Podczas wieczornego wystąpienia przed Pałacem Prezydenckim, na zakończenie obchodów 7. rocznicy katastrofy smoleńskiej, prezes PiS powiedział, że prawda o katastrofie jest ciągle odsłaniana przez wszystkich, którzy byli gotowi zaangażować się w działania zmierzające do jej odkrycia.

Reklama

Kaczyński mówił, że dzisiaj jest szczególny dzień, bo "prawda w niemałej mierze została już pokazana". Nawiązał do powołanej przez szefa MON Antoniego Macierewicza podkomisji do ponownego zbadania przyczyny katastrofy samolotu Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r., która w poniedziałek zaprezentowała efekty swoich prac.

- Dziś niektórzy spośród nas, wśród nich i ja, mogliśmy obejrzeć prezentację przygotowaną przez Wojskową Akademię Techniczną, ale także przez uczelnie zagraniczne, uczelnie amerykańskie, która w sposób wysoce wiarygodny pokazała, jak to wszystko wyglądało z bardzo wysokim stopniem prawdopodobieństwa - powiedział Kaczyński.

Według niego prezentacja "pokazała niewłaściwe naprowadzenie samolotu zrobione bez wątpienia w sposób celowy" i to "jak wyglądały wydarzenia na pokładzie samolotu, jak się rozpadał i jak doprowadzano do jego całkowitego zniszczenia".

Reklama

Prezes PiS ocenił, że po prezentacji wyników badań przeprowadzonych w ciągu ostatniego roku, wiadomo "z bardzo wysokim stopniem pewności, że doszło do wybuchu". - Doszło do wybuchu, który został przeprowadzony w specjalny sposób, właśnie taki, który doprowadza do skutków, które można było dostrzec w tej katastrofie; do takiego rozpadu, do takich uszkodzeń tych, którzy byli na pokładzie samolotu, do takich efektów, które znamy od prawie siedmiu lat - powiedział prezes PiS.

Według niego, "do tej pory były różne teorie, często zbliżaliśmy się do prawdy, ale nie były tego poziomu pewności, nie było eksperymentów, nie było tego wszystkiego, co trzeba było uczynić już wiele lat temu, co trzeba było czynić od początku". Kaczyński podkreślił zarazem, że to jeszcze nie koniec działań zmierzających do wykrycia prawdy.

Prezes PiS podziękował prezydentowi Andrzejowi Dudzie za jego słowa, że w Warszawie, przy Krakowskim Przedmieściu, powinny stanąć dwa pomniki, jeden upamiętniający wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej, drugi - prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

- To słowa wspierające tych wszystkich, którzy chcą by pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej i prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego, została uczczona, nie gdzieś tam, nie gdzieś daleko od miejsc odwiedzanych przez warszawiaków i przez przyjezdnych, tylko właśnie tutaj, w centrum Warszawy, być może w najważniejszym miejscu Warszawy - podkreślił Kaczyński.

Reklama

Prezes PiS odniósł się też prób zakłócania jego przemówienia. Grupa ze stowarzyszenia Obywatele RP, która po wiecu na pl. Piłsudskiego zgromadziła się przy ul. Trębackiej, wznosiła okrzyki m.in. "będziesz siedział", "demokracja", "konstytucja", "kłamca", "hańba". Od uczestników zgromadzenia rocznicowego przed Pałacem Prezydenckim grupę tę oddzielali policjanci.

Pokrzykiwania, które można słyszeć - mówił Kaczyński - "to nic innego, jak strach i nienawiść". - To strach przed prawdą, strach przed pamięcią. Ale zwyciężymy - powiedział szef PiS. Zgromadzeni zwolennicy PiS odpowiedzieli okrzykami "Jarosław, Jarosław" i "cześć i chwała bohaterom".

- Jeśli chcemy zwyciężyć naprawdę, pod każdym względem (...) także moralnie, to o jednym musimy pamiętać: mamy przeciw sobie mury nienawiści i dobrze, by nie tylko historycy, nie tylko socjologowie, ustalili skąd ta nienawiść się bierze, co za tym stoi - mówił prezes PiS.

