Robert Biedroń, wciąż jeszcze prezydent Słupska, w poniedziałek ogłosił, że nie będzie się ponownie ubiegał o ten urząd w tegorocznych wyborach samorządowych. Zapowiedział też wówczas, że we wtorek poinformuje o swych dalszych politycznych planach.

Reklama

We wtorek na konferencji zorganizowanej w Warszawie na pl. Konstytucji Biedroń podkreślił, że nad swoim projektem pracował "od wielu miesięcy".

- Jestem przygotowany, żeby przyjąć wyzwanie i stanąć na czele ruchu, który zmieni oblicze Polski, który zmieni oblicze tej ziemi, ruchu, który sprawi, że będzie nadzieja na to, że polityka może wyglądać inaczej, że polityka może dbać o dobro wspólne, że - jak mówi Konstytucja RP - Rzeczpospolita Polska może być dobrem wspólnym wszystkich obywateli, a nie tylko wybranych - mówił.

- To ważny moment dla mnie i dla Polski. Moment, w którym możemy zmienić politykę, w której jest zbyt dużo emocji, a zbyt mało konkretów - dodał Biedroń.

Reklama

Jak zapowiedział, najbliższe sześć miesięcy przeznaczy na to, żeby "wyruszyć w Polskę i rozmawiać o tym, jakiej Polski chcemy, o jakiej Polsce marzymy". W najbliższych dniach mają odbyć się m.in. spotkania w Gdańsku i we Wrocławiu.

Biedroń podkreślił, że jego głównym celem jest zmiana "oblicza naszej polityki". - Dlatego najbliższe miesiące będę spędzał na spotkaniach w Polsce. Do końca roku odwiedzę ponad 40 miast naszego kraju tak, żeby już w lutym ogłosić nowy projekt polityczny: z nazwą, z programem, ze strukturami, dający nadzieję na to, że polityka może naprawdę wyglądać inaczej - zadeklarował. Jak dodał, w lutym odbędzie się także kongres programowy jego ugrupowania.

Zapowiedział też, że już w najbliższych dniach przedstawi "swoją drużynę"; zadeklarował, że zrobi wszystko by szukać porozumienia ponad podziałami. - Umawiamy się, że w lutym przyszłego roku ogłosimy nasz program; ogłosimy na konwencji nową przyszłość dla Polski - podkreślił polityk.

Oświadczył również, że zrobi "wszystko, żeby szukać porozumienia ponad podziałami". - Rozumiem tych, którzy nie chcą głosować na dotychczasowe partie po stronie prodemokratycznej; one wielokrotnie zawiodły. Dla wielu, mimo wszystko są nadal nadzieją - i to trzeba też zrozumieć. Ale proszę też o zrozumienie dla tych, którzy wierzą, że inna polityka jest możliwa, że inne nowe partie są możliwe, że inna nowa energia mieszkańców naszego kraju też jest możliwa - i chciałbym, żeby oni też mieli na kogo głosować. Chciałbym zwrócić się także do tych, którzy dzisiaj są zniesmaczeni rządami PiS, a którzy pokładali nadzieje w tym ugrupowaniu - mówił Biedroń.

Apelował również o "szukanie tego, co nas łączy". - To nie będzie łatwa przygoda - wiele do tej pory nas dzieliło, ale mimo wszystko łączy nas kraj, w którym pokładamy nasze marzenia. Zostaliśmy w Polsce, jesteśmy tutaj i będziemy w przyszłości. Dlatego proponuję, żebyśmy zastanowili się nad tym, jak sprawić, żeby Polska stała się domem nas wszystkich - powiedział prezydent Słupska. Dodał, że udało mu się zrealizować tę wizję w Słupsku, gdzie 30 proc. głosujących na niego to elektorat PiS.

