- Albo PiS, albo Kukiz. To między tymi partiami wybierają młodzi z małych miejscowości. Przy czym większość głosuje na tę pierwszą. Przede wszystkim ze względów socjalnych, bo jest już program 500 plus, a teraz "Mieszkanie plus" – mówi Mateusz Malarczyk, doktorant socjologii na Uniwersytecie Warszawskim, pochodzący z Małogoszcza (woj. świętokrzyskie).
Z jego obserwacji wynika, że już choćby z warszawiakami jest więcej komplikacji. Wśród nich Kukiz jest spalony – jest showmanem, a nie politykiem z wizją. Z kolei opinie o partii rządzącej nie są jednoznaczne. Wielu młodych ocenia program wsparcia rodzin jako bardzo mądre posunięcie, lecz zarazem krytycznie odnosi się do polityki zagranicznej oraz reformy sądów. Choć wspierają PiS, to uczestniczyli w lipcowych protestach przeciwko zmianom w KRS i SN oraz w czarnych marszach przeciwko zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego. Część z tych osób, które są odległe od rządu w sprawach światopoglądowych, popiera "niechętną" politykę w sprawie uchodźców.
– W kolejnych wyborach parlamentarnych za dwa lata może być ciekawie – przewiduje Malarczyk.
Reklama

Jak kompas

Reklama
Młodzi mieli spory udział w wygranej PiS dwa lata temu. Na partię Jarosława Kaczyńskiego zagłosowało 27,8 proc. osób w wieku 18–29 lat – to wynik sondażu IPSOS z 25 października 2015 r. dla TVP 1, TVN 24 i Polsat News. Innych danych nie ma, bo PKW nie grupuje głosów według wieku. Po zwycięstwie Prawa i Sprawiedliwości eksperci zaczęli się zastanawiać, czym ugrupowanie to zaskarbiło sobie poparcie młodych. Ci przecież powinni głosować raczej na ugrupowanie liberalne niż konserwatywne. Najpierw wśród przyczyn królowały pieniądze (m.in. 500 plus). Ale szybko się okazało, że nie był to jedyny powód – i nie najważniejszy. Raczej chodziło o zagwarantowanie bezpieczeństwa: od socjalnego (gospodarka rośnie, bezrobocie spada, wynagrodzenia sie zwiększają) przez ogólne (działająca armia, generujące zyski państwowe firmy, egzekwujące podatki organy skarbowe, naprawa wymiaru sprawiedliwości) po kulturowe (brak rewolucji obyczajowej, twarda polityka imigracyjna, asertywna postawa wobec UE, przywracanie dumy narodowej).
Dziś pytanie brzmi: czy PiS nadal właściwie odczytuje potrzeby młodych? Gdyby popatrzeć na najnowsze sondaże, w których poparcie dla partii rządzącej przekracza 40 proc. – a w grupie młodych ponad 30 proc. (np. CBOS, badanie z 7–14 września 2017 r.), to można by rzec, że wciąż może ona na młodzież liczyć. Zwłaszcza że sytuacja gospodarcza poprawia się, weźmy choćby realia na rynku pracy. O ile w 2015 r. jednym z głównych problemów młodych było znalezienie zatrudnienia, a jak już je dostali, to na śmieciówkach, o tyle dziś jest odwrotnie. Bezrobocie w grupach wiekowych 15–24 lata i 25–34 lata idzie w dół i to od ponad dwóch lat. Według danych GUS w II kwartale 2015 r. wynosiło łącznie dla obu tych kategorii wiekowych 27,7 proc., w II kwartale 2017 r. – 20,1 proc. Zaczęto także zastępować umowy cywilnoprawne umowami o pracę. Tu wprawdzie informacje GUS są dostępne ze stycznia 2016 r. i wskazują, że wtedy zatrudnienie cywilne dotyczyło ok. 18 proc. osób od 15. do 34. roku życia (z czego ponad 13 proc. w grupie 15–24 lata). Jednak w tym czasie zmieniły się przepisy dotyczące umów-zleceń i o świadczenie usług (oskładkowanie, minimalna stawka godzinowa), i to one przyczyniły się do obniżenia popularności tych kontraktów.
O poprawiającej się sytuacji młodych mogą też świadczyć dane dotyczące emigracji. Ogółem na koniec 2015 r. wyniosła ona, według GUS, ponad 2,4 mln osób, a że pobyt za granicą wiąże się z pracą lub jej poszukiwaniem, większość z tej liczby przypada na młodzież. Ile osób wyjechało w 2017 r.? Nie ma jeszcze danych. Urząd podaje jednak, że w 2016 r. zmniejszyła się migracja stała – do 12 tys., z 29,1 tys. w roku poprzednim. No i że w 2016 r. 1,5 tys. Polaków więcej wróciło do kraju, niż z niego wyjechało. Choć słaby, to jest to trend spadkowy.
Mimo programów socjalnych młodzi nie garną się do małżeństw (średnia wieku w 2015 r. to 27–29 lat) i odsuwają w czasie posiadanie dzieci (przeciętny wiek kobiety rodzącej pierwsze dziecko to 29,7 roku w 2015 r.), to jednak widoczny jest nieznaczny ruch w górę w obu obszarach – o 6 tys. więcej małżeństw i 16 tys. więcej urodzeń w 2016 r. w stosunku do 2015 r.

