W środę ponad osiem godzin komisja śledcza przesłuchała Michała Tuska - syna byłego premiera i obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska.

Reklama

O znajomości z Marcinem P.

Michał Tusk poinformował, że szefa Amber Gold poznał w listopadzie 2011 r., kiedy jako dziennikarz "Gazety Wyborczej" spotkał się z nim, by porozmawiać na temat inwestycji jego spółki w biznes lotniczy. Była to zgłoszona inicjatywa, tekst, który chciałem napisać i go napisałem - powiedział Tusk. Dopytywany, czy doszło do spotkania w składzie: on, prezes Portu Lotniczego w Gdańsku Tomasz Kloskowski, szef Amber Gold Marcin P. i dyrektor zarządzający OLT Express Jarosław Frankowski, Tusk powiedział: Nie wydaje mi się, nie jestem w stanie (powiedzieć tego) z absolutną pewnością, bo to było 5 lat temu, ja takiego spotkania nie pamiętam, żebyśmy byli w czwórkę.

O pracy dla OLT Express

O nawiązanie współpracy z liniami lotniczymi OLT Express, których właścicielem była firma Amber Gold, zapytał świadka Jarosław Krajewski (PiS).
Michał Tusk odpowiedział, że prezes gdańskiego portu lotniczego Tomasz Kloskowski powiedział mu o tym, że jest linia, która się rozwija w Gdańsku, że brakuje jej ludzi, a on – zdaniem Kloskowskiego - posiada umiejętności i wiedzę, która mogłaby im się przydać. Kloskowski spytał też, czy jest zainteresowany. Ja wtedy odpowiedziałem: tak, w sensie potwierdziłem to. To była końcówka 2011 r., albo początek 2012 r. - dodał Michał Tusk.

Reklama

Jak zeznał efektem tej rozmowy było jego spotkanie z Marcinem P. i Jarosławem Frankowskim z OLT Express. Daty też nie pamiętam dokładnie, na pewno miało to miejsce pomiędzy moją rozmową z Kloskowskim, a podjęciem współpracy fizycznej z OLT Express, czyli podejrzewam, że był to znowu przełom 2011/12 r.; grudzień, styczeń, luty, ten okres czasu - powiedział.

Krajewski powiedział zaś, że według ustaleń komisji śledczej Michała Tuska od 15 marca 2012 r. łączyła z OLT Express umowa o świadczenie usług doradczych i menadżerskich, zaś od 16 kwietnia 2012 r. był on ponadto zatrudniony w Porcie Lotniczym Gdańsk na pełen etat na stanowisku specjalisty do spraw marketingu, a do zakresu jego obowiązków należała m.in. współpraca z liniami lotniczymi operującymi do i z Portu Lotniczego Gdańsk. - Czy pan potwierdza? - zapytał Krajewski. Świadek potwierdził. - Moja współpraca z OLT Express była elementem mojego życia prywatnego, nie była wprost powiązana z moją pracą na lotnisku - stwierdził Tusk, odpowiadając na inne pytanie.

Reklama

M.Tusk mówił, że współpracę z OLT traktuje jako doświadczenie życiowe, momentami bolesne. Jak mówił, dużo się nauczył nie tylko merytorycznych rzeczy, ale też trochę o życiu.- W pewnym sensie zwyciężyła ciekawość, chęć rozwoju własnego i realizowania siebie w zakresie, jaki mnie interesował - odpowiedział na pytanie, dlaczego zdecydował się na współprace z OLT.

O wątpliwościach wobec Amber Gold

Jarosław Krajewski (PiS) pytał świadka kiedy dowiedział się, że szef Amber Gold Marcin P. jest osobą prawomocnie skazaną za przestępstwa gospodarcze. - Dokładnej daty oczywiście nie jestem w stanie powiedzieć (...) nie pamiętam czy wiedziałem o konkretnym wyroku. Powiedziałbym tak, że taka podejrzana otoczka wokół Amber Gold była mi znana - odpowiedział. Zaznaczył, że nie pamięta od kiedy było mu to wiadome. - Na pewno w listopadzie 2011 r. tak - dodał.

Czyli rozumiem, że przed podjęciem formalnej współpracy z OLT Express miał pan wiedzę na temat przestępczej działalności pana Marcina P. - dopytywał Krajewski. To pan powiedział. Nie miałem wiedzy o przestępczej działalności dlatego, że poruszamy się w sferze pewnych niuansów. Nikt nie napisał wprost w 2011 czy 2010 roku, że Marcin P. to przestępca, a Amber Gold to piramida finansowa. To były różnego rodzaju sugestie, opinie - odpowiedział Michał Tusk. Na pewno wiedziałem o tym, że Amber Gold, który jest inwestorem w OLT Express jest firmą, która budzi wiele wątpliwości - dodał świadek. Jak mówił, jest też możliwe, że wiedział, iż Marcin P. miał w przeszłości jeden wyrok.

O Józefie Bąku

Tusk został zapytany przez posła PiS Jarosława Krajewskiego o to, czy w korespondencji e-mailowej z Jarosławem Frankowskim z OLT Express, posługiwał się "opisem nadawcy Józef Bąk". Michał Tusk wyjaśnił, że "Józef Bąk" to nazwa skrzynki e-mailowej. - Z tego, co pamiętam nie ma żadnego maila, w którym podpisałbym się "Józef Bąk" - dodał.

