Szef potężnego resortu spraw wewnętrznych i komendant policji rozmawiający przez telefon grypserą jak gangsterzy. Potężny biznesmen Ryszard Krauze, na którego skinienie biegają do niego w środku nocy minister i poseł. I nowa sensacja, o której donosi "Newsweek": podejrzenie wobec Janusz Kaczmarka o wzięcie gigantycznej, 2-milionowej łapówki od miliardera. Każdy dzień odsłania kulisy wpływowej kliki skupionej wokół biznesmena. Kogo jeszcze trzymał w garści Krauze? - zastanawia się "Fakt".

Dramatyczna konferencja prokuratury w nocy z piątku na sobotę była wstrząsem. Śledczy obnażyli kłamstwa Janusza Kaczmarka, który zaprzeczał, że spotkał się z Krauzem. I ujawnili porażające nagrania podsłuchanych rozmów Kaczmarka, szefa policji Konrada Kornatowskiego i prezesa PZU Janusza Netzla.

Reklama

Ludzie z politycznej i finansowej elity rozmawiali ze sobą grypserą, jak przestępcy. Dopytywali się nawzajem, czy "telefon jest czysty", tzn. czy nie jest podsłuchiwany, i ostrzegali przed akcją Centralnego Biura Antykorupcyjnego w domu Ryszarda Krauzego.

Między sobą nie musieli nawet wymieniać jego nazwiska. "Gruby", "największy płatnik", "pan Rysiek z Gdyni" - wszyscy doskonale wiedzieli, że rozmawiają o tej samej osobie: potężnym biznesmenie. Z tych rozmów wyłania się obraz kliki, w której wszyscy dobrze się znają i mają tylko jedno w głowie: żeby włos z głowy nie spadł ich potężnemu protektorowi, czyli Krauzemu. A przecież takie rozmowy prowadzą ludzie z elity, należący do najważniejszych w państwie: urzędujący minister spraw wewnętrznych, szef wszystkich policjantów w Polsce i prezes PZU, czyli jednej z największych państwowych spółek.

Skąd Kaczmarek miał na dom?





A to jeszcze nie wszystko. Śledztwo dopiero się zaczyna. Według dziennikarzy "Neewsweeka", pojawiły się nowe podejrzenia: że Kaczmarek dostał pieniądze od Krauzego na budowę domu w Gdyni. Elegancka willa w prestiżowej części miasta jest warta ok. 1,8 mln zł. Skąd Kaczmarek, zarabiający jako prokurator w Gdańsku ok. 10 tys. zł, wziął na nią pieniądze? - pyta "Fakt".

Reklama

Agenci CBA szukają faktury wystawionej przez spółkę służącą do prania brudnych pieniędzy w aferze kościelnego wydawnictwa Stella Maris. Faktura ta ma opiewać na 2 miliony złotych. Jak twierdzi "Newsweek", pieniądze miały trafić do firmy budowlanej Kazimierza Kaczmarka, ojca byłego ministra. A ten przekazał je synowi.

Za co były minister miałby dostać łapówkę? Według "Newsweeka", gdy był jeszcze szefem Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, chronił Krauzego. Tropy w sprawie Stella Maris prowadziły bowiem do tego biznesmena, ale Kaczmarek miał zablokować śledztwo.

Czy te informacje są prawdziwe? Kaczmarek kategorycznie zaprzecza. "To bzdura. Kupiłem dom za kredyt. Podam <Newsweek> do sądu" - mówi "Faktowi" były minister. Jak twierdzi, na zakup działki pod budowę domu pożyczył z banku 42 tys. franków szwajcarskich z banku, 150 tys. zł z Ministerstwa Sprawiedliwości i 50 tys. zł od ojca. To w sumie 330 tys. zł, a sam dom jest wart ponad pięć razy tyle.

Reklama

Zaprzecza także firma Krauzego - Prokom. Informuje, że korzystała z usług firmy projektowej ojca Janusza Kaczmarka, twierdzi jednak, że na konto tej firmy nie trafiały pieniądze przeznaczone dla byłego szefa MSWiA.

W oświadczeniu przesłanym IAR Prokom Investement ujawnił, że między 1998 a 2001 rokiem korzystał z usług firmy projektowej Kazimierza Kaczmarka. Ojciec byłego ministra został zatrudniony przez Prokom jako inspektor budowlany. W latach 1998-2001 na konto Kazimierza Kaczmarka wpłynęło za jego pracę ponad 115 tysięcy złotych. Firma podkreśla, że poza tymi umowami nie przekazywano żadnych innych pieniędzy na konto firmy projektowej Kazimierza Kaczmarka. Spółka napisała też, że Ryszard Krauze nigdy nie poznał osobiście ojca Janusza Kaczmarka.

Prokuratura i CBA milczą w tej sprawie. Najpewniej dalej prowadzą śledztwo. Gdyby jednak zarzuty się potwierdziły, byłby to ważny dowód na istnienie chorego układu na styku biznesu, polityki i organów ścigania.

