Prezydent miał briefing prasowy na pokładzie samolotu, wracając z Brukseli z zakończonego w czwartek szczytu NATO. Spotkanie przywódców Sojuszu Północnoatlantyckiego zostało zdominowane przez kwestię podziału obciążeń i wydatków na obronność. Prezydent USA Donald Trump naciskał na europejskich sojuszników, by zwiększyły jak najszybciej nakłady na obronność do 2 proc. PKB, a docelowo do 4 proc.

Reklama

- Prezydent Donald Trump jasno powiedział - trudno mu zresztą odmówić racji - że Stany Zjednoczone od lat ponoszą ten ciężar w wielkości nieproporcjonalnej wielkiej do tego, jak to powinno wyglądać, że koszty ponoszone przez państwa członkowskie do tej pory były rażąco niskie w stosunku - podkreślił Duda.

Nawiązał też do swoich rozmów z Trumpem, do których doszło dwukrotnie w środę podczas pierwszego dnia szczytu. Rozmowy dotyczyły m.in. zwiększenia obecności wojsk amerykańskich w Polsce.

- Powiedziałem, jak my to postrzegamy, jakie jesteśmy w stanie zaproponować warunki, jeżeli chodzi o kwestie finansowe. Oczywistą sprawą jest dla mnie, że prezydent przywiązuje do tego wagę, to widać. Więc od razu powiedziałem, że my nie tylko chcemy, żeby wojska amerykańskie były u nas, ale że jesteśmy gotowi przygotować infrastrukturę, a w związku z tym sfinansować to przygotowanie do ich obecności - powiedział prezydent.

Reklama

Jak zaznaczył, spotkało się to z bardzo dobrym przyjęciem ze strony prezydenta USA. - Te rozmowy są już bardzo mocno zaawansowane, jeżeli chodzi o to, by dodatkowe jeszcze siły amerykańskie na naszym terytorium stacjonowały - podkreślił Andrzej Duda.

- Rozmawialiśmy z prezydentem Trumpem także na temat kolejnych zakupów uzbrojenia i doposażenia naszej armii. Rozmawialiśmy o rakietach, o Tomahawkach. Tych tematów, które omawialiśmy było kilka i wydaje mi się, że tutaj spotykamy się z przychylnością ze strony nie tylko pana prezydenta, ale także jego administracji, bo byli też jego współpracownicy - zaznaczył.

Prezydent był też pytany o przebieg dodatkowej, zamkniętej sesji szczytu, którą sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zwołał na prośbę prezydenta USA, by ponownie przedyskutować kwestię podziału obciążeń wśród sojuszników. Jeszcze przed rozpoczęciem szczytu NATO w środę Trump ostro krytykował te państwa, które nie przeznaczają 2 proc. PKB na obronność. Najmocniej uderzył w Niemcy, które wydają na ten cel nieco ponad 1,2 proc.

- Mówiono o zwiększaniu finansowania, mówiono o absolutnym obowiązku do 2024 roku - tak jak było ustalone - osiągnięcia tego poziomu wydatków w wysokości 2 proc. PKB. Prezydent Trump mówił, że on by chciał, żeby to było 4 proc. Prezydent deklaruje, że USA wydają na obronność 4,2 proc. - relacjonował Andrzej Duda. Zaznaczył, że "byłoby dobrze i wszyscy byliby zadowoleni", gdy ustalone w 2014 r. na szczycie w Walii przeznaczanie przez kraje Sojuszu 2 proc. PKB na obronność rzeczywiście powszechnie zostało osiągnięte.

- My mogliśmy spokojnie powiedzieć, to co jest u nas już zapisane w ustawie, że do 2030 r. osiągniemy 2,5 proc. Zobaczymy, jeżeli będzie nas stać na więcej, przy wszystkich wydatkach, które ma polskie państwo, to będziemy się starali tę modernizację w jeszcze większym stopniu przeprowadzać - zadeklarował prezydent.

Reklama

Wyraził też nadzieję, że wraz z modernizacją polskiej armii będzie też zwiększała się liczba żołnierzy zawodowych. - Rozmawiamy właśnie na ten temat z szefem sztabu generalnego gen. Rajmundem Andrzejczakiem, z ministrem Mariuszem Błaszczakiem - dodał.

