Prezydent liczy na sprawny wybór sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa, w tym na aktywność obywateli i sędziów w zgłaszaniu kandydatów do rady. Głowa państwa wskazuje, że wybór sędziów przez przedstawicieli narodu zwiększy legitymację społeczną KRS – mówi Paweł Mucha, wiceszef kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy. Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, nie mają jednak wątpliwości – trzytygodniowy termin na zgłoszenie Sejmowi kandydatur przez obywateli jest zabójczy. Trudno w tak krótkim czasie znaleźć sędziego, który ich zdaniem najlepiej by się nadawał do KRS, a później jeszcze zdobyć wymagane przez ustawę 2 tys. podpisów pod jego kandydaturą.
W lepszej sytuacji są sędziowie. By zgłosić kandydata, potrzebują poparcia 25 kolegów po fachu. – Termin rzeczywiście jest wymagający. Jednak nie wydaje mi się, aby był nierealny. Zwłaszcza jeżeli chodzi o sędziów. Zebranie 25 podpisów w środowisku liczącym ponad 10 tys. osób nie powinno sprawić większego problemu – komentuje Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości. Tego jednak nie można być pewnym, dlatego obecnie rysują się trzy scenariusze rozwoju sytuacji.

Sędziowie i partie bojkotują

Namawia do niego część sędziów i polityków. – Nasze stowarzyszenie już w kwietniu zeszłego roku, kiedy mieliśmy dopiero do czynienia z projektem zmian w ustawie o KRS, apelowało, aby sędziowie w razie uchwalenia noweli nie brali udziału w wyborach do rady. Od tamtej pory zdania nie zmieniliśmy – zapewnia Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. Jego zdaniem ci, którzy wezmą udział w procedurze wyboru, będą legitymizować zmiany oceniane przez konstytucjonalistów jako niezgodne z ustawą zasadniczą. Także rzecznik KRS sędzia Waldemar Żurek uważa, że zgoda na start w procedurze wyborczej oznacza przyzwolenie na działania niezgodne z konstytucją. Podobnego zdania jest rzecznik Sądu Najwyższego.
Reklama
Reklama
Nie zamierzam nikogo potępiać za taką czy inną decyzję. Osobiście jednak uważam, że gdzieś należy postawić granicę i tą granicą jest brak zgodności ustawy z konstytucją. Dlatego też ja nie kandydowałbym do rady – mówi Michał Laskowski, rzecznik prasowy SN. I dodaje, że nie słyszał, aby inni sędziowie SN wybierali się do nowej KRS.
Bojkotować wyborczą procedurę do KRS zamierza także część ugrupowań politycznych, a to one w drugim jej etapie spośród wskazanych przez sędziów i obywateli osób będą wybierały kandydatów do rady. – Żadnych ustawek kadrowych z PiS. Nie ma co dezorientować obywateli. Od początku krytykowaliśmy ten sposób wyboru kandydatów i nie będziemy ich zgłaszać – mówi Jakub Stefaniak z PSL. Podobne stanowisko zajmuje Nowoczesna. – Nie będziemy typowali swoich przedstawicieli do KRS. Tak jak aktorzy nie występowali w telewizji publicznej w czasie stanu wojennego, tak nie powinno się brać udziału w czymś, co jest łamaniem konstytucji – mówi Katarzyna Lubnauer, szefowa Nowoczesnej.
Jednak monitorująca wymiar sprawiedliwości organizacja Court Watch, choć krytycznie ocenia zmiany w ustawie o KRS – apeluje do środowisk sędziowskich, aby powstrzymały się przed wzywaniem do bojkotu. – Głęboką nieodpowiedzialnością jest wywieranie na sędziów nacisku, aby ci nie startowali do nowej rady. To przecież organ konstytucyjny, który jako jedyny ma kompetencje do wskazywania kandydatów na sędziów – tłumaczy Pilitowski. I przypomina, że w związku z nową ustawą o SN już niedługo to właśnie w rękach KRS będzie decyzja o obsadzeniu ponad połowy składu tego sądu.
Decyzje nowo wybranej Rady będą więc determinowały, w jaki sposób będzie działał wymiar sprawiedliwości w przyszłości. Wszystkim nam, w tym także środowisku sędziowskiemu, powinno zależeć, żeby zarówno w KRS, jak i w SN znalazły się osoby o odpowiednio wysokich kwalifikacjach – kwituje Pilitowski.
Czy zatem bojkot zablokuje plany PiS i z powodu braku kandydatów nie dojdzie do wyboru nowej KRS? Na to szanse są raczej nikłe.