Polityka? Męczy mnie to

Widać, że programy plus i działania rządu przynoszą efekt. Taki wniosek płynie z danych i trendów. Ale czy to prawda? Czy młodzi śledzą wydarzenia polityczne w kraju? Na sześć osób, z którymi rozmawiałam, tylko jedna odpowiedziała twierdząco. To Jolanta, prawniczka z Warszawy, lat 28, zamężna, bezdzietna (na razie), wyborca PO. – Obserwuję, co się dzieje w kraju, od kiedy mam świadomość prawną, czyli od początku studiów. Jestem zdumiona, że dziś nie jest przestrzegana umowa społeczna, na której opiera się cały system. Są podważane podstawowe wartości, dyskredytowane instytucje państwa prawa, rozmontowywany ustrój. To co najmniej niepokojące – w jej głosie słychać smutek zmieszany z irytacją.
Rodzaj zniechęcenia wykazuje też Mateusz, inżynier z Poznania, lat 29, zaręczony, jedno dziecko, w ostatnich wyborach głosował na Nowoczesną. – Ostatnio coraz mniej przyglądam się polityce. Tyle pomysłów, a nie ma dialogu. PiS robi dokładnie to samo, co PO, czyli forsuje swoje rozwiązanie, dopycha kolanem. Męczy mnie to. Od partii rządzącej oczekuję, że idee będzie wdrażać z głową i z poszanowaniem woli większości – klaruje.
Pozostała czwórka mówi krótko: nie. Nie interesuje ich rozwój sytuacji w kraju.
Katarzyna, graficzka w agencji reklamowej w Londynie, lat 24, niezamężna, nigdy dotychczas nie głosowała: – Kiedyś oglądałam programy Mariusza Kolonko na YouTubie, ale po roku zniechęciłam się skutecznie. Polityka to powtarzające się historie. Nie mam do tego sił. Staram się być dobrym człowiekiem i robić dobre rzeczy wokół siebie. Gdyby wszyscy tak postępowali, świat byłby piękny.
Patryk, kierowca TIR-a, średnie wykształcenie, Mazury, lat 27, właśnie się ożenił, nigdy nie głosował w jakichkolwiek wyborach ani w referendach: – Nie interesuje mnie polityka. Nie wiedziałbym, na kogo zagłosować. Nie znam się na tym zupełnie. Skupiam się na własnym życiu, żeby było jak najlepsze przy danej frakcji.
Ewa, właścicielka restauracji w Warszawie, lat 29, zamężna, dwoje dzieci, głosowała na PiS w 2015 r.: – Wystarczą mi informacje z radia i zasłyszane w rozmowach z innymi osobami.
Marek, pracujący student informatyki, Warszawa, lat 23, w planach ma założenie rodziny, nigdy nie głosował w wyborach: – Obserwuję główne tematy, żeby wiedzieć, w jakim kierunku wszystko zmierza.
Czy którekolwiek z nich angażuje się politycznie w jakikolwiek sposób? Wyłącznie Jolanta. I to od niedawna. Była dwa razy na lipcowych protestach. – Nigdy nie zapisałam się do żadnej partii, nie przeglądałam programów wyborczych. Zawsze zwracałam uwagę na ich główne założenia i interesujące mnie obszary, jak: antykoncepcja, aborcja, prawa kobiet i sądownictwo. Uważam, że świadczenia, np. 500 plus, nie są dobrym sposobem pomocy osobom z dziećmi. Sama idea generalnie dobra, sposób wykonania zły – mówi. W taki sam sposób oceniają ten program: Ewa, Patryk, Marek i Mateusz. Wyrzuca młode mniej wykształcone kobiety z rynku pracy, uczy życia na garnuszku państwa, utrwala bierną postawę, generuje patologie – argumentują. I zaraz dodają ironicznie: ale jak pieniądze są, to trzeba brać. Jutro może ich nie być.