Reklama

- Namawiam państwa do tego, żebyśmy się policzyli, żebyśmy pokazali, jak nas jest wielu, żebyśmy pokazali zmianę, realną zmianę w polskiej polityce. To nie będzie łatwe: będą nas obrażali, będą nas atakowali, będą nas nazywali "symetrystami", będą mówili, że jesteśmy zdrajcami. Ale my wiemy, że nasze marzenie jest nie do zatrzymania - podkreślał.

Biedroń był pytany m.in. o profil programowy budowanego przez siebie ruchu. - Ja chciałbym budować politykę równościową, solidarnościową, państwa, w którym jest przestrzegane prawo - oświadczył. Dodał, że o szczegółach programu będzie rozmawiał podczas swojego objazdu po Polsce.

Pytany o deklaracje o gotowości współpracy, które padły m.in. ze strony szefa PO Grzegorza Schetyny oraz jednego z liderów Partii Razem Adriana Zandberga, Biedroń przekonywał, że dla Polek i Polaków "nieważne są układanki i puzzle polityczne i partyjne", tylko to, "żeby żyło im się lepiej".

- Nie wciągniecie mnie państwo w dyskusje, czy będę rozmawiał ze Schetyną, z Zandbergiem, czy Czarzastym. Jestem otwarty na rozmowy z wszystkimi, którym zależy na demokratycznym państwie, w którym konstytucja jest przestrzegana, w którym ludziom się po prostu lepiej żyje - powiedział.

Dziennikarze pytali też Biedronia o jego plany dot. wyborów samorządowych. W odpowiedzi przypomniał, że kandyduje na radnego w Słupsku. Zaznaczył zarazem, że nie można odpuścić wyborów samorządowych i dlatego w rozmowach z Polakami i Polkami będzie namawiał do budowania własnych komitetów i angażowania się w wybory. - Ja też powołałem swój ruch progresywnych burmistrzów i prezydentów; jest tam kilkudziesięciu samorządowców (...), którzy startują w tych wyborach. Będę ich wspierał, będę wspierał wszystkich prodemokratycznych kandydatów i kandydatki, bez względu na barwy partyjne - zapowiedział polityk.

Dopytywany o "swój typ" w wyborach w Warszawie, odparł, że bardzo kibicuje startującym w wyborach progresywnym politykom. Zastrzegł, że na ewentualne polityczne deklaracje "przyjdzie czas" i będzie to jeszcze przedmiotem rozmów.

Odniósł się też m.in. do decyzji stowarzyszenia Inicjatywa Polska Barbary Nowackiej o podjęciu rozmów na temat wspólnego startu w wyborach do sejmików z Koalicją Obywatelską PO i Nowoczesnej, wyrażając niedowierzanie, że Nowacka, którą nazwał "polityczką o progresywnych ideałach" - włączyła się w jakiekolwiek rozmowy z PO.

Biedroń był też pytany m.in. o formułowane przez część mediów zarzuty dot. afery pedofilskiej w Słupskim Ośrodku Kultury. Według "Newsweeka" wątek domniemanych zaniedbań słupskiego ratusza wobec wykorzystywania nieletnich w nadzorowanym przez miasto ośrodku jest badany przez prokuraturę.

- To jest (...) przykład tego, jak próbuje się mnie umoczyć; będę atakowany z każdej strony w tej sprawie, ale dzisiaj na szczęście konferencja tego nie dotyczy - odpowiedział prezydent Słupska.

Wcześniej, nawiązując do doniesień medialnych w tej sprawie, mówił, że atak na niego "już się rozpoczął". - Dla wielu mediów to, co zrobimy, zmieniając oblicze tego kraju, jest niewygodne. Stracą przywileje, stracą apanaże, stracą stołki sejmowe czy do europarlamentu, ale ja jestem nie do zatrzymania, ja zdecydowałem się robić politykę kilkanaście lat temu i jak państwo widzicie jestem cholernie skuteczny; za chwilę tę skuteczność jeszcze raz udowodnimy - podsumował.