Trwająca w czwartek w Sejmie debata na temat protestu rezydentów przebiega burzliwie, wypowiedzi posłów przemawiających na mównicy są często zakłócane okrzykami z sali. Dyskusji przysłuchują się przedstawiciele rezydentów, część ubrana w białe fartuchy i koszulki z hasłami protestu.

Reklama

Posłanka Lidia Gądek (PO) przypomniała wypowiedzi ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła z końca 2015 r. z Forum Rynku Zdrowia, gdy mówił, że nakłady na ochronę zdrowia powinny wynosić minimum 6 proc. PKB najpóźniej za dwa, trzy lata. W tej samej debacie - jak mówiła - Radziwiłł pytany, ile powinni zarabiać rezydenci, odpowiedział, że minimum dwie średnie krajowe. Posłanka podkreślała, że było to dwa lata temu.

Gądek mówiła o tym, że młodzi lekarze są świetnie wykształceni, znają języki obce i w każdej chwili mogą wyjechać z kraju, choć chcieliby pracować w Polsce. - Niech jadą - padło wówczas z ław poselskich. - Słyszycie? To do was powiedziała posłanka PiS (...). Zamiast wam podziękować, pochylić czoła za to, co robicie dla całej ochrony zdrowia w Polsce, słyszymy: Niech jadą - powiedziała Gądek do rezydentów, którzy przysłuchiwali się debacie w loży dla gości.

Następnie głos zabrała posłanka Joanna Schering-Wielgus (Nowoczesna), która mówiła, że jest zaskoczona debatą. - Państwo powinni przeprosić tych państwa - lekarzy, ludzi, którzy ratują nasze życie. To wstyd i hańba - powiedziała. Po niej głos zabrał m.in. Sławomir Nitras (PO), który poprosił wicemarszałka Stanisława Tyszkę o przerwę, aby prezydium Sejmu przeprosiło młodych lekarzy. - Pani poseł Hrynkiewicz, przedstawicielka klubu PiS, obraziła naszych gości - powiedział Nitras. - Zachęcam pana do wystąpienia do komisji etyki; zgadzam się z panem, że są podstawy - odpowiedział wicemarszałek.

Reklama

Później głos zabrała Hrynkiewicz. - Czy absolwenci studiów medycznych w Polsce mają obowiązek pracy w publicznych placówkach ochrony zdrowia w Polsce? Czy - tak jak wszyscy w Unii Europejskiej - mają możliwość dowolnego, zgodnego z ich własnym wyborem miejsca pracy - pytała ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Dopytywała też, "w jakiej proporcji do wynagrodzeń ogółu pracowników w Polsce, mają pozostawać wynagrodzenia lekarzy, w tym lekarzy rezydentów, gdy najczęściej płacone w Polsce wynagrodzenie w roku 2017 wynosi 2,8 tys. zł, a średnie wynagrodzenie, którego nie uzyskuje nawet 70 proc. pracowników, 4,5 tys. zł".

Hrynkiewicz tłumaczyła się później z okrzyku "niech jadą". - Ja nikogo nie zachęcałam do wyjazdu - mówiła w TVN24 posłanka PiS. Jak dodała, te słowa "były wypowiedziane w takim rozgoryczeniu, w takim żalu, który mam". Hrynkiewicz tłumaczyła, że głodówką nie jest dobrą formą protestu w sprawach, o które walczą lekarze rezydenci.

Reklama

- Państwo rezydenci jesteście nam potrzebni tutaj w Polsce - mówiła do rezydentów Anna Cicholska z PiS, która występowała po Hrynkiewicz.

Arłukowicz oskarża

W czwartek w Sejmie minister zdrowia przedstawiał informację w sprawie protestu głodowego lekarzy rezydentów, trwającego od 2 października. Wniosek o to złożył klub PO. Wstępujący w imieniu wnioskodawców Arłukowicz mówił, że minister zdrowia przyszedł do rezydentów dzień po rozpoczęciu protestu "i potem przez (...) siedem dni nic". - Rząd nie widzi głodujących rezydentów, rząd uważa, że tego problemu po prostu nie ma, minister abdykuje. Gdyby nie to, że zwołujemy nadzwyczajne posiedzenie komisji zdrowia, w którym apelujemy, żądamy informacji rządu, to pewnie w ogóle by tam więcej nie pojechał- powiedział.

