Jego zdaniem, wpływ na decyzję prezydent Warszawy ws. wznowienia postępowania ws. zwrotu kamienicy przy Noakowskiego mają też plany powołania komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji.

Reklama

Prezydent Warszawy złożyła wniosek do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o wznowienie postępowania ws. zwrotu kamienicy przy ul. Noakowskiego 16. Część tej nieruchomości została w 2003 roku zwrócona mężowi prezydent stolicy. Gronkiewicz-Waltz napisała w piśmie do SKO, że postępowania zakończone decyzją zwrotową z 2003 r. "mogły zostać przeprowadzone na podstawie dokumentów, co do których istnieje możliwość, iż zostały sfałszowane".

- Cieszę się, że pani prezydent dojrzała do tego ruchu. Kiedy dwa lata temu zwracałem pani prezydent uwagę, że powinna odnieść się do tej sprawy, twierdziła, że wszystko jest w porządku i nie ma się do czego przyczepić. Dzisiaj, jak rozumiem, pod naporem opinii publicznej, stwierdza, że doszło do złamania prawa. Jest pełna podstawa, żeby wznowić to postępowanie. Prawo mówi, że jeżeli po wydaniu decyzji administracyjnej wychodzą nowe okoliczności na jaw, które mogą ją podważyć, jest to powód do wszczęcia postępowania - powiedział PAP Sasin.

Reklama

W jego ocenie, Hanna Gronkiewicz-Waltz jest "przerażona" perspektywą powołania komisji weryfikacyjnej, która - jak uznał - zajęłaby się też sprawą kamienicy przejętej przez jej rodzinę. - Komisja musiałaby orzec, że zachodzi okoliczność, że musi być wypłacone odszkodowanie przez tych, którzy się wzbogacili na przejęciu mienia - podkreślił Sasin.

O tym, że resort sprawiedliwości opracował projekt ustawy zmierzający do powołania komisji weryfikacyjnej, która badałaby decyzje reprywatyzacyjne wydawane dla Warszawy pod kątem ich zgodności z prawem, poinformowali w zeszłym tygodniu: prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.

Reklama

Poseł PiS odniósł się też do oświadczenia Andrzeja Waltza, męża prezydent. Waltz wyjaśnił, że jest jednym ze spadkobierców praw do śródmiejskiej nieruchomości po swej zmarłej w 2002 r. ciotce, Halinie Kępskiej. - Zgodnie z przepisami prawa, przypadająca mi część spadku po Halinie Kępskiej weszła do mojego majątku osobistego. O prowadzonym postępowaniu administracyjnym dotyczącym zwrotu nieruchomości przy ul. Noakowskiego 16 dowiedziałem się pod koniec 2002 r. i jako strona, wraz z pozostałymi spadkobiercami, wstąpiłem do postępowania - napisał mąż Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Według niego, w sierpniu 2003 r. zostały wydane przez ówczesnego prezydenta m.st. Warszawy Lecha Kaczyńskiego decyzje, podpisane z jego upoważnienia przez Naczelnika Wydziału Spraw Dekretowych i Związków Wyznaniowych Biura Gospodarki Nieruchomościami, Geodezji i Katastru. - Na ich podstawie otrzymałem, wraz z pozostałymi jedenastoma spadkobiercami, prawo użytkowania wieczystego gruntów na 99 lat. Mój udział w ustanowionym prawie wynosił 0.0684 - podkreślił Waltz.

- Zwrot nieruchomości przy Noakowskiego to był proces. Kluczowe decyzje dotyczące zwrotu zapadały zanim Lech Kaczyński został prezydentem Warszawy. W czasach prezydentury Lecha Kaczyńskiego doszło do realizacji decyzji, która zapadła wcześniej. Doszło do fizycznego wydania kamienicy, ale na podstawie decyzji, która została podjęta wcześniej - powiedział Sasin.

- Panu Waltzowi pasuje, żeby nazwiska aktywnych polityków PiS wymienić. Ale decyzje reprywatyzacyjne zapadały w Biurze Gospodarowania Nieruchomościami. Ani to biuro, ani jego delegatura w urzędzie dzielnicy Śródmieście nie podlegały zarządowi dzielnicy. Kompetencje zwrotu nieruchomości nie były kompetencjami dzielnicy - dodał.

Sasin podkreślił, że urzędnicy podejmowali decyzje na podstawie ksiąg wieczystych. - Nie dokonano w nich wpisów po wyroku sądu z lat 40., który skazywał oszusta wyłudzającego kamienicę od prawowitych właścicieli. Sąd nakazał zmianę w księdze wieczystej, ale jej nie dokonano - podkreślił Sasin. - Wiedza, że jej rodzina weszła w posiadanie nieruchomości, która została skradziona, była znana od kilku lat pani Hannie Gronkiewicz-Waltz i jej mężowi. Nie da się od tego uciec - powiedział.