Unia dobra i zła

Pytając o stosunek do Unii Europejskiej, sądziłam, że skoro Katarzyna mieszka w Londynie, to odpowiedź będzie pozytywna. A spotkało mnie zaskoczenie. Jej zdaniem UE jest za mocno zbiurokratyzowana. Z jej pobytem w Anglii nie ma nic wspólnego. – I tak bym tu przyjechała, nawet gdyby Polska nie była członkiem Wspólnoty. Podróże i zdobywanie doświadczenia to mój cel. Kolejne 2–3 lata spędzę na Wyspach, a gdzie potem będę mieszkała, na razie nie wiem – oświadcza bez wahania. O zmianie z podejścia przychylnego (do tego roku) na negatywne mówi Ewa. W jej opinii Unia zmierza w złym kierunku, szczególnie gdy idzie o politykę migracyjną. – I to narzucanie uchodźców, gdy Polska przyjmuje tylu Ukraińców. Albo spór o wycinkę w Puszczy Białowieskiej czy procedura praworządności. Nie podoba mi się – zżyma się.
Pozostała czwórka darzy Unię cieplejszymi uczuciami. Wylicza plusy: rozwój kraju dzięki środkom unijnym i możliwość pracy w różnych krajach członkowskich (Marek planujący po studiach wyjazd do Niemiec), wolność i pewność takiego samego traktowania we wszystkich państwach unijnych (Mateusz), harmonizacja prawa ułatwiająca kooperację międzypaństwową i między firmami oraz rozwój przedsiębiorstw (Jolanta), łatwiejsze życie, bez kolejek na granicach, papierologii, możliwość wyboru kraju, w którym mieszkasz (Patryk). Jolanta przypomina też, że powołanie UE miało m.in. na celu utrzymanie pokoju w Europie.
Patryk zwraca uwagę, że jego pokolenie nie ma punktu odniesienia, bo nie pamięta Polski z czasów PRL, co powoduje, że nie umie docenić – tak jak rodzice i dziadkowie – wartości UE. Dla jego generacji Unia to normalność. Tak samo jak wczasy w dowolnym miejscu świata. Przemieszczanie się bez komplikacji. – Moja siostra pewnie nie mieszkałaby w Niemczech, gdyby Polska nie była częścią Unii, a nawet jeśli, to ja nie mógłbym jej odwiedzać bez przeszkód – jest przekonany.
– Sądzę, że Unia spadła nam z nieba razem z jej pieniędzmi, bo jak patrzę na umiejętności naszych polityków, to jestem bardziej niż pewny, że dziś oglądalibyśmy projekty dróg, dworców czy stadionów, zamiast z nich korzystać – śmieje się Mateusz.

Zagrożenie czy bezpieczeństwo

Sondaż pracowni IBRIS dla tygodnika „Polityka” z czerwca tego roku pokazał, że 56,5 proc. respondentów uważa, iż Polska nie powinna przyjmować uchodźców, gdyby wiązało się to z ograniczeniem funduszy unijnych, a 51,2 proc. – nawet gdyby spowodowało wyjście naszego kraju z UE. Co na to młodzi?
Dla Katarzyny nie ma to żadnego znaczenia. Ewa jest gotowa poświęcić członkostwo Polski w imię bezpieczeństwa (szczególnie narodowego), bo Unia go nie zapewnia. Przeciwne stanowisko zajmuje pozostała czwórka. Marek podkreśla, że pojedyncze incydenty czy ataki terrorystyczne nie powinny wpływać na całą politykę migracyjną, choć zastrzega, że nie miał styczności z imigrantami, a w przekazy medialne nie do końca wierzy. Mateusz zauważa, że politykę migracyjną można prowadzić mądrze, nie idąc na totalną wojnę z Brukselą, ale nie ma nadziei, że ten scenariusz się zrealizuje, bo uchodźcy dla PiS to jedynie pretekst. Patryk dorzuca konieczność ostrej weryfikacji uchodźców. Jolanta przewiduje natomiast, że opuszczenie szeregów unijnych przyniesie Polsce odwrotne skutki, tworząc zagrożenie.

