Jak wynika z artykułu opublikowanego przez "Super Express" przeszedł w marcu ciężką operację. Chirurdzy wycięli mu zaatakowane przez raka węzły chłonne. Polityk po odwołaniu z funkcji ministra skarbu nie znalazł pracy. Jak mówi w rozmowie z tabloidem jego przyjaciel wskazanie go przez Beatę Mazurek jako tego, który nie zwrócił nagrody mocno go przybiła. - Jego stan jest bardzo zły, finansowo ledwo wiąże koniec z końcem – powiedział znajomy Jackiewicza.

Reklama

- Od dawna nie jest ministrem ani posłem. O ile wiem, jest bez pracy i chory – tak z kolei na pytanie, czy Jackiewicz powinien oddać nagrodę odpowiada Marek Suski, szef gabinetu politycznego premiera. Jeden z dolnośląskich posłów przyznaje z kolei, że zdębiał, gdy usłyszał słowa Mazurek. - Każdy wie, w jakim Dawid jest stanie. Nie powinien oddawać nagrody, nie powinien być w ogóle wymieniany, powinno się mu pomóc - zaznacza.

W środę wicemarszałek Sejmu i rzeczniczka PiS Beata Mazurek, pytana przez dziennikarzy w Sejmie, czy wszyscy ministrowie i wiceministrowie, którzy pełnili funkcje w rządzie Szydło, oddali swoje nagrody, oświadczyła, że uczyniły to wszystkie osoby, "które są czynnymi politykami, które są w parlamencie, które były zobligowane, żeby przekazać te pieniądze". Wyjątkiem - według niej - miały być trzy osoby, "które już w polityce nie są": b. minister cyfryzacji Anna Streżyńska, b. minister finansów Paweł Szałamacha oraz b. minister skarbu Dawid Jackiewicz.

Reklama

Do słów tych odniósł się w piątek na Twitterze Jackiewicz, informując, że w czwartek wieczorem przelał 5600 zł pochodzących z nagród otrzymanych w 2016 r., kiedy sprawował funkcję szefa MSP, na konto Fundacji Dzieciom "Zdążyć z pomocą".

Oświadczenie o przekazaniu środków z nagród - w kwocie 5574 zł - opublikował na Facebooku także b. minister finansów. Pieniądze te - jak dodał - trafiły do Domu Samotnej Matki i Okna Życia Archidiecezji Krakowskiej.

Reklama

Szałamacha zwrócił jednocześnie uwagę, że w czasie, gdy kierował resortem finansów, udało się m.in. stworzyć budżet "zabezpieczający 17 mld zł na program prorodzinny 500+ już w pierwszym roku rządów" oraz doprowadzić do uszczelnienia systemu podatkowego - poprzez przyjęcie szeregu przepisów (m.in. pakietu paliwowego, nowelizacji ustawy o VAT, nowelizacji ustawy o grach hazardowych oraz klauzuli obejścia prawa podatkowego), stworzenie Krajowej Administracji Skarbowej oraz za sprawą nowych instrumentów informatycznych.

"W najnowszej historii finansów publicznych rzadko można wskazać podobne sukcesy" - podkreślił b. minister, wskazując jednocześnie, że wymienione przez niego projekty "opracowano lub przyjęto w 2016 r., przyniosły pierwsze efekty już w tym roku, a pełen w 2017 r., kiedy dochody z VAT wzrosły o ok. 30 mld zł (także dzięki dobrej sytuacji gospodarczej, działaniom MS i MSW)".

"Sam bym nic nie osiągnął. Dziękuję wiceministrom, urzędnikom MF, pracownikom i funkcjonariuszom KAS" - zaznaczył Szałamacha.

W lutym, w odpowiedzi na interpelację Krzysztofa Brejzy (PO), przedstawiono tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r. Według tabeli nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów w wysokości od 65 tys. zł do ponad 80 tys. zł rocznie; 12 ministrów w KPRM od blisko 37 tys. do prawie 60 tys. zł rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło (65 100 zł).

Informacja o nagrodach wywołała oburzenie m.in. opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot. Politycy PO w kilku miastach zorganizowali też akcję "Konwój wstydu" - kolumnę aut, które ciągnęły na przyczepach plakaty z wizerunkami polityków PiS i kwotami przyznanych im nagród.

Na początku marca premier Mateusz Morawiecki zapowiedział likwidację wszelkich nagród, premii dla ministrów i wiceministrów. Na początku kwietnia prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że ministrowie konstytucyjni i sekretarze stanu do połowy maja przekażą swoje nagrody na cele charytatywne.