Dr Jabłoński, pytany przez PAP czy zauważył w wypowiedziach polityków opozycji i w przekazie, jaki trafił do opinii publicznej z marszu jakieś nowe przesłanie, odpowiedział: "Nie dostrzegłem tam żadnych nowości. Ważna była tutaj frekwencja i ważne było to, że rządzący PiS nie przygotował kontrdemonstracji – a miał na to czas. Więc tutaj taka próżnia na polityczny event końca długiej majówki zdecydowanie została zagospodarowana przez Platformę”.

Reklama

W opinii rozmówcy PAP "bardziej intrygujące" były działania wokół marszu. Wg dr Jabłońskiego były rzeczy, których można było "pod względem propagandowym lepiej dopilnować". - Przykładowo – można było zadzwonić do Mateusza Kijowskiego (lider Komitetu Obrony Demokracji), by na tym marszu się nie pokazywał, bo niestety towarzystwo KOD-u, mimo że coraz węższe, jest wstanie taką imprezę opozycyjną może nie zepsuć, ale na pewno osłabić jej efekt propagandowy – zauważył.

Zdaniem dr Jabłońskiego interesującym był też udział w marszu działaczy Nowoczesnej - "w zasadzie już gasnącej partii, która być może "idzie po rozum do głowy"". - Być może PO jest już na tyle silna, że taka mała partia opozycyjna, która ma kłopoty będzie – i to jest rozsądne rozwiązanie jeśli chodzi o Nowoczesną – świecić "światłem odbitym" – analizował.

Reklama

Według Jabłońskiego dziwić może "brak" reakcji na marsz środowisk PiS, "poza ośmieszaniem go w mediach publicznych". - Nieudanym zresztą, sadząc po tym, że impreza "per saldo" dla opozycji jest udana – ocenił specjalista marketingu.

Dr Jabłoński był też pytany o oświadczenie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który mówił w sobotę w Szczecinie, zwracając się do uczestników warszawskiego marszu: „Dzisiaj jest czas wolności i chciałbym żebyście wiedzieli o tym, że uczestnicząc w tym marszu i twierdząc, że dziś wolność jest zagrożona, w gruncie rzeczy idziecie w przeciwnym kierunku niż sądzicie”.

- Niestety, tu się mści na partii rządzącej, która przecież ma rozbudowane struktury i podobne pieniądze z budżetu jak PO na działalność, że wiedząc znacznie wcześniej o marszu wolności, przeciwstawiła temu marszowi tylko deklaracje werbalne – wczoraj ustami Beaty Mazurek, dziś – Kaczyńskiego uzasadniał dr Jabłoński.

Reklama

Nawiązał w ten sposób do piątkowej konferencji prasowej rzeczniczki PiS, która oceniła, że PO nie ma programu i składa Polakom tylko „mgliste deklaracje”, dlatego zadała politykom Platformy pytania m.in. czy chcą podwyższyć wiek emerytalny i zlikwidować lub ograniczyć program Rodzina 500plus.

Wg dr Jabłońskiego środki jakie podjął PiS, aby zneutralizować Marsz Wolności, były zbyt skromne. - To powinna być kontrdemonstracja, nawet niekoniecznie w Warszawie, nawet lepiej – organizowana na prowincji, tam gdzie PiS zyskuje większość. Powinna odbyć się seria happeningów z udziałem tych, którzy popierają rząd. I to by przemawiało mocniej, niż przemawia z oddali szczecińskiej Jarosław Kaczyński o marszu w stolicy – dodał.

Rozmówca PAP zapytany o wypowiedzi podczas marszu lidera PO Grzegorza Schetyny, dotyczące potrzeby tworzenia wspólnych wyborczych list opozycji, ocenił że to „wybieganie przed orkiestrę”. - Ja w ogóle tzw. hasło "zjednoczonej opozycji" na razie bym porzucił, bo wygląda na to, że jest PO, długo długo nic i jakiś opozycyjny odprysk – zaznaczył.

- Wiadomo, że dopóki PO będzie miała dominującą pozycję w środowisku opozycyjnym, to reszta tej opozycji – szczególnie słabnąca Nowoczesna – będzie mniej skłonna do tworzenia list wyborczych z PO. Podejrzewam, że o wszystkim zdecydują na niekorzyść Nowoczesnej wybory samorządowe – gdzie okaże się, że struktury Nowoczesnej nie są w stanie takiego wyzwania udźwignąć. I dopiero później może Nowoczesna, jeśli przetrwa do wyborów parlamentarnych, będzie starała zawiązać się jakiś sojusz z PO. Ale będzie to sojusz trochę podobny do sojuszu Zjednoczonej Prawicy – ocenił dr Jabłoński.