- Moja rozmowa z Aleksandrem Łukaszenką była dobra, serdeczna i długa, trwała grubo ponad godzinę. Rozmawiałem z nim o polityce, o naszych relacjach. To moja najtrudniejsza wizyta zagraniczna – mówił o wizycie na Białorusi marszałek Senatu Stanisław Karczewski. - Olbrzymi pałac, monumentalna, przytłaczająca budowla – opisywał swoje wrażenia polityk.

Reklama

Pytany o to, jaki jest prezydent Białorusi, odpowiada, że jest człowiekiem "ciepłym". - Widać, że bardzo zależy mu na Białorusi. Gołym okiem widać, że jego kraj się zmienia – dodaje. Zdaniem Karczewskiego "Białoruś, wbrew pozorom, to nie jest Łukaszenka". - Borusewicz marzył o wyjeździe - mnie się udało pojechać – komentuje marszałek Senatu.

"Może zakończymy w nocy"

We wtorek ustawą o zgromadzeniach zajmie się izba wyższa parlamentu. - Nie wiem, czy zakończymy. Być może to będzie dziś w nocy. Nie wiem. Trudno powiedzieć - zauważył Karczewski.

Reklama

Ustawa zakłada możliwość odbywania przez trzy lata cyklicznych zgromadzeń w tym samym miejscu. Daje też pierwszeństwo zgromadzeniom organizowanym przez organy władzy publicznej oraz zgromadzeniom odbywanym w ramach działalności kościołów i innych związków wyznaniowych

- Jestem głęboko przekonany, że ta ustawa jest potrzebna, że jest konieczna do wprowadzenia (...). Na ulicy powinno się demonstrować, a nie powinno dochodzić do konfrontacji. My nie chcemy konfrontacji, a opozycja w sposób oczywisty dąży do tego - mówił marszałek Senatu.

Reklama

Jak precyzował, dostrzega to w tym, że "jest bardzo duża chęć organizowania olbrzymiej ilości zgromadzeń".

- Jest konieczna dla Polski (...) bo wiem, co opozycja planuje i jakie ma zamiary - dodał.

Karczewski przyznał też, że w poprzednich latach PiS demonstrowało 13 grudnia "między innymi" politycznie. Ale w jego ocenie to opozycja obecnie dąży do konfrontacji z drugą demonstracją.

- To jest bardzo dobra ustawa. Zapewniam, że służy temu, żeby nie doszło do konfrontacji na ulicy. Nie chcemy konfrontacji. Nie chcemy bitwy na ulicy. A opozycja w wyraźny sposób dąży do tego, żeby doszło do konfrontacji. Przecież to mówi (poseł PO Stefan) Niesiołowski, o tym mówią ludzie związani z opozycją - tłumaczył marszałek.

- Chcemy, żeby wszystkie demonstracje, do których obywatele, społeczeństwo obywatelskie chce doprowadzić, odbyły się. Tylko żeby nie doszło do konfrontacji. Chcemy, żeby Polska była krajem spokojnym, ale wolnym. Każdy może doprowadzić do zgromadzenia, może manifestować, niech manifestuje nawet codziennie, nawet co godzinę, ale w sposób naprawdę pokojowy - dodał.

Zaznaczył jednak: "Nie chcemy wojny na ulicy i do wojny na ulicy nie dopuścimy".

- Podniosę z pełnym przekonaniem rękę za tą ustawą - dodał.