- W mojej ocenie taka postać jak Jan Olszewski zasługuje na to, żeby nawet różne okropieństwa archiwalne na jego temat zachować - podkreślił w rozmowie z PAP Sławomir Cenckiewicz. Podał też, że Kolegium IPN, którego jest wiceszefem, oczekuje osobistego nadzoru nad śledztwem prokuratury w sprawie niszczenia dokumentów ze strony prokuratora generalnego - ministra sprawiedliwości. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa trafiły do pionu śledczego IPN w Warszawie.

Reklama

Odkrycia informacji o zniszczeniu dokumentów dotyczących Jana Olszewskiego, premiera Polski z lat 1991-1992, dokonał we wtorek jeden z archiwistów Wojskowego Biura Historycznego, który został powołany przez szefa WBH do specjalnego zespołu mającego przeanalizować spisy zniszczonych dokumentów.

Z informacji z jednego ze spisów wynika, że dokument dotyczył "sprawy rzekomych fałszerstw dokumentów akt sprawy Pg.D. 73/04 oraz gróźb kierowanych pod adresem Jana Olszewskiego". Dokument z sygnaturą B-5 obejmował zakres czasowy od 12 września 2005 r. do 12 stycznia 2006 r.

- To było kilkadziesiąt stron, co wynika z tego spisu, bo każdy z tych spisów opiera się na liczbie porządkowej, tytule z okładki teczki, która jest do niego przepisywana. Towarzyszy temu również informacja o tym, jaką dana teczka miała klasyfikację archiwalną oraz o liczbie stron. I w tym wypadku to jest około 40 stron - powiedział Cenckiewicz.

Reklama

Pytany o ewentualną wartość zniszczonych dokumentów szef WBH przypomniał, że w tym okresie, gdy one powstawały Jan Olszewski angażował się w likwidację Wojskowych Służb Informacyjnych. W tej sprawie rok później został m.in. następcą Antoniego Macierewicza na stanowisku przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej.

- I jak każdy członek tych zespołów, które likwidowały WSI, podlegał różnego typu akcjom zastraszającym. Sam otrzymywałem bardzo dużo tego rodzaju pogróżek, listów i myślę, że to mogły być podobne historie - dodał Cenckiewicz. Postępowanie w sprawie Olszewskiego - jak wyjaśnił - prowadziła wówczas prokuratura wojskowa, dlatego też dokumenty te znalazły się w Centralnym Archiwum Wojskowym w Rembertowie.

Szef WBH wyjaśnił też różnicę pomiędzy klasyfikacją archiwalną sygnowaną literą "A" i literą "B", co jest podnoszone przez obrońców legalnego niszczenia akt.

Reklama

- Legalnie, czyli po przekwalifikowaniu materiałów o charakterze archiwalnym na materiały o charakterze niearchiwalnym, czyli z kategorii "A" na kategorię "B", co w konsekwencji umożliwiło zniszczenie dokumentów. Tylko cały problem polega na tym, czy mieli prawo dokonać takiego przekwalifikowania i ja nie mam wątpliwości, że bardzo duża część tych materiałów, które zostały zniszczone nigdy nie powinny być zakwalifikowane jako materiały niearchiwalne - wyjaśnił.

W poniedziałek pion śledczy IPN poinformował PAP, że sprawa niszczenia akt trafiła do prokuratorów Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie. Istotna w tej sprawie będzie m.in. kwalifikacja prawna przestępstwa, nieodnoszącego się do tych materiałów, które na mocy ustawy o IPN miały zostać przekazane do Archiwum IPN i jako takie nigdy nie powinny być zniszczone. Bezwzględnemu przekazaniu podlegały materiały wytworzone przez tajne służby PRL (wymienione w ustawie o IPN jako wytwórcy dokumentów), jednak jest jeszcze druga kategoria materiałów, o wiele większa, czyli materiały wytworzone przez różne jednostki Ludowego Wojska Polskiego, np. jego Sztab Generalny, także MON czy różne jednostki regionalne LWP.

W ocenie dyrektora Wojskowego Biura Historycznego, skala zniszczeń w wojskowych archiwach była gigantyczna.

- Mamy do czynienia z masowym, wręcz przemysłowym niszczeniem dokumentów (...). Czasem mówię o setkach tysięcy stron, czasem o milionach stron dokumentów i myślę, że ta druga liczba jest bliższa prawdy, bo na przykład tylko jeden spis odnoszący się do współpracy militarnej ze Związkiem Sowieckim liczy ponad 550 jednostek archiwalnych, a każda z nich według tego spisu miała około 500 stron, więc to wszystko daje nam niesamowitą liczbę ponad 250 tysięcy stron dokumentów, które po prostu zostały bezpowrotnie utracone - powiedział PAP Cenckiewicz.

Stanowisko w tej sprawie ogłosiło we wtorek Kolegium IPN, które wyraziło m.in. "głębokie zaniepokojenie utratą przez państwo polskie bezcennych z punktu widzenia badań naukowych i archiwalnych materiałów dotyczących działalności organów bezpieczeństwa PRL". Kolegium IPN jednocześnie "oczekuje, że postępowanie karne, jakie zostanie przeprowadzone w sprawie przez prokuratorów pionu śledczego IPN, będzie miało charakter priorytetowy i doprowadzi do wszechstronnego wyjaśnienia wszelkich okoliczności sprawy, a osoby winne zostaną pociągnięte do odpowiedzialności".

O licznych przypadkach bezprawnego niszczenia akt w archiwach wojskowych w Gdyni, Nowym Dworze Mazowieckim i Rembertowie w latach 1990-2009 Wojskowe Biuro Historyczne poinformowało w ubiegłym tygodniu. Podkreśliło też, że w latach 2000-2009, mimo ustawy o IPN, niszczono akta organów bezpieczeństwa PRL.

W ubiegłym tygodniu WBH podało, że zniszczenia dotyczą m.in. akt Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, sądów i prokuratur z okresu stalinowskiego, Głównego Zarządu Informacji, Wojskowej Służby Wewnętrznej, Zarządu II Sztabu Generalnego, Szefostwa Wojsk Ochrony Pogranicza. Poza dokumentacją "organów bezpieczeństwa" PRL zniszczono tysiące jednostek archiwalnych, w tym akta dotyczące broni atomowej, meldunki o nastrojach w LWP z lat 60., 70., 80.; akta i materiały personalne, akta Głównego Zarządu Politycznego, akta RSW - "Prasa-Książka-Ruch", akta nieruchomości nabywanych przez oficerów, akta Gabinetu MON itp.