Dzisiaj wywiązał się absolutny skandal. Zapowiedzi pana ministra Macierewicza o powrocie Misiewicza do MON-u, to jest absolutny symbol tandety kadrowej władzy PiS - powiedział w czwartek na konferencji poseł Nowoczesnej Witold Zembaczyński. Opinia publiczna jest wzburzona, my również - oświadczył.

Reklama

Pytał też "jak do tego mają się zapowiedzi posła Kaczyńskiego, który mówił, że będzie patologie kadrowe i w Spółkach Skarbu Państwa wypalał gorącym żelazem". Jak widać gorące żelazo nie ima się chłodnej kalkulacji kadrowej ministra Macierewicza - ocenił Zembaczyński. Widać ewidentnie jest dwugłos między tym, co mówi poseł Kaczyński, a tym co wykonują ministrowie - powiem w uproszczeniu - jego rządu - dodał.

Zembaczyński zastawiał się poza tym, w jaki sposób minister obrony narodowej zamierza wyjaśnić powrót Misiewicza do pracy w MON-ie oraz czym ma się on zajmować.

Reklama

Również posłanka Nowoczesnej Ewa Lieder powiedziała, że jej partia żąda od ministra wyjaśnień. Rozumiemy, że PiS i ministerstwo mają krótką ławkę i że potrzebują młodych ludzi, zdolnych, ale są pewne grancie przyzwoitości - stwierdziła. Dodała, że Nowoczesna chce wiedzieć, jakie konkretne kompetencje są wymagane od osoby, która zajmuje w MON stanowisko, takie jak Misiewicza. Lieder stwierdziła, że "jest konieczność wyjaśnienia tego społeczeństwu, co się dzieje w ministerstwie".

Z kolei poseł Nowoczesnej Radosław Lubczyk zapowiedział, że na posiedzeniu sejmowej komisji obrony narodowej zapytany Macierewicza dlaczego Misiewicz "wraca". Pytał też, co z resztą osób zwolnionych ze Spółek Skarbu Państwa oraz z Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Czy również mamy czekać na ich powrót? - dodał poseł Nowoczesnej.

Reklama

Nie da się tego problemu zamieść pod dywan i mamić opinii publicznej tym, że leczy się te patologie, ale z drugiej strony daje przyzwolenie na powrót tych osób, które są symbolem braku kompetencji i skoku na wszelkie możliwe posady - podsumował Zembaczyński.

W czwartek radio ZET podało, że Misiewicz nie tylko pojawia się w siedzibie MON na Klonowej, ale też prowadzi odprawy służbowe, m.in. na temat szkolenia Obrony Terytorialnej.

MON na swoim oficjalnym profilu na Twitterze podało w czwartek, że w gabinecie politycznym MON Misiewicz zajmuje się analizą dezinformacji medialnych wymierzonych w bezpieczeństwo państwa. Doprecyzowujemy, że Bartłomiej Misiewicz jest zawieszony w funkcjach szefa Gabinetu Politycznego MON i rzecznika prasowego MON. Nie prowadził żadnych szkoleń dla oficerów - poinformował PAP resort obrony, powtarzając, że Misiewicz w gabinecie politycznym zajmuje się analizą dezinformacji medialnej wymierzonej w bezpieczeństwo państwa.

19 września Misiewicz - ówczesny szef gabinetu politycznego oraz rzecznik MON - poprosił ministra Antoniego Macierewicza o zawieszenie w funkcjach w MON; zapowiedział też, że wytoczy proces "Newsweekowi" za "nieprawdziwy i szkalujący artykuł". Według tego tygodnika, Misiewicz miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce, której prezes miał towarzyszyć mu w "werbunkowym spotkaniu".

Jeszcze tego samego dnia szef MON przychylił się do stanowiska Misiewicza i zawiesił go w czynnościach.

Na początku września 26-letni Misiewicz został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która podlega MON; krótko po ujawnieniu tej informacji media podały, że zrezygnował on z członkostwa w radzie nadzorczej innej spółki - Energa Ostrołęka. Niebawem po tym zrezygnował także z zasiadania w RN PGZ. Stało się to po publikacjach mówiących, że Misiewicz nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych i nie ma także ukończonych studiów wyższych. Publikacje zaowocowały doniesieniem do prokuratury wysłanym przez PO.

Trwa postępowanie sprawdzające po tym zawiadomieniu. Postępowanie takie poprzedza decyzję, czy wszcząć śledztwo w danej sprawie, czy odmówić tego. Śledczy mają wystąpić do PGZ o odpowiednie materiały nt. Misiewicza.