Afera z "taśmami Oleksego" wybuchła w marcu tego roku. Do nagrań, sporządzonych w biurze Aleksandra Gudzowatego, dotarł DZIENNIK. Rozmowa Oleksego z Gudzowatym odbyła się 14 września 2006 roku. Były premier zamierzał wypytać, co biznesmen chce zrobić z informacjami o prowokacji łapówkarskiej, w którą zamieszani byli ludzie z otoczenia Leszka Millera.

Reklama

"Okazało się, że Oleksy do mnie przyszedł po to, żeby się dowiedzieć, co jest w śledztwie prokuratorskim. To jest raz. Jak gdyby nie jego sprawa. Ale co najgorsze, przyszedł po to, żeby namawiać mnie do fałszywych zeznań, mających potwierdzić, że syn premiera naciągał na łapówkę" - mówił dziś w RMF Aleksander Gudzowaty. Dopytywany przyznał, że Oleksy chciał w ten sposób wrobić młodego Millera. Podkreślił, że syn byłego premiera nigdy go na łapówkę nie naciągał.

Tego było dla Leszka Millera już za dużo, nie krył, że to kolejny dla niego cios. "Jestem wstrząśnięty, że mój były kolega Józef Oleksy posunął się do takiej podłości" - wyznał Miller w radiu RMF. I dodał od razu, że według niego to fragment większej akcji wymierzonej przeciwko niemu, gdy był jeszcze premierem. Przez kogo? Kto chciał odsunąć go od władzy? Miller odpowiada tylko, że ci co polowali na niego pochodzili ze środowisk lewicowych. Ale nazwisk nie chciał podać.

Zachowanie Oleksego podłością nazywa też Gudzowaty. "Chcę zwrócić uwagę, jak duża musi być stawka sprawowania władzy, skoro Oleksy namawia do takiej podłości. Dlaczego? Jest w tym coś, prawda? (...) Jaka musi być wielka stawka, że dwukrotny marszałek Sejmu, premier, namawia do uczynienia takiej podłości swojemu politycznemu koledze?" - pytał biznesmen. Przyznał, że wszystko jest nagrane, a ten fragment taśm - który nie został dotąd upubliczniony - ma prokuratura.

Reklama

W ujawnionych w marcu przez DZIENNIK stenogramach ze słynnego nagrania były premier opowiadał m.in., że w sierpniu 2006 roku syn Leszka Millera, Leszek junior, poszukiwał domu do miliona dolarów. Tłumaczył, że dostał tę wiadomość poufnie od właścicielki agencji nieruchomości, do której zgłosił się młody Miller: "On w swoim imieniu zlecił poszukiwanie domu (...) Nie boi się, kur..." - mówił.

Oleksy wystawił też cenzurki politykom SLD. O Wojciechu Olejniczaku, nowym przywódcy lewicy, mówił: "Jak narcyz. Nic nie umie, w żadnym języku słowa nie umie. To jest lider młodej, europejskiej lewicy?! Do cholery". Nie lepiej myślał o szefie klubu SLD, Jerzym Szmajdzińskim: "Nie rozmawiam z nim w ogóle. Uważam go za buca nadętego".

Józef Oleksy twierdził, że Marek Borowski fałszował wydatki na kampanię wyborczą SdPl. Zdradził, że Krzysztof Janik jest "po cichu" zatrudniony u Jerzego Urbana. Całą swoją formację podsumował tak: "Żadnemu nie wierzę z lewicy. Wszyscy są upaprani w różne kombinacje, interesy".