Zybertowicz powiedział w niedzielę w Radiu Zet, że samochody BOR uczestniczą średnio w ok. dwudziestu kolizjach rocznie. - To nie jest nic nadzwyczajnego. Nadzwyczajny był szum, jaki zrobiono wokół tego zdarzenia - powiedział odnosząc się do wypadku z udziałem premier Beaty Szydło.

Reklama

Zapytany o to, czy instrukcja HEAD (która dotyczy transportu lotniczego najważniejszych osób w państwie) jest optymalna i przestrzegana - stwierdził, że nie wie, jaka jest sytuacja w tej materii, "ale w przypadku BOR-u i przewozu lądowego, gdy PiS przejęło władzę uznano, że priorytetem jest sprawne i bezpieczne przeprowadzenie dwóch wielkich imprez masowych: szczytu NATO i Światowych Dni Młodzieży". Ocenił, że ich organizacja przebiegła "bezproblemowo". - BOR się tutaj wykazało i uśpiło to część polityków, że trzeba dokonać kompleksowego przeglądu wszystkich procedur na wszystkich szczeblach - powiedział.

Doradca prezydenta dodał, że zauważył w ostatnim czasie zmiany dotyczące przewozu najważniejszych osób w państwie. - Niedawno jechałem z jednym chronionym ministrem i zauważyłem w czasie przejazdu, właśnie samochodem BOR-owskim, że pewne procedury uległy uściśleniu. Nie powiem żadnych szczegółów, ale widzę, że w reakcji na te wydarzenia (wypadek premier - PAP) podjęto pewne działania naprawcze - powiedział.

Reklama

Do wypadku z udziałem premier doszło 10 lutego w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów (pojazd premier jechał w środku) wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto szefowej rządu, które następnie uderzyło w drzewo.

W wyniku wypadku poważne obrażenia ciała, utrzymujące się dłużej niż 7 dni, odnieśli premier i jeden z funkcjonariuszy BOR - szef ochrony Beaty Szydło. U drugiego funkcjonariusza BOR - kierowcy pojazdu - stwierdzono lżejsze obrażenia. Premier do 17 lutego przebywała w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie.

Reklama

14 lutego prokuratorski zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku usłyszał kierowca fiata Sebastian K. Kierowca nie przyznał się do winy, prokuratura nie podaje treści jego wyjaśnień.