Podkreślił, że skrzynkę e-mailową o nazwie "Józef Bąk" zarejestrował w 2000 roku, kiedy był w drugiej klasie liceum. I to była moja prywatna skrzynka mailowa. Korespondencji z użyciem tej skrzynki pocztowej, także z przedstawicielami OLT Express podpisywałem się nie wiem, inicjałami, tak jak to jest przyjęte między ludźmi, którzy się znają - dodał syn byłego premiera Donalda Tuska.

Zapewniał też, że każda osoba, która otrzymywała e-maila z tej skrzynki, wiedziała kto jest autorem wiadomości. To jest być może zabawny element; wiem, że on tutaj budzi rozmaite reakcje u członków komisji - od rozweselenia po jakieś niestworzone teorie - dodał Michał Tusk.

Rozumiem, że ktoś może sugerować, że, nie wiem, w 2000 roku, jak miałem kilkanaście lat przewidziałem wszystko i sobie przygotowałem anonimowy e-mail - ironizował świadek, zauważając, że nie ma żadnego obowiązku, żeby nazwa skrzynki e-mailowej była (prawdziwym) imieniem i nazwiskiem. To może być cokolwiek. Istotne jest to, jak się człowiek podpisuje w mailu i czy osoby, które z nim korespondują, wiedzą iż to jest ta osoba - argumentował świadek.

O rozmowach z ojcem

O rozmowy Michała Tuska z ojcem na temat OLT Express pytał Marek Suski (PiS). Przed chwilą mówił pan o tym, że tata był niezadowolony, że zrezygnował pan z pracy w "Gazecie Wyborczej", natomiast w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" wspomniał pan o swojej rozmowie z ojcem, która miała miejsce w czerwcu (2012 roku - PAP) i w tym wywiadzie stwierdził pan, że pana tacie, Donaldowi Tuskowi współpraca z OLT Express nie podobała i było to niemądre - powiedział poseł PiS.

Michał Tusk odparł, że dokładnej daty rozmowy z ojcem nie pamięta; odbyła się latem. Jak dodał, nie jest w stanie też powiedzieć, czy przed spotkaniem ówczesny premier wiedział, że jego syn pracuje dla OLT Express, czy dowiedział się już w czasie spotkania. To spotkanie miało charakter taki, jaki jest opisany w tym wywiadzie, tzn. on powiedział, że to jest niemądre - podkreślił świadek.

Suski dopytywał o reakcję Michała Tuska na argumenty ojca. Syn obecnego szefa Rady Europejskiej odpowiedział, że był świadom "atmosfery podejrzliwości wokół Amber Gold" (spółka ta była właścicielem linii OLT Express). Podejrzewam, że dokładnie tych samych argumentów użył mój ojciec. Razem wiedzieliśmy, że to jest, mówiąc tak kolokwialnie, lipa (...), czyli że są pewne podejrzenia wokół Marcina Plichty, że KNF wydała swoje ostrzeżenie wcześniej dotyczące produktów finansowych Amber Gold - relacjonował Michał Tusk.

Polityk PiS dociekał dlaczego więc świadek zdecydował się pracować dla "lipy" i pobierał od niej pieniądze. Jak pan to wytłumaczy? - spytał Suski. To był skrót myślowy, tak jak już odpowiedziałem wcześniej panu posłowi, że wiedziałem o tych zastrzeżeniach, natomiast dowodów żadnych nie było. Amber Gold zasypywał polskie miasta, prasę - od lewa do prawa reklamami dotyczącymi swych produktów i dawał bardzo dużo symptomów legalności swego biznesu - tłumaczył Tusk.

Stąd - jak przekonywał - "zapewne" jego reakcja na rozmowę z ojcem nie była zbyt szybka tak naprawdę. -Na samą rozmowę tak naprawdę żadnej reakcji nie było. To też świadczy o tym, że żadnych jakiś tam argumentów, które by mną wstrząsnęły na tej rozmowie nie było - zaznaczył świadek.

Przyznał też, że mimo wiedzy o pewnych zastrzeżeniach dotyczących Amber Gold, podjął "pewne ryzyko" decydując się na współpracę z OLT Express. - I jest to moja, że tak powiem, broszka, ja taką decyzję podjąłem i to mnie obciąża, natomiast jeśli chodzi o rozmowę z ojcem, nie dowiedziałem się z niej niczego nowego poza samą opinią ojca o tym, że to, co robię jest niemądre. Tam pojawił się znowu temat tego, że powinienem pracować jajko dziennikarz, bo to było bezpieczne, dobre, właściwe - mówił Michał Tusk.

Trwa ładowanie wpisu

Skąd się wzięło Amber Gold?

Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. 13 sierpnia 2012 r. ogłosiła likwidację; tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała w sumie niemal 19 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.

W połowie 2011 r. spółka Amber Gold przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express, pod którą działały linie OLT Express Regional (z siedzibą w Gdańsku, wykonujące rejsowe połączenia krajowe) oraz OLT Express Poland (z siedzibą w Warszawie, które wykonywały czarterowe przewozy międzynarodowe). Linie OLT Express rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 r.

O sytuacji spółki Amber Gold zrobiło się głośno w lipcu 2012 r., kiedy linie OLT Express zaczęły mieć kłopoty finansowe - zawieszono wówczas wszystkie rejsy regularne przewoźnika, a następnie spółka poinformowała, że wycofuje się z inwestycji w linie lotnicze. Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. Z kolei w połowie sierpnia 2012 r. upadłość ogłosiła spółka Amber Gold.

Później okazało się m.in., że ze spółką OLT Express współpracował pracujący w Porcie Lotniczym w Gdańsku syn ówczesnego premiera Donalda Tuska, Michał Tusk, który miał się zajmować obsługą prasową linii OLT Express i analizą ruchu lotniczego z Gdańska.