"Tajne służby non stop wysługują się naszymi legitymacjami. Ich najdziwniejsze zachowania idą na nasze konto. Później musimy te sytuacje wyjaśniać tygodniami. Trochę to przypomina czasy sprzed 1989 r., gdy Służba Bezpieczeństwa często używała szyldu <milicja>" - skarżą się nieoficjalnie policjanci. Oficjalnie jednak nikt nie chce o problemie rozmawiać ani potwierdzić jego istnienia.

Reklama

"Pytania dotyczą pracy operacyjnej i jej form, które są objęte w całości tajemnicą. Nie będzie żadnego komentarza" - urywa wszelkie pytania rzecznik komendanta głównego policji podinspektor Mariusz Sokołowski. Podobnie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie chce przyznać, że interesuje się problemem używania policyjnych legitymacji przez inne służby.

"Kiedyś popełniono błąd. Wydaliśmy 700 naszych legitymacji ABW, a 200 dostało CBA. Stąd nasze stałe problemy. W zamian otrzymaliśmy jedynie kilka sztuk ich legitymacji. Aby ich użyć, policjanci muszą spełnić surowe formalne wymogi" - mówi oficer komendy głównej. Rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego Temistokles Brodowski tłumaczy: "Przy wykonywaniu czynności operacyjno-rozpoznawczych funkcjonariusze mogą się posługiwać dokumentami uniemożliwiającymi ustalenie ich danych. Korzystamy z różnych dokumentów legalizacyjnych. Zawsze jednak zgodnie z prawem".

Do centrali policji dociera jednak wiele sygnałów, że "dokumenty legalizacyjne" są nadużywane. Kilka tygodni temu do niecodziennych zdarzeń doszło w jednym z muzeów w okolicach Bydgoszczy. W gabinecie dyrektora pojawili się funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego w chwilę po dokonaniu włamania. "Zażądali wydania nagrań z monitoringu. Nie chcieli muzealnikom podpisać żadnych dokumentów. Tłumaczyli, że CBŚ nie musi protokołów wypełniać" - opowiada jeden z naszych rozmówców.

Reklama

Zaniepokojony dyrektor wezwał na pomoc miejscową policję. Pod budynkiem szybko pojawiło si kilka radiowozów. Rzekomi funkcjonariusze trafili na komisariat. Po chwili lokalni policjanci ustalili, że nie istnieją funkcjonariusze CBŚ o takich nazwiskach. Dopiero po kilkunastu godzinach w areszcie przyznali, że w rzeczywistości są z ABW. "Zostali wypuszczeni. Nie wiemy, po co im były nagrania z monitoringu. Być może obawiali się, że ich tajny współpracownik był zamieszany w to włamanie?" - zastanawia się oficer policji. Policjanci dodają, że od kiedy powstało CBA, takich sygnałów dociera coraz więcej.

"Podają się za policjantów CBŚ, odwiedzając naszych świadków koronnych. Na nasze legitymacje dokonują przeszukań biur i mieszkań. Rozmawiają również z przestępcami jako CBŚ. W ten sposób psują naszą markę" - uważa doświadczony oficer Centralnego Biura Śledczego. Podobnie tłumaczą te praktyki w Komendzie Głównej Policji.

Również najsłynniejszą tajną operację CBA dotyczącą korupcji w Ministerstwie Rolnictwa od totalnej dekonspiracji uratowali właśnie policjanci - dowiedział się DZIENNIK. Przygotowywana od stycznia prowokacja rozbiłaby się o czujność wójta gminy Mrągowo Jerzego Karasińskiego. Podejrzenia samorządowca wzbudzili biznesmeni, którzy pojawili się w jego urzędzie jeszcze wiosną. Zależało im na szybkim kupnie i jeszcze szybszym odrolnieniu działki nad jeziorem. Udając, że z nimi pertraktuje, w rzeczywistości dyskretnie sfotografował agentów CBA. Równie ostre zdjęcia zrobił luksusowej limuzynie, którą przyjechali. O podejrzanych przedsiębiorcach poinformował miejscową policję i prokuraturę.

Reklama

"Na początku czerwca ówczesny szef policji Konrad Kornatowski odebrał telefon od wiceszefa CBA Ernesta Bejdy. Ten prosił komendanta, aby potwierdził, że rzekomi biznesmeni byli w rzeczywistości policjantami z CBŚ. Bejdzie zależało na tym, aby nazwa Centralnego Biura Antykorupcyjnego nie padła, gdy miejscowa policja będzie sprawdzała sygnał od wójta" - tłumaczy wysoki rangą oficer Komendy Głównej.

Mimo tych wysiłków miesiąc później operacja CBA ostatecznie legła w gruzach. Agentom CBA nie udało się zatrzymać Andrzeja Leppera na gorącym uczynku przyjęcia milionowej łapówki. Również Piotr R., jego współpracownik, zdołał wymknąć się z pułapki. Prawdopodobnie w ostatniej chwili zostali ostrzeżeni.
"CBA i ABW mają dramatycznie niskie notowania w oczach społeczeństwa. Ani zwykli ludzie, ani przestępcy nie chcą z nimi rozmawiać. A policjantom ufa już około 70 proc. Polaków. W tym tkwi tajemnica używania naszych legitymacji, a nie w tajnych potrzebach operacyjnych" - powszechnie sądzą policjanci.