Minister obrony Antoni Macierewicz powiedział w sobotę: warto pamiętać, że to my byliśmy pierwszą ofiarą terroryzmu w latach 30., a po Smoleńsku możemy powiedzieć, że byliśmy też pierwszą wielką ofiarą terroryzmu we współczesnym konflikcie, jaki się na naszych oczach rozgrywa. W poniedziałek rzecznik Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej, który prowadzi tamtejsze śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej, Władimir Markin zamieścił komentarz na swoim koncie na Twitterze: W wyścigu najbardziej niedorzecznych i głupich oświadczeń pojawił się nowy lider. Markin dodał, że Rosja z niecierpliwością czeka, jak Polska "odpowie na taką zuchwałość".

Reklama

Pytany w poniedziałek o tę wymianę zdań rzecznik polskiego MON oznajmił, że takich komentarzy nie da się w żaden sposób komentować. Gdyby Rosjanie od samego początku po katastrofie smoleńskiej zachowywali się tak, jak powinni, tzn. chociażby zwrócili wrak i czarne skrzynki, to oczywiście jest o czym rozmawiać. Dopiero teraz w Polsce - bo po stronie polskiej też było wiele zaniedbań - powstała podkomisja, która zajmie się w sposób rzetelny i obiektywny pierwszy raz wyjaśnieniem przyczyn katastrofy smoleńskiej - powiedział Misiewicz.

Dodał, że podkomisja będzie się zajmowała również materiałami, które - jak powiedział - zostały ukryte przed opinią publiczną przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która w latach 2010-11 pod przewodnictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera badała katastrofę. Gdyby nie było wszystkich tych działań dziwnych, które na dzień dzisiejszy są nie do wytłumaczenia, poza tym, że właśnie nosiły takie znamiona, jak matactwa ze strony rosyjskiej czy ze strony części osób w Polsce, no to nie byłoby tego całego zamieszania, nie byłoby też podkomisji - powiedział rzecznik MON.

Pytany, czy mówienie o terroryzmie nie było nadużyciem, Misiewicz odpowiedział: Uważam, że to, co stało się pod Smoleńskiem i to, jak przez sześć lat zachowywała się zarówno strona rosyjska jak i część osób w Polsce, na pewno nie jest sytuacją taką, która w sposób rzeczywisty wyjaśniałaby przyczyny katastrofy smoleńskiej, i może to zachowanie wpływać na to, że ta ocena jest taka, a nie inna. Przypomnę, że nie tylko władze w Polsce, ale także pełnomocnicy rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej i same rodziny domagały się powołania podkomisji, gdyż nie wierzą w to, co ustaliła komisja Jerzego Millera - dodał.

Reklama

Rzecznik prezydenta Rosji Władimira Putina, Dmitrij Pieskow oświadczył w poniedziałek, że okoliczności katastrofy są dobrze znane i były przedmiotem oficjalnego śledztwa. Biorąc to wszystko pod uwagę, możemy nazwać to oświadczenie (polskiego ministra - PAP) bezpodstawnym, nieobiektywnym i niemającym nic wspólnego z prawdziwymi okolicznościami tragedii - powiedział rzecznik Kremla. Według niego słowa polskiego ministra obrony to dość ogólnikowe oświadczenie, które nie jest niczym poparte. My wszyscy, także w przestrzeni publicznej, mieliśmy możliwość zaznajomienia się z okolicznościami tej strasznej tragedii - powiedział Pieskow.

Pytany o te reakcje Misiewicz oświadczył: Jedyne czego oczekujemy w sprawie katastrofy smoleńskiej jest to prawda. Pytany o zwrot wraku tupolewa i czarnych skrzynek rzecznik MON powiedział, że te rozmowy prowadzi MSZ. Z mojego punktu widzenia dzisiaj, po sześciu latach, nie ma o co prosić, tylko domagamy się zwrotu naszej własności - podkreślił. W sobotę szef MON, nawiązując do wypowiedzi prezydenta Lecha Kaczyńskiego z 2009 r. o ludobójstwie katyńskim powiedział, że ludobójstwo leży u źródeł obecnej sytuacji w Rosji. Zastrzegł, że nie wskazuje na jakieś negatywne działania obecnej władzy, ale - jak mówił - narody rosyjskie mają ciągle nałożoną pieczęć milczenia na to, co się stało w okresie sowieckim z ich przodkami.

Reklama

Jak podkreślił Macierewicz, tylko Polska niepodległa może podnieść pełnym głosem i bez żadnych ograniczeń sprawę ludobójstwa katyńskiego". "Tak się wydawało jeszcze w roku 2009 r. Już pół roku później dowiedzieliśmy się, że próba podjęcia tej sprawy wywoła reakcję, jakiej współczesny świat nie wyobrażał sobie, że może zostać dokonana. Reakcję, która kosztowała całą polską elitę śmierć, po prostu śmierć, którą poniosła polska delegacja lecąca do Katynia, nad Smoleńskiem - dodał Macierewicz. 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja udawała się na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.