Demokracja i wartości

Jako że nie ustaje dyskusja publiczna o demontażu demokracji i państwa prawa w Polsce, pytam młodzież o ten aspekt. Jakie ma dla nich znaczenie ta forma ustrojowa? Czy byliby skłonni z niej zrezygnować (albo z wielu wolności, jakie z demokracją się wiążą) na rzecz pewnej przyszłości? Ze wszystkich wypowiedzi wynika, że lubią demokrację i nie oddaliby jej za żadną cenę. Że daje wolność człowiekowi w każdej sferze życia. Że może nie jest najlepszą formą rządów, ale nikt lepszej nie wymyślił. Że każdemu gwarantuje swobodę działania. Choć ma też ciemniejsze strony. Szczególnie obecnie w Polsce. Gdzie wszystko jest czarno-białe, a szarości przestały istnieć. Gdzie łatwo dostać łatkę za wygłoszoną opinię. Gdzie znika szacunek dla drugiego człowieka za jego inne poglądy. Gdzie odbiera się instytucjom ich rangę, wypełniając je pustką. Przykład idzie od góry. Społeczeństwo go powiela albo raczej zaczyna powielać.
W badaniach TNS (4–9 grudnia 2015 r.) Polacy wskazali trzy wartości najważniejsze dla funkcjonowania społeczeństwa. Były to: uczciwość, sprawiedliwość oraz ex aequo: życzliwość i odpowiedzialność. Pojawiła się teoria, że PiS postawił na nie w 2015 r. i dlatego sięgnął po zwycięstwo. Po dwóch latach lista wartości prawie się nie zmienia. Przynajmniej u moich rozmówców. Katarzyna: wolność, miłość, pracowitość. Ewa: miłość, szacunek, przyzwoitość. Jolanta: wolność, godność, sprawiedliwość. Marek: uczciwość, lojalność, współpraca. Mateusz: odpowiedzialność, prawdomówność, wolność. Patryk: wolność, bezpieczeństwo, sprawiedliwość.
Więc każda partia, która nimi zagra w kolejnej kampanii wyborczej, ma szansę na wygraną.

Ile osób, tyle oczekiwań

Młodzi podpowiadają, co ich może skłonić do poparcia konkretnej partii. Dla Ewy liczy się dobro Polski i jej obywateli, współpraca z UE i USA oraz brak nierealistycznych obiecanek. Marek również stawia na współpracę, bo drażni go kultura rywalizacji. Woli, by w życiu, tak jak na drodze, nie było przepychanek i brawurowego wyprzedzania, byle być pierwszym. Z kolei Mateusza partia może „kupić” chęcią dialogu, który dziś został zapomniany, i umiejętnością kompromisu, który wyszedł z mody. Jolanta natomiast odda głos na to ugrupowanie, którego pomysły na Polskę będą spójne z jej wizją. Bo ona nie głosuje na ludzi, lecz na pomysły właśnie. Katarzyna zacznie się interesować ofertami partyjnymi na jakieś 3–4 miesiące przed datą wyborów. Co wpłynie na jej decyzję? Opinie niezależnych portali, rodziców i znajomych. Patryka nic nie jest w stanie zachęcić do głosowania. Jego plan to trzymać się dotychczasowej drogi omijania lokali wyborczych dużym łukiem.
Nikt z nich (poza Patrykiem) nie wie jeszcze, na kogo zagłosuje w kolejnych wyborach parlamentarnych. Zła wiadomość dla ugrupowania rządzącego jest taka, że nawet o nim nie pomyślą, podejmując decyzję. Tylko Ewa nie wyklucza swojego wsparcia dla PiS.