Główny rozgrywający


Na razie na pierwszych stronach gazet można zobaczyć tylko twarz Janusza Kaczmarka. Ale w cieniu, jak się okazuje, skrywa się dużo potężniejsza i wpływowa osoba - to biznesmen z Gdyni Ryszard Krauze, którego majątek jest szacowany na prawie 3 miliardy złotych.






Szef Prokomu od kilkunastu lat ma świetne kontakty z politykami i bryluje na salonach. Na prywatne partyjki tenisa umawiał się z Aleksandrem Kwaśniewskim, w czasie gdy był prezydentem Polski. Kwaśniewski z rodziną regularnie bywał też na organizowanym przez firmę Krauzego turnieju tenisowym Orange Prokom Open.

Pracę w spółkach miliardera, jak pisze "Rzeczpospolita", znaleźli politycy różnych opcji, m.in. Wiesław Kaczmarek, dawniej działacz PiS i Zbigniew Okoński, były minister obrony. Jako asystenta Krauze zatrudnił Marcina Dukaczewskiego, syna byłego szefa WSI. Dla Krauzego pracują lub pracowali także ludzie służb specjalnych: Sławomir Petelicki, były szef GROM, i Wojciech Brochwicz, kiedyś oficer UOP, dziś adwokat, który reprezentuje Kaczmarka. Biznesmen z Gdańska dba też o dobre stosunki z Kościołem – wspomógł finansowo budowę Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie.

Jak dowodzą nagrania wideo, ujawnione przez prokuraturę, na jedno skinienie Krauzego w środku nocy biegną do niego także posłowie. Tuż przed północą w nocy z 5 na 6 lipca miliarder wezwał w ten sposób do siebie posła Samoobrony Lecha Woszczerowicza. Wystarczył jeden telefon.
-Śpisz? - zapytał Krauze
-Nie - odparł poseł.
-Przychodź - zarządził biznesmen.
Nie było żadnej dyskusji. Poseł błyskawicznie popędził do Krauzego, który mieszka w Warszawie w luksusowym, tzw. wiceprezydenckim apartamencie hotelu Marriott (ok. 5 tys. zł za noc). To wtedy, jak podejrzewa prokuratura, biznesmen miał przekazać posłowi informację o antykorupcyjnej akcji w Ministerstwie Rolnictwa. Sam poseł twierdzi, że rozmawiali... o problemach Leppera z wychowaniem córek.



Wśród osób kojarzonych z otoczeniem Krauzego jest także Jaromir Netzel, do niedawna szef PZU. Kiedy dostawał tę nominację, prasa spekulowała, że stoi za nią właśnie Krauze. I że to ponowne otwarcie furtki dla gdyńskiego biznesmena do publicznych pieniędzy. Ponowne, bo gigantyczny majątek Krauze zbił, gdy jego spółka Prokom komputeryzowała ZUS i kilka ministerstw.

Teraz nazwisko Netzla wypłynęło przy aferze związanej z przeciekiem - szef PZU miał dawać fałszywe alibi ministrowi Kaczmarkowi. Skłamał w prokuraturze, że widział się z Kaczmarkiem w nocy, 5 lipca, w Marriotcie, podczas gdy naprawdę ówczesny szef MSWiA przyjechał tam na spotkanie z Krauzem.

Klika w policji

Jeśli były minister spraw wewnętrznych był człowiekiem Krauzego, to dzięki niemu klika zaczęła wdzierać się także na stanowiska w policji. Janusz Kaczmarek na komendanta głównego policji wybrał swojego kumpla, prokuratora Konrada Kornatowskiego. "Kiedy go poznałem, nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Ale wtedy jeszcze wierzyłem panu Kaczmarkowi" - tak wczoraj w Radiu Zet mówił o Kornatowskim prezydent Lech Kaczyński. A szefem elitarnej formacji policyjnej, Centralnego Biura Śledczego został Jarosław Marzec, kolejny "człowiek z Gdańska". Kornatowski, jak twierdzi prokuratura, pomagał potem Kaczmarkowi w budowaniu fałszywego alibii, gdy CBA zainteresowała się ministrem w związku z przeciekiem.

Co na to Krauze?

Potężny biznesmen ma więcej szczęścia od swoich popleczników - Kaczmarka, Kornatowskiego i Netzla. Uniknął w czwartek zatrzymania. Gdzie jest? Byczy się na jachcie. Jak twierdzi DZIENNIK, pływa po Morzu Śródziemnym. Jego współpracownicy mówią, że czeka, aż prokuratura ujawni swoje dowody. Dzięki temu prawnicy Krauzego będą mogli lepiej przygotować się do obrony. Kiedy biznesmen wróci? Być może dopiero po wyborach. Najważniejsze jednak: Co wtedy powie? I jakie ujawni sensacje?







Zaraz po wyjsciu na wolność Kaczmarek udał się do adwokata na warszawskim Mokotowie - niosąc w ręku najprawdopodobniej markowy alkohol