- Ale my nie możemy nienawidzić, my musimy nienawiści się ustrzec, bo nienawiść zabija, nienawiść uniemożliwia racjonalne myślenie, nienawiść niszczy w nas wszystkich to, co najlepsze. To, co jest empatią, to, co jest współczuciem, co jest wczuwaniem się w sytuację innego człowieka. I nie możemy się tego dać pozbawić, w imię tego, co dotyczy nas samych, ale także w imię naszej wspólnoty, naszej wspólnoty narodowej - powiedział Kaczyński.

Według niego, "dziś jest ona dzielona w sposób celowy, przez mniejszości, które się boją tej prawdy, ale które boją się też o swoje interesy, bo naprawiamy Rzeczpospolitą i te interesy są zagrożone".

- Ale ta wspólnota, choć dziś boleśnie podzielona, musi się kiedyś zjednoczyć. Nie możemy uznawać tego stanu, który jest dziś, za trwały. I dlatego tym bardziej musimy być wolni od tej namiętności, tej wielkiej groźnej namiętności, jaką jest nienawiść. Musimy przez cały czas być zdecydowani, być konsekwentni, dążyć do celu. I tego, dla którego spotykamy się co rok, co miesiąc, i tego największego, odnoszącego się do Rzeczypospolitej, ale zawsze pamiętając, że Polska jest jedna. I, że jeśli mamy mieć tą wielką, najjaśniejszą Rzeczpospolitą, to musimy iść drogą inną niż droga nienawiści, czy droga zemsty, to odrzucamy. Ale w żadnym wypadku nie odrzucamy sprawiedliwości, nie odrzucamy prawdy i nie odrzucamy wielkiego dzieła, które tak bardzo wielu niepokoi w Polsce i poza granicami, dzieła naprawy Rzeczypospolitej - mówił szef PiS.

Podkreślał, że wielu z tych, którzy zginęli w Smoleńsku, w tym prezydent Lech Kaczyński, "to byli ludzie, którzy tej naprawy chcieli i do niej dążyli". - I to jest kwestia przyszłości naszej wspólnoty i pomyślności narodu, ale to jest także kwestia pamięci; bądźmy tej pamięci wierni, ale ku przyszłości, ku zwycięstwu, ku naprawie Rzeczypospolitej, ku najjaśniejszej, wielkiej Rzeczypospolitej - powiedział szef PiS.

"Plugawa i kłamliwa kremlowska narracja"

Następnie głos zabrała Magdalena Merta. Żona zmarłego w katastrofie smoleńskiej wiceministra kultury Tomasza Merty dziękowała za obecność uczestnikom zgromadzenia. - Dziękuję, że nie daliście wiary plugawej i kłamliwej kremlowskiej narracji dotyczącej przebiegu katastrofy. Dziękuję, że ani na chwilę nie zwątpiliście w naszych pilotów - mówiła.

Dziękowała też za "ochronę dobrej pamięci i czci generała Andrzeja Błasika, wielkiego polskiego żołnierza". Merta powiedziała, że nieprzypadkowo reakcją na nazwisko gen. Błasika jest okrzyk - "cześć i chwała bohaterom", jakim żegnani są Żołnierze Wyklęci, jaki rozbrzmiewał na cmentarzach podczas pogrzebu Danuty Siedzikówny "Inki", Feliksa Selmanowicza "Zagończyka" i Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki". "Myślę, że generał Błasik to taki wyklęty żołnierz naszych czasów. Mało, że go zabito, to próbowano odrzeć go z czci" - powiedziała Merta. "Cześć i chwała bohaterom" - wołali uczestnicy zgromadzenia.

Specjalny apel odczytała posłanka PiS Anita Czerwińska. - Prezydent Lech Kaczyński, Maria Kaczyńska, prezydent Ryszard Kaczorowski - tak zaczyna się polski apel poległych napisany w wieku XXI. Do panteonu ofiar Katynia, powstania warszawskiego, Żołnierzy Wyklętych dołączyli ludzie, których zdrada zaskoczyła o świcie. Zdradzono ich śmierć i ich pamięć, mieli zginąć w katastrofie i pozostać zapomniani. Tak się nie stało, nie mogliśmy ich osłonić przed śmiercią, ale mogliśmy nie pozwolić, by pamięć o nich zaginęła - powiedziała Czerwińska.

Według stołecznej policji, w wieczornych uroczystościach upamiętniających 7. rocznicę katastrofy smoleńskiej, wzięło udział ok. 20 tys. osób.

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria oraz ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.