Polityk zarzuca Polsce brak postępu w sporze o praworządność, ale widzi gotowość Warszawy do dialogu. W rozmowie z Deutsche Welle przekonuje, że Europa to nie bezduszny projekt.

Reklama

- Do naszych wspólnych osiągnięć należy to, że rozmawiamy nie tylko o sobie, lecz także ze sobą nawzajem. Między przyjaciółmi nie należy unikać trudnych tematów. Widzę dużą gotowość do dialogu. W Radzie Ministrów ds. europejskich UE już pięciokrotnie poruszaliśmy temat stanu praworządności w Polsce - mówi minister ds. europejskich w niemieckim MSZ.

Przekonuje też, że nie istnieje konflikt między Polską a Republiką Federalną Niemiec, ale faktem jest krytyczny dialog między Unią Europejską a Polską. - Nie ma chyba drugiego tak proeuropejsko nastawionego społeczeństwa w UE jak Polska. Niemcy mogą z tej postawy brać przykład. UE to przede wszystkim wspólnota wartości, a nie tylko rynek wewnętrzny czy instrument rozdzielania funduszy strukturalnych - podkreśla.

Czy widzi w Polsce zjawiska, które świadczą o tym, że idziemy w kierunku autorytaryzmu? - Nie. Widzę tu krytyczną dyskusję na temat naszego europejskiego konceptu społecznego, ale widzę także pomysły budowania społeczeństwa jednorodnego, ale mam duże zaufanie do demokratycznych filarów tego społeczeństwa oraz do polskiego społeczeństwa, dlatego na to pytanie odpowiadam stanowczym "nie"- ocenia.

Reklama

Jego zdaniem, narodowy populizm odwołujący się do narodowych wartości, odrzuca zjednoczoną Europę. - Musimy przyznać samokrytycznie, że w minionych latach i dziesięcioleciach nie wyjaśnialiśmy w sposób wystarczający, o co właściwie chodzi w Europie. Że to nie tylko bezduszny projekt, lecz że chodzi w nim o to, o co także Polacy walczyli w latach 1989 i 1990 czyli o wolność i demokrację, o indywidualne prawa człowieka, o praworządność - mówi.

- W relacjach polsko-niemieckich życzę sobie co najmniej tak ścisłych relacji jak to ma miejsce między Niemcami a Francją. Chodzi tu o współpracę na poziomie regionów i gmin, o to, by na poważnie zastanowić się, co możemy jeszcze uczynić, by zmniejszać granice mieszkające w ludzkich głowach - podkreśla.

Reklama