W czwartek SA uwzględnił apelację Kornatowskiego od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie z 2015 r. gdy sąd ten oddalił pozew Kornatowskiego, który żądał wtedy, by sąd nakazał Rokicie zapłatę 100 tys. zł zadośćuczynienia za naruszenie jego dóbr osobistych. Według SO taki wyrok byłby uznaniem zemsty funkcjonariusza z PRL, który obiektywnie realizował cele niedemokratyczne. SA zmienił ten wyrok i uwzględnił powództwo nakazując Rokicie zapłatę 20 tys. Kornatowski karierę w prokuraturze zaczynał przed 1989 r., ale awansował później - w czasie rządów PiS z lat 2005-07 był prokuratorem prokuratury krajowej, a potem komendantem głównym policji.

Reklama

Troje sędziów SA uznało, że apelacja Kornatowskiego jest zasadna, bo SO naruszył zasady postępowania, a działanie Rokity było "bezprawne i zawinione". Jak mówił sędzia SA Bernard Chazan w uzasadnieniu wyroku, nieuprawniony był wniosek SO, iż Rokita miał prawo mieć przekonanie, że jego zarzuty wobec Kornatowskiego są prawdziwe. Sędzia Chazan mówił, że Rokita nie wykazał prawdziwości swych słów.

Rokita, którego nie było na ogłoszeniu wyroku, może złożyć jeszcze skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. W SA nie było też Kornatowskiego.

Przyczyną tego procesu było powtórzenie w 2013 r. przez Rokitę zdania z 2007 r., że Kornatowski jako prokurator w PRL miał fabrykować dowody, które miały zaświadczyć, że milicja nie odpowiada za śmierć opozycjonisty Tadeusza Wądołowskiego, zmarłego w 1986 r. w komisariacie MO w Gdyni.

Reklama

Jako podstawę pozwu b. szef policji wskazał prawomocny wyrok, w którym sąd uznał naruszenie jego dóbr osobistych przez Rokitę wypowiedzią z 2007 r. Kilka lat temu Kornatowski wygrał proces z Rokitą, który wciąż go nie przeprosił - jak nakazał sąd. Kornatowski wystąpił o tzw. zastępcze opublikowanie przeprosin w mediach i obciążenie Rokity ich kosztem. Radio Zet odmówiło zamieszczenia "zastępczych przeprosin"; jedne takie przeprosiny ukazały się w TOK FM, a inna sprawa wciąż się toczy.

Kornatowski (obecnie adwokat) podkreślał, że w 2013 r. Rokita powtórzył te same zniesławiające kwestie, które były przedmiotem tamtego procesu. Pozwany wnosił o oddalenie pozwu. Nie mogę przeprosić powoda, bo musiałbym się wyrzec swej tożsamości i zostać dla samego siebie skończoną łachudrą - mówił Rokita. Zdaniem Rokity bezsporne jest, iż nie wyjaśniono śmierci Wądołowskiego, a Kornatowski jako prokurator założył niewinność milicjantów i "działał niegodziwie". Wskazał, że opisano to w raporcie sejmowej komisji nadzwyczajnej ds. zbrodni SB i MO - której on sam przewodniczył w 1991 r.

Reklama

Nie popełniłem żadnego przestępstwa ani wykroczenia dyscyplinarnego podczas oględzin miejsca śmierci Wądołowskiego - mówił w sądzie Kornatowski. Podkreślał, że zajmując się sprawą jako tzw. prokurator dyżurny, zarządził sekcję zwłok Wądołowskiego. Gdybym chciał coś ukryć, zarządziłbym pochówek - dodał. Podkreślił, że to nie on, lecz inny prokurator, umorzył postępowanie w sprawie śmierci opozycjonisty.

Rokita mówił w SO, że najważniejsze było dla niego to, że dystansujący się od PRL rząd PiS powołał na wysokie funkcje kogoś takiego jak Kornatowski. Na gruncie prawa podejmuję kroki, by podważyć decyzję sądu; jego wykonanie oznaczałoby moją całkowitą ruinę materialną - odparł Rokita na pytanie, czemu nie wykonuje wyroku.