Bóg, honor, ojczyzna

Moja konkluzja z rozmów była taka, że młodzi na PiS nie zagłosują (jeśli w ogóle pójdą do urn). Bo jak to młodym, bardziej chodzi im o ideały i ewentualnie „fun” niż o pieniądze, rozliczenia czy reformy. Tylko ci, którzy są już przekonani do tej partii, do jej ideologii i postępowania, dadzą jej wsparcie. No i ci, którzy są na etapie układania życia rodzinnego. Chociaż biorąc pod uwagę spostrzeżenia Mateusza Malarczyka, trzeba jeszcze dołożyć młodzież spoza dużych ośrodków miejskich.
Nie wszyscy eksperci się ze mną zgadzają. Profesor Janusz Czapiński, psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego, mówi: PiS młodych nie straci. Trzyma ich dumą narodową i butą wobec biurokracji brukselskiej. Nieco inne zdanie ma prof. Radosław Markowski, politolog z Uniwersytetu SWPS. – Polityka to zabawa. Młodzi w wieku 18–24 nie pójdą do wyborów, bo ich to nie interesuje. A jeśli pójdą, to zagłosują na Kukiza czy Korwina, na zasadzie oporu przeciw partiom głównego nurtu. Program 500 plus w dzisiejszym wydaniu ich nie skusi – mówi. W jego opinii 500 zł na dziecko może mieć znaczenie dla osób bliżej 30. roku życia, bo choć programów wyborczych nie czytają, ale rozumieją, co się dzieje. – Młodzi to grupa bardzo niejednorodna, z bardzo różnymi oczekiwaniami, dlatego trudno wytypować ich końcową decyzję wyborczą – tłumaczy.
W podobnym duchu wypowiada się dr hab. Małgorzata Bogunia-Borowska, kierownik Zakładu Badań Kultury Współczesnej w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. W jej opinii młodzież odwzorowuje dojrzałą część społeczeństwa. A więc część idzie za antysystemowcami, bo chce wystąpić przeciwko głównym siłom politycznym. Część szuka partii lewicowych, bo nie znosi podziałów klasowych, dąży do równego podziału dóbr, utożsamia się z mniejszościami. A jeszcze inni zwracają się ku wartościom konserwatywnym. – Te liczą się dla trzeciej grupy, która jest pewną nowością w polskim społeczeństwie. To konserwatyści z republikańskim podejściem, w którym najważniejsze są: rodzina, kraj z jego historią, patriotyzm. Istnieli zawsze, ale ujawnili się dzięki PiS. To ta partia wciąż przywołuje hasło: Bóg, honor, ojczyzna – wyjaśnia. I wskazuje, że taki podział jest naturalny, zrównoważony i oddaje to, co dzieje się w całym społeczeństwie.

Odnaleziony sens

– Nie wydaje mi się, aby PiS jako rząd był atrakcyjny dla młodzieży. Kto może im się podobać? Stanisław Piotrowicz, Krystyna Pawłowicz, Mariusz Błaszczak? Młody człowiek burzy się emocjonalnie, słuchając ich. W tym rządzie są dwie osoby, które wiedzą, co robią –Jarosław Gowin i Anna Streżyńska. Tylko czy młodzież ich rozumie, skoro nawet członkowie opcji rządzącej mają z nimi problem, zwłaszcza z Gowinem – zastanawia się prof. Markowski. Zauważa też, że nakręcanie koniunktury przeciwko wszystkiemu, co niepolskie, też nie działa na korzyść władzy.
Inne stanowisko zajmuje dr hab. Bogunia-Borowska. Twierdzi, że krytycyzm młodych wobec Zachodu bierze się z ich własnych przemyśleń. Po pierwsze – potrafią dostrzec negatywy, na które ich rodzice byli ślepi. Po drugie – jeżdżą za granicę i widzą, że tam wcale nie jest tak różowo. – Dużo młodych Polaków z międzynarodową maturą wybiera zagraniczne uczelnie. A potem mieszkają w akademikach, które mocno odbiegają od standardów ich domów. Adaptują się do tych warunków, ale doceniają jeszcze bardziej miejsce, z którego pochodzą. To nie jest bezkrytyczne pokolenie rodziców, którzy przyjeżdżali z szarej Polski do kolorowego i dostatniego świata. Oni dostrzegają zarówno dobre, jak i złe strony Zachodu. Nie idealizują go, ale też nie odrzucają. Po prostu bez kompleksów oceniają jego wady i zalety. To też jest naturalny proces, który pokazuje, jak bardzo zmieniła się Polska, z której młodzi są coraz bardziej dumni. Oceny ludzi zależą w dużym stopniu od punktu odniesienia i własnej wiedzy – podkreśla.
Janusz Czapiński kieruje uwagę na zupełnie inną sferę. Według niego powodem rewolucji politycznej, jaka dokonała się dwa lata temu, był brak poczucia sensu życia. – Rósł standard życia wszystkich grup społecznych, rosło zadowolenie z życia, rósł poziom odczuwanego szczęścia, rosło przekonanie, że przyszłość należy do nas. Tylko sens życia gdzieś przepadł. PiS obiecał go odnaleźć. I młodzi w to uwierzyli. Bardziej niż w mglistą przyszłość proponowaną przez inne opcje polityczne. I wciąż wierzą – wyrokuje.
Zatem wybory parlamentarne w 2019 r. mogą być naprawdę ciekawe.