Informację o wszczęciu śledztwa, po przeprowadzonym postępowaniu sprawdzającym, przekazał w czwartek rzecznik Prokuratury Regionalnej w Katowicach prok. Ireneusz Kunert.

Rzepliński uznał śledztwo za "nieudolną próbę ingerencji w niezależność i odrębność władzy sądowniczej". Prokuratura odpowiada, że zgodnie z zasadą legalizmu musi zbadać sprawę po złożeniu zawiadomień o przestępstwie.

Reklama

- Śledztwo dotyczy art. 231 par. 1 Kodeksu karnego (niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień - PAP), ale również objęte jest nim badanie, czy w związku z tą sytuacją prezes TK jako osoba wykonująca czynności z zakresu prawa pracy nie dopuścił się przestępstwa z art. 218 par. Kodeksu karnego (naruszenia praw pracowniczych - PAP) - powiedział Kunert. Sprecyzował, że chodzi o uniemożliwienie trzem sędziom wybranym przez obecny Sejm orzekania i uczestnictwa np. w posiedzeniach Zgromadzenia Ogólnego sędziów TK.

Reklama

Za niedopełnienie obowiązków lub przekroczenie uprawnień funkcjonariusza publicznego art. 231 Kodeksu karnego przewiduje karę do 3 lat więzienia. Art. 218 stanowi zaś: "Kto, wykonując czynności w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, złośliwie lub uporczywie narusza prawa pracownika wynikające ze stosunku pracy lub ubezpieczenia społecznego, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".

Katowicka prokuratura najpierw podała w czwartek, że postępowanie rozpoczęło się od zawiadomienia jednego z niedopuszczonych do orzekania sędziów TK Mariusza Muszyńskiego (pozostali to Lech Morawski i Henryk Cioch). Nie ujawniła też, kiedy śledztwo wszczęto. Kilkadziesiąt minut później, podczas konferencji prasowej, Kunert sprostował wcześniejsze błędne informacje oraz uzupełnił je.

Reklama

- Chciałbym sprostować - śledztwo w tej sprawie zostało wywołane (...) w oparciu o zawiadomienia o przestępstwie złożone w tej sprawie przez różne osoby fizyczne, jak i prawne. Sędzia Muszyński w tej sprawie formalnie nigdy nie inicjował postępowania - oświadczył dziennikarzom prok. Kunert.

- Nie składałem żadnego zawiadomienia do prokuratury ws. niedopuszczania mnie i dwóch innych sędziów do orzekania - powiedział PAP sam Muszyński. Przyznał, że kilka tygodni temu składał w katowickiej prokuraturze zeznania jako świadek.

Prok. Kunert zaznaczył, że po zawiadomieniach - złożonych w różnych prokuraturach - i przekazaniu sprawy przez Prokuratora Generalnego do Katowic, Muszyński został przesłuchany jako świadek. Na podstawie zawiadomień i zeznań sędziego śledztwo wszczęto 20 lipca (o czym wtedy prokuratura nie informowała). Kunert nie chciał ujawnić, kto konkretnie przesłał doniesienia o przestępstwie. Według niego jest to "kilka osób fizycznych, podmiotów i stowarzyszeń".

Kunert podał, że śledztwo jest na wstępnym etapie. Zeznania złożył jedynie sędzia Muszyński i poza nim nie przesłuchiwano innych świadków. Trwa gromadzenie korespondencji i materiałów z TK. Pytanie o kolejnych świadków prokurator uznał za przedwczesne.

Za "zdecydowanie przedwczesne" uznał też pytanie o ewentualne stawianie w tej sprawie zarzutów. - Póki co, po zgromadzeniu dokumentacji, to na prokuratorze będzie spoczywał obowiązek dokonania wnikliwej oceny prawnej całego tego złożonego problemu i w następstwie wyników tej oceny podejmie decyzję czy w ogóle, a jeżeli tak, to kiedy i w jakim charakterze winny zostać przesłuchane konkretne osoby, w szczególności prezes TK - powiedział Kunert.

Rzepliński skomentował dla PAP informację o wszczęciu śledztwa słowami: "Jest to próba, jak rozumiem - nieudolna, ingerencji w niezależność i odrębność władzy sądowniczej". Według niego ta sprawa jest "świadomie fałszywie przedstawiana jako konflikt sędziego i prezesa Trybunału, który go nie chce dopuścić rzekomego do orzekania". Dodał, że "chodzi zaś o treść orzeczeń Trybunału jako niezależnego organu władzy sądowniczej". - Prezes Trybunału jest zobowiązany wykonywać orzeczenia Trybunału. Prokuratura nie jest kompetentna do kontroli orzeczeń Trybunału ani sposobu ich wykonywana przez prezesa - oświadczył.

Pytany o wypowiedź prezesa TK, prok. Kunert powiedział: "Pan prezes Rzepliński ma oczywiście prawo do wypowiadania swoich poglądów. W Polsce istnieje zasada legalizmu, w związku z czym – z racji tego, że zostały złożone formalne zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, prokurator w odniesieniu do naszego porządku prawnego jest zobligowany do zbadania i zweryfikowania tych okoliczności - czy istotnie zostało popełnione przestępstwo, a jeżeli tak, to o jakich znamionach".

Jeszcze w środę Rzepliński podtrzymał, że nie może dopuścić do orzekania trzech sędziów TK wybranych przez obecny Sejm. Tego dnia podano, że Muszyński napisał do Rzeplińskiego list, w którym żądał umożliwienia mu podjęcia obowiązków zawodowych; zapowiedział, że inaczej podejmie "odpowiednie kroki prawne". W czwartek Rzepliński powiedział PAP, że odpowiedział już na to pismo; nie ujawnił szczegółów.

W lipcu w Sejmie prezes TK mówił podczas prac nad nową ustawą o TK, że przewidywane przez nią dopuszczenie trzech sędziów z grudnia ub.r. do orzekania prowadzi do niekonstytucyjnego zniweczenia wyroku z 3 grudnia ub.r. TK uznał wtedy, że wybór trzech sędziów z października ub.r. przez poprzedni Sejm jest konstytucyjnie ważny, a prezydent ma obowiązek ich zaprzysiężenia.

Rzepliński mówił wtedy, że prezes TK nie może dopuścić trzech grudniowych sędziów do orzekania, bo według wyroku TK ich miejsca są zajęte przez wcześniej wybranych trzech sędziów z października 2015 r. (są to: Roman Hauser, Andrzej Jakubecki i Krzysztof Ślebzak). PiS podkreśla, że nie ma żadnej podstawy prawnej, by prezes TK nie dopuszczał do orzekania sędziów TK wybranych przez Sejm i zaprzysiężonych przez prezydenta.

We wtorek weszła w życie nowa ustawa o TK z 22 lipca. Według TK nie wchodzi w życie jej kilkanaście przepisów, uznanych przezeń za niekonstytucyjne 11 sierpnia. Działając na podstawie ustawy o TK z czerwca 2015 r., TK uznał za niekonstytucyjne kilkanaście zapisów, w tym m.in: zobowiązanie prezesa TK, by dopuścił do orzekania trzech sędziów wybranych przez obecny Sejm. Rząd zapowiedział, że nie wydrukuje tego wyroku, bo wydano go z naruszeniem prawa.