryjną reformę.

Pod koniec poprzedniej kadencji Sejmu ruszył konkurs na następcę Seremeta. Dwoje kandydatów: prok. Irenę Laurę Łozowicką z Łodzi i prok. Krzysztofa Karsznickiego z PG wyłoniły krajowe rady prokuratury i sądownictwa. Decyzja, komu powierzyć funkcję, miała należeć do prezydenta Andrzeja Dudy, ale nie doszło do ostatecznego wyboru, bo parlament nowej kadencji uchwalił nową ustawę o prokuraturze, na mocy której dojdzie do ponownego połączenia funkcji szefa ministerstwa i prokuratury. Tym samym minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wróci na stanowisko PG, które zajmował w latach 2005-07.