- Żądamy od pani premier skutecznego rozwiązania problemu głodujących rezydentów, żądamy rzetelnej propozycji, żądamy w końcu posiedzenia rządu w tej sprawie, dlatego że mamy do czynienia z sytuacją taką, że minister zdrowia właściwie znika, abdykuje w tej sprawie, pani premier jest osobą całkowicie bezradną, a minister pracy dzisiaj publicznie mówi, że z Funduszu Pracy nie są płacone rezydentury - więc uprzejmie informuję panią premier i panią minister pracy, że dokładnie w ustawie o zawodzie lekarza w art. 16 j napisane jest, że z Funduszu Pracy państwo płacicie lekarzom za rezydentury - powiedział Arłukowicz.

Podkreślał, że za czasów rządów PO-PSL wzrosło finansowanie systemu ochrony zdrowia i wynagrodzenia rezydentów. - Rząd PO-PSL daje podwyżkę - z 2400 zł na 3200 zł, 3600 zł i 3900 zł w zależności od typu rezydentury - powiedział.

Arłukowicz wskazywał, że jako szef Naczelnej Rady Lekarskiej Radziwiłł wspierał strajk lekarzy z Porozumienia Zielonogórskiego, a także składał skargi konstytucyjne na pakiet onkologiczny i wzywał lekarzy do strajku. - Pan szkodzi systemowi ochrony zdrowia w zależności od tego, czy jest pan prezesem NRL, czy ministrem zdrowia. Pan jest największym szkodnikiem systemu ochrony zdrowia - wtedy jako działacz żądający, oczekujący, protestujący, a dziś jako najbardziej bezradny minister w historii ostatnich 25 lat - powiedział Arłukowicz.

Pytał Radziwiłła m.in., dlaczego zmniejszył rezydentury ze stomatologii, dlaczego zmniejszył finansowanie kardiologii, a także dlaczego zmniejszył rezydentury z ginekologii i położnictwa oraz psychiatrii.

Radziwiłł odpowiada

Minister zdrowia powiedział, że rząd w 2018 r. przeznaczy 1 mld 179 mln zł na wynagrodzenia lekarzy rezydentów i stażystów. - To o 40 proc. niż wydatkowano na ten cel za naszych poprzedników w 2015 r. Zwiększamy także liczbę miejsc rezydentów, bo zdajemy sobie sprawę, jak ważny dla polskich pacjentów ważny jest dostęp do lekarza specjalisty - powiedział Radziwiłł.

Jak mówił, "w niecałe dwa lata rząd udostępnił ponad 10 tys. miejsc rezydenckich".

- Krzyczący przed chwilą pan przewodniczący Bartosz Arłukowicz rozdzielił ich mniej w czasie swojego 3,5-rocznego zasiadania w gabinecie ministra zdrowia - dodał Radziwiłł.

Odnosząc się do postulatu rezydentów o zwiększeniu wydatków na ochronę zdrowia, Radziwiłł powiedział, że w 2017 r. zwiększono wydatki na służbę zdrowia do ponad 87 mld zł, czyli o ponad 8 mld zł więcej niż w 2016 r. Jak mówił, w roku 2018 r. będzie więcej pieniędzy o kolejne 6 mld zł.

Protest lekarzy rezydentów

Ok. 20 lekarzy rezydentów od 2 października prowadzi głodówkę w hallu głównym Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie. Przerwali ją w środę rano, na czas rozmów z premier Szydło.

Rezydenci domagali się spotkania z premier, ponieważ, jak mówili, rozmowy z ministrem zdrowia nie przyniosły oczekiwanego przez nich rezultatu. We wtorek Szydło zaprosiła ich na spotkanie, pod warunkiem przerwania protestu. W środę rano rezydenci zawiesili protest i spotkali się m.in. z premier i ministrem zdrowia w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog". Po rozmowach jednak odwiesili głodówkę.

Premier złożyła rezydentom propozycję powołania wspólnego zespołu do prac nad ich postulatami; zespół będzie miał czas na wypracowanie rozwiązań do 15 grudnia. Premier zaznaczyła, że zespół mógłby rozpocząć prace dopiero po zakończeniu protestu. Rezydenci podziękowali premier za gwarancję prac nad ich postulatami, jednak uznali, że na spotkaniu "zabrakło konkretów".

Protestujący domagają się wzrostu finansowania ochrony zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB w trzy lata, z drogą dojścia do 9 proc. przez najbliższe dziesięć lat. Chcą też zmniejszenia biurokracji, skrócenia kolejek, zwiększenia liczby pracowników medycznych, poprawy warunków pracy i podwyższenia wynagrodzeń.