Prezydent Andrzej Duda, o czym wielu jego krytyków zapomina, jestem prezydentem Polski, a nie PiS-u - podkreśliła Zofia Romaszewska w wywiadzie dla "SE". Niektórzy straszą, że może przegrać wybory. No to przegra! Będzie wtedy byłym prezydentem, ale zachowa się, jak powinien. Nie ma mowy o kompromisie, gdy jest mowa o demokracji! Nie ma mowy o kompromisie, kiedy mam określić, czy jestem człowiekiem porządnym, czy nie. Nie da się być trochę porządnym człowiekiem, tak jak nie może być trochę demokracji. Są pryncypia, które są niepodzielne - oświadczyła.

Reklama

Pytana o rozłam w obozie dobrej zmiany, Romaszewska stwierdziła, że nie sądzi, by on nastąpił. Dobra zmiana bardzo dobrze zaczęła, ale kiedy coś wychodzi za dobrze, to niektórym zaczyna szumieć w głowie. Wszyscy jesteśmy zwolennikami jak najlepszej zmiany. Dlatego prezydent nie będzie podpisywał wszystkiego, co mu podsuną. Szczególnie w sytuacji, gdy nie dano mu nawet czasu na zapoznanie się z projektem, nie konsultowano go z nim - zauważyła. Podkreśliła, że jeśli ktoś został wybrany na prezydenta i poświęca swojej pracy tyle energii, to nie można mieć do niego pretensji, że chce mieć wpływ na rzeczywistość. Personalne ataki są niestety sposobem na unikanie merytorycznej dyskusji"- oceniła.

Na pytanie, skąd bierze się ostra krytyka prezydenta ze strony prawicowych mediów, Romaszewska odpowiedziała, że chce się prezydenta zastraszyć, zakrzyczeć. Co i rusz słyszę: +nie będę na Andrzeja Dudę głosować+. Mówię: no to nie głosuj! Ty nie będziesz miał swojego prezydenta, a prezydent Duda będzie żył dalej - stwierdziła.

Według Romaszewskiej poprawki proponowane przez PiS do przygotowanych przez prezydenta ustaw o KRS i SN to powrót do pierwszej, zawetowanej przez prezydenta wersji reformy. Szczegółowo można by je analizować bardzo długo. Przede wszystkim są jednak antyspołeczne - podkreśliła.

Reklama

Jako przykład Romaszewska podała Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, wskazując, że ważnym punktem projektu prezydenta było wprowadzenie do niej elementu społecznego, czyli ławników, czego poprawki PiS nie przewidywały. Wątpliwości budzi też proponowany przez PiS wybór delegowanych sędziów SN - powiedziała. Po dziesięciu latach orzekania sędzia np. sądu rejonowego mógłby po wskazaniu przez ministra zostać delegowany do orzekania w SN. Jednocześnie - w myśl poprawek PiS - liczba delegowanych sędziów będzie zwiększona ze stu do stu dwudziestu, a więc w Sądzie Najwyższym większość stanowić będą osoby wskazane przez ministra sprawiedliwości, a zarazem prokuratora generalnego. To niedopuszczalne! - oceniła.

Wymiana sędziów przyniesie zmianę, ale tylko na krótki czas na początku - podkreśliła. Zdaniem doradczyni prezydenta ciekawym pomysłem byłoby dokonanie obywatelskiego przeglądu sędziów i ich spraw, w ten sposób, by przykładowo sędziowie odpowiedzialni za ciągnące się od lat sprawy zostali dyscyplinarnie zwolnieni. Tu wykorzystani mogliby być ławnicy. Ograniczenie reformy do zamiany Zosi na Jasia, bez zmiany sposobu sądzenia, nie jest żadną zmianą - mówiła.

Romaszewska wskazała też, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ma zresztą możliwość pełnej wymiany personalnej w sądach powszechnych, a - jej zdaniem na razie nie robi prawie nic. Wymienił raptem kilku prezesów - powiedziała Romaszewska.

Reklama