Duda był pytany, czy prezydent USA wyjaśnił, co miał dokładnie na myśli mówiąc, że jeśli wydatki na obronność europejskich sojuszników NATO nie wzrosną do stycznia 2019 r., USA będą działać w pojedynkę. Na konferencji prasowej Trump uchylił się od jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy rzeczywiście rozważa taką możliwość.

- W pojedynkę to ja rozumiem, że pan prezydent mówił, że będzie się porozumiewał indywidualnie z państwami w sprawie współpracy, nie w ramach NATO tylko w relacji czysto bilateralnej - powiedział Duda.

Podczas szczytu NATO Trump szczególnie mocno krytykował Niemcy za zbyt niskie wydatki na obronność - Berlin wydaje na ten cel nieco ponad 1,2 proc. Krytykował też Niemcy za zaangażowanie w budowę gazociągu Nord Stream 2. Niemcy właśnie zaczęli płacić Rosji, krajowi, przed którym chcą być chronieni, miliardy dolarów za energię z nowego rurociągu z Rosji. To nie do zaakceptowania! - podkreślił Trump.

Prezydent Duda był pytany, co stanie się w sytuacji, gdy ze względu na duże napięcie na linii Waszyngton-Berlin Polska będzie musiała postawić na jednego z partnerów".

- Nie odbieram tego w ten sposób, przecież jakby na to nie spojrzeć Niemcy zgodzili się na ustalenia szczytu w Walii, a więc zgodzili się na przeznaczanie 2 proc. PKB na obronność, wiec z czego tutaj miałoby wynikać tutaj napięcie - powiedział Duda.

Według niego można uznać, że "znacząca różnica oglądów" między Berlinem a Waszyngtonem ujawniła się natomiast w kwestii gazociągu Nord Stream 2.

- Prezydent Trump bardzo wyraźnie mówi, że inwestycja Nord Stream 2 jest czymś absolutnie szkodliwym dla Europy. Jak powiedział, jest czymś dla niego niezrozumiałym robienie interesów z Rosją, dawania jej pieniędzy i tym samym wspieranie Rosji, która dzisiaj jest agresorem chociażby na Ukrainie, a wcześniej była w Gruzji i właściwie cały czas nim tam jest - podkreślił Duda.

Dopytywany, czy po ostatnich wypowiedział Trumpa na temat Nord Stream 2 w Europie "będzie większa solidarność, by zablokować tę inwestycje" ocenił, że trudno to przewidzieć. - Mogę tylko powiedzieć, że nasze stanowisko w tej sprawie pozostaje niezmienne: uważamy, że bezpieczeństwo energetyczne Europy i zdrowy rozsądek, przede wszystkim bezpieczeństwo Ukrainy, kwestia polskich, słowackich interesów, czyli Europy Środkowej, wymaga, żeby tego ominięcia naszych terenów nie było - powiedział Duda.

Prezydent był też pytany, czy przychyli się do apelu szefowej Nowoczesnej Katarzyny Lubnauer, która wezwała prezydenta do zwołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego po zakończeniu szczytu NATO. Lubnaer wskazywała na napięcie miedzy USA a Unią Europejską jako uzasadnienie do zwołania RBN.

- Nie ma potrzeby zwoływania RBN w sytuacji, gdy nic się nie dzieje a wszystko, co zostało ustalone mogę spokojnie państwu przekazać, bo to nie są żadne wielkie tajemnice - powiedział dziennikarzom prezydent.

Jak mówił, gdyby istniał jakikolwiek problem, zagrożenie dla Polski, może wtedy rzeczywiście byłoby zasadne, żeby usiąść ze wszystkim stronami sceny politycznej i zastanowić się, co dalej w polskich sprawach. - Ale dzisiaj jesteśmy akurat tymi, którzy byli chwaleni na szczycie i którzy nie mają problemu, jeżeli chodzi o wydatki na obronność - dodał. - Nikt od nas nie chce wyprowadzać żadnych wojsk, wręcz przeciwnie jest duża szansa na to, że ta obecność sojusznicza u nas będzie jeszcze większa - powiedział prezydent.