SO uznał, że nie każde naruszenie dóbr osobistych uzasadnia przyznanie zadośćuczynienia. Sędzia SO Bożena Chłopecka mówiła że pozwany działał z pobudek "aksjologicznych". Podkreśliła, że w prokuraturze PRL powód szybko awansował, co oznacza "uległość, a co najmniej akceptację reguł, które dziś uznaje się za antydemokratyczne". Dlatego negatywna ocena powoda przez pozwanego wydaje się zrozumiała - uznała sędzia.

Powód złożył apelację do SA. Według adwokata Kornatowskiego, oceny SO nt. kariery powoda w prokuraturze PRL znamionowały ignorancję sądu co do tamtych czasów i nie były oparte na dowodach. Adwokat Rokity wnosił o utrzymanie wyroku SO.

Jak mówił sędzia Chazan, dla sądu wiążące jest ustalenie z poprzedniego procesu, że działanie Rokity było bezprawne. Według SA pozwany odwoływał się do raportu komisji, którą niegdyś kierował, ale nie wskazał konkretów co do powoda - także w tym procesie.

Zdaniem SA zawinienie Rokity nie budzi wątpliwości, bo swoje "kategoryczne stwierdzenia" powtarzał wiele razy i czynił to świadomie - a jest prawnikiem. Zdaniem SA Rokita działał z premedytacją, co oznacza, że stopień zawinienia jest znaczny. W 2007 r. pozwany postawił się w roli podmiotu uprawnionego do wymierzania sprawiedliwości - dodał sędzia.

SA zwrócił uwagę, że Rokita nie wykonał prawomocnego wyroku i nie zamierza tego czynić. Sędzia podkreślił, że SO pominął to, a wskazał zaś, że tamten wyrok to "wystarczająca satysfakcja i odpłata dla powoda". "Skoro pozwany odmawia przeprosin, to uniemożliwia ustalenie, że tamten wyrok osiągnął swe cele" - oświadczył sędzia. "Taka postawa oznacza, że przeprosiny, których powód nie zdołał wyegzekwować, nie wynagrodziły jego krzywdy" - dodał.

Według SA mimo upływu lat wypowiedź Rokity nadal żyje w opinii społecznej, a "znaczną krzywdę" Kornatowskiego - jak mówił sędzia - potęguje dyskomfort psychiczny jego żony i córki. "On sam też odczuwa jej skutki: zdarza się, że potencjalni klienci rezygnują z jego usług" - mówił sędzia. Według SA 20 tys. zł będzie adekwatną kwotą za bezprawne i zawinionego naruszenie dóbr osobistych powoda.

SA za "całkowicie dowolny" uznał wniosek SO, że Kornatowski miał robić szybką karierę w prokuraturze PRL. Słowa SO, że jako prokurator z PRL nie zasługuje on na ochronę prawną, sędzia Chazan ocenił jako "próbę wprowadzenia nieznanego prawu kontratypu uchylającego bezprawność działania pozwanego". "Nie można przyjąć, że osoba, która przed 1989 r. pełniła funkcję prokuratora, jest wyłączona z ochrony prawa cywilnego" - podkreślił Chazan, powołując się na konstytucyjną zasadę równości wobec prawa.

W 2010 r. Sąd Najwyższy potwierdził wyroki sądów dwu instancji, że Rokita ma przeprosić Kornatowskiego za słowa z 2007 r. SN oddalił kasację Rokity, uznając że wyszedł on poza ustalenia swej komisji i przedstawiał opinie, na których poparcie "nie ma żadnego dowodu". Wcześniej dwa sądy uznały, że nie było podstaw do takich wypowiedzi Rokity. Sądy podkreślały, że ustalono, iż śmierć Wądołowskiego nie była skutkiem działań milicji, a kolejne postępowania umarzano; uczynił to także i pion śledczy IPN - uznając, że przyczyna zgonu była naturalna.