Sędziowie jednak wybiorą sędziów

Środowisko w sprawie bojkotu jest podzielone. – Jestem przeciwny potępianiu w czambuł każdego, kto zdecyduje się na start w wyborach. Wychodzę z pragmatycznego założenia, że lepiej, aby w nowej radzie znalazło się choć kilku sędziów, którzy zostaną wskazani przez samo środowisko z powodu swoich naprawdę wysokich kwalifikacji – tłumaczy Mariusz Królikowski, sędzia Sądu Okręgowego w Płocku (i członek SSP „Iustitia”). Jego zdaniem osoby takie pełniłyby co najmniej funkcję kontrolną nad działaniami rady, czego przecież nie można z góry wykluczyć, być może z czasem zyskałyby także realny wpływ na jej pracę.
To będzie bardzo podobna sytuacja, z jaką obecnie mamy do czynienia w Trybunale Konstytucyjnym. Tam również ktoś mógłby zarzucić tzw. starym sędziom, że nadal orzekając wspólnie z dublerami legitymizują to, co się w TK dzieje. A jednak chyba lepiej jest, że te osoby tam są i mogą to wszystko obserwować na własne oczy – tłumaczy sędzia Królikowski.
Jego zdaniem nie bez znaczenia jest tutaj przypadek sędziego TK Piotra Pszczółkowskiego, który został wybrany już przez obecny Sejm, a jednak w kilku kwestiach pokazał, że potrafi mieć własne zdanie i nie zawsze zgadza się z oficjalną linią trybunału. – Całkiem możliwe, że podobnie będzie z sędziami wybranymi do KRS przez polityków. To, że ktoś został wskazany przez daną partię polityczną, nie oznacza od razu, że traci swoją niezależność i staje się posłusznym funkcjonariuszem partyjnym – przekonuje płocki sędzia. Jego zdaniem takie osoby mogą być narażone na środowiskowy ostracyzm. Warto zwrócić uwagę, że do rady mogą również trafić sędziowie delegowani do Ministerstwa Sprawiedliwości, których jest tam obecnie grubo ponad 100. To zmniejsza szanse, że bojkot będzie skuteczny.
Nie widzę problemu w tym, aby sędziowie przebywający na delegacji w resorcie startowali w wyborach do rady. Gdyby jednak zostali wybrani, nie wyobrażam sobie, aby mogli jednocześnie pracować w MS i brać udział w pracach KRS. To jest raczej nie do pogodzenia – zastrzega wiceminister Piebiak. Deklaruje przy tym, że nic mu wiadomo, aby sędziowie delegowani tworzyli jakieś listy kandydatów czy też ubiegali się w gmachu przy Al. Ujazdowskich o poparcie dla własnej kandydatury. On sam nie zamierza startować w wyborach do KRS.
Z kolei jeśli chodzi o partie polityczne, na pewno bojkotować wyborów nie zamierza PiS, który jest zwolennikiem zmian ani ruch Kukiz,15. – Zwróciliśmy się do organizacji poszkodowanych przez wymiar sprawiedliwości i prawniczych o wskazanie kandydatur, czekamy na ich propozycje. Gdy takie się pojawią i nie będą budzić kontrowersji, poprzemy je. Nie będziemy zgłaszać kandydatury, która będzie reprezentować ruch Kukiz,15. Chodzi nam o rolę pośrednika między stroną społeczną a KRS – mówi posłanka Agnieszka Ścigaj. Także Platforma, która jest ostrym krytykiem ustawy – może ostatecznie wskazać kandydatów. – Na razie nie ma decyzji – mówi rzecznik partii Jan Grabiec. PO ma dylemat, czy politycznie trzymać linię kontestującą zmiany, czy jednak poprzeć jakichś sędziów, tak by ostatecznie w KRS nie znaleźli się jedynie nominaci PiS.

Wariant ludowy: szansa dla dużych organizacji

Zgodnie z ustawą preselekcji kandydatów dokonywać mogą też obywatele. To trudne, gdyż terminy są napięte. Realne szanse będą miały jedynie np. stowarzyszenia czy organizacje, których struktury są na tyle silne, aby zebrać 2 tys. podpisów w trzy tygodnie.
Zamierzają tak zrobić Kluby Gazety Polskiej wspierające PiS. – Na pewno podejmiemy działania. Jako środowisko Klubów Gazety Polskiej poprzemy jednego kandydata – deklaruje prezes KGP Ryszard Kapuściński.
Mamy sygnały od organizacji osób poszkodowanych przez wymiar sprawiedliwości, że szukają kandydatur – zdradza posłanka Kukiz’15 Agnieszka Ścigaj. Ale z tym mogą być kłopoty, bo dla niektórych może być to zbyt wielki wysiłek organizacyjny.

Swoich kandydatów nie zamierza za to wystawiać Fundacja Court Watch, organizator m.in. corocznego obywatelskiego monitoringu sądów.

Oczywiście, mielibyśmy swoje typy, jeżeli chodzi o kandydatury do KRS. Procedura zapisana w nowelizacji jednak zniechęca obywateli do brania czynnego udziału w wyborach do tego organu – wyjaśnia Bartosz Pilitowski. – Co z tego, że za pomocą naszych struktur zbierzemy kilka milionów podpisów obywateli pod kandydaturą danego sędziego, skoro i tak na listę przedstawioną do głosowania Sejmowi musi wprowadzić go któryś z klubów poselskich? – pyta retorycznie. I stwierdza wprost – nowy mechanizm wyłaniania kandydatów na członków Krajowej Rady Sądownictwa był pisany pod partie polityczne.
Każda partia ma więcej członków niż te wymagane przez ustawę 2 tys. Dla polityków nie będzie problemem zebranie poparcia nawet dla kilku swoich kandydatów w 21 dni – uważa prezes Court Watch.