Jestem wdzięczny za to, co Mieczysław Wachowski robił w czasie internowania mojego ojca. Przyjął mnie do siebie na kilka tygodni i starał się "ojcować" - powiedział Jarosław Walesa w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF FM. Nie chciał jednak skomentować doniesień o tym, że Lech Wałęsa zagroził Wachowskiemu prokuraturą.

Reklama

Mieczysław Wachowski był do niedawna szefem Instytutu Lecha Wałęsa i z doniesień medialnych, wynika, że pozostawił po sobie 107 złotych na koncie. - To niech ojciec i wujek się o to wykłócają. Proszę mnie o to nie pytać. Bardzo chciałbym odpowiedzieć, jak najprawdziwiej, a ja nie zajmuję się tą sprawą i nie znam szczegółów - stwierdził europoseł.

Wałęsa był też pytany o ostatni happening, zorganizowany na lotnisku w Gdańsku. W niedzielę po południu przed ścianą terminalu z nazwą lotniska "Gdansk Lech Walesa Airport" stanęła kilkuosobowa grupa osób z transparentem "Gdańsk Anna Walentynowicz Airport". Wśród nich była Anna Kołakowska, gdańska radna PiS. Jak powiedziała reporterowi Radia Gdańsk: "Był to protest przeciwko temu, aby lotnisko nosiło imię Lecha Wałęsy, który był tajnym współpracownikiem Służby bezpieczeństwa".

Reklama

To jest działanie co najmniej niepoważne. Zastanawiam się, co się mogłoby wydarzyć, gdybym chciał nagle zmieniać nazwy ulic czy skwerów tej ekipy, tej grupy na bohaterów, których ja uważam za stosownych - uważa Jarosław Wałęsa. - Anna Walentynowicz jest używana do walki politycznej, całkowicie niepotrzebnej. To jest taka zagrywka czysto medialna, zupełnie niepotrzebna - dodaje.

Bądź co bądź Lech Wałęsa to jest najbardziej znany Polak na świecie, człowiek zasłużone dla naszego kraju, bohater narodowy. Wydaje mi się, że nie powinniśmy honorować tylko osoby zmarłe, nieżyjące, dobrze uhonorować człowieka za życia, powiedzieć: Tak, jesteśmy wdzięczni za to, co pan dla nas robił w tamtym czasie - mówił syn byłego prezydenta. - Anna Walentynowicz ma swoje zasługi, o których powinniśmy pamiętać i również je szanować - dodaje.