W środę Prokuratura Okręgowa w Świdnicy postawiła b. liderowi KOD Mateuszowi K. oraz b. skarbnikowi tej organizacji Piotrowi C. zarzuty poświadczenia nieprawdy w fakturach oraz przywłaszczenia 121 tys. zł. - Podejrzani sami stawili się do prokuratury. Prokurator postawił im zarzut poświadczenia nieprawdy w fakturach, przywłaszczenia 121 tys. zł i próby przywłaszczenia 15 tys. zł - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy Tomasz Orepuk.

Reklama

Postawione w środę zarzuty dotyczą okresu od marca do listopada 2016 r. - Obaj podejrzani, działając wspólnie i w porozumieniu, poświadczyli nieprawdę w 9 fakturach wystawionych przez firmę Mateusza K. MKM Studio sp. z o.o. na rzecz Komitetu Społecznego KOD - 6 faktur i Stowarzyszenia KOD - 3 faktury. Faktury obejmowały koszty usług informatycznych, które w rzeczywistości nie zostały wykonane - powiedział Orepuk.

Zdaniem prokuratury obaj podejrzani przywłaszczyli w ten sposób 121 tys. zł. - Usiłowali także przywłaszczyć na szkodę Stowarzyszenia KOD pieniądze w kwocie 15 tys. zł za rzekome wykonanie podobnych usług, jednak wypłaty zostały zablokowane przez członków zarządu KOD - dodał prokurator.

Reklama

- Nie przyznałem się do winy, nie jestem winny, nie popełniłem żadnego przestępstwa, wyjaśniłem, że wszelkie decyzje w sprawach, o których jest mowa, były podejmowane kolegialnie - powiedział po przesłuchaniu Mateusz K. Dodał, że nie uczestniczył w podejmowaniu żadnych decyzji finansowych ani w podejmowaniu "żadnych decyzji, które dotyczyłyby jakichkolwiek relacji między KOD-em" a jego firmą. Jak mówił, wyjaśnił również, że prace, o których mowa, były wykonywane zgodnie ze złożonym ryczałtowym zamówieniem.

- Stwierdzenia prokuratury są oparte na niczym, na kompletnej niewiedzy, albo prokuratury albo tych, którzy ją informowali - powiedział K. pytany o to, jak można wytłumaczyć fakt, że zdaniem prokuratury jego firma nie świadczyła usług, za które pobierała faktury, a w tym okresie, w którym miała je świadczyć, sam Mateusz K. nie miał dostępu m.in. do potrzebnych loginów czy haseł. Były lider KOD powiedział, że "szczegółów nie można w tej chwili wytłumaczyć" i najpierw musi poznać informacje, na które ma odpowiadać.

Reklama

Na uwagę dziennikarza, że wśród osób, które zawiadomiły prokuraturę miał być b. skarbnik KOD-u, Piotr C., Mateusz K. powiedział, że nie wie, kto złożył zawiadomienie. - Nie wiem, kto zawiadamiał; tak jak mówię, nie mieliśmy jeszcze dostępu do akt sprawy - zaznaczył K. Dodał, że pokrzywdzonymi w tej sprawie według prokuratury są obecny przewodniczący KOD-u Krzysztof Łoziński oraz sam Komitet Społeczny.

Dopytywany, czy nie było żadnego wyłudzenia czy oszustwa, Mateusz K. odparł, że "oczywiście, że nie było". - Takich słów używali donosiciele, którzy składali kłamliwe donosy, więc oczywiście prokuratura również używa takich słów - dodał. Były lider KOD podkreślił, że wykonywał wszystkie prace, które były mu zlecone i nie miał dostępu do "żadnych kont, do żadnych pieniędzy".

Na pytanie, skąd w takim razie wzięły się zarzuty, K. odpowiedział, że "często się wyjaśnia na podstawie tego, kto odniósł korzyści". - Tu widać, kto odnosi w tej chwili korzyści z tej sytuacji, więc myślę, że każdy średnio inteligentny człowiek jest w stanie zrozumieć, skąd pochodziły te zarzuty i w jakim celu są stawiane - zaznaczył. - Spodziewam się niezawisłości sądu, rzetelności w ocenie sprawy i w związku z tym uniewinnienia. Spodziewam się również, że prawdopodobnie uda się wyjaśnić sprawę na etapie postępowania i być może do procesu przed sądem w ogóle nie dojdzie, bo nie ma żadnych podstaw